sobota, 4 lipca 2015

6. Miami nie jest takie gorące. Part I

 Dzisiaj lecimy do Miami.
Przednia część samolotu rozmawia o Skorpionie i ' walce poza ringiem', która prawie
wydarzyła się zeszłej nocy. Siedzę z tyłu na ławce obok niego, co staje się naszym zwyczajem.
Właśnie wyciągnęliśmy nasze słuchawki. On trzyma swojego iPoda w ręce i już przeszukuje
piosenki, ja robię to samo z moimi. Nie jestem pewna czy ta, którą wybiorę będzie słuchana
przeze mnie czy przez niego. W samochodzie w czasie naszej drogi tutaj, wyciągnął rękę i szepnął do mnie.
- Napraw mój nadgarstek. - Ma najgrubszy, najtwardszy nadgarstek jaki kiedykolwiek widziałam i kiedy tylko zaczęłam nim ruszać, wiedziałam że to jedynie wymówka, by poczuć mój dotyk... nadgarstek był bardzo elastyczny. Kiedy sobie o tym przypominam, moja cipka zaciska się. Czy pragnie mojego dotyku tak bardzo, jak ja jego?
- Wybierz piosenkę dla mnie. - Szepcze. Niesamowite jak na jedno jego spojrzenie moje serce wywija koziołki. Potakuję, ale waham się co mu zagrać. On też szuka i widzę, że również się waha.

Żadne z nas już się nie uśmiecha. Żadne z nas nie uśmiechnęło się od wczoraj. Kiedy prawie zrobiliśmy coś szalonego i… wspaniałego.Nadal szukam piosenki, kiedy podaje mi swojego iPoda. Podłączam moje słuchawki, żeby posłuchać piosenki, którą okazuję się być 'High on You' Survivor. Gdy skupiam się na tekście, zostaję przeniesiona do jego pierwszej walki. Słowa grają w moich uszach, brzmią zabawnie, radośnie i rytmicznie. Przypominają mi
jak stałam i obserwowałam walkę i potem kiedy staliśmy wśród tłumu, a jego ręka dotknęła
mojej. Jak oboje poczuliśmy elektryczność…
Czuję się równie niegrzeczna i sfrustrowana, chcę zobaczyć jak zareaguje, jeśli zrobię coś
szalonego. Tak więc szukam naprawdę zabawnej starej piosenki, której cover słyszałam
ostatnio w odcinku 'Glee', nazywa się 'Anyway You Want It' Journey i podaję mu ją.
Zaczyna słuchać z uśmiechem, ale kiedy zdaje sobie sprawę, że refren praktycznie mówi mu, że może dostać „to” w każdy sposób w jaki będzie chciał, podnosi na mnie wzrok.
Widzę zapytanie w tych oczach, jego wzrok bez ustanku przeskakuje między moimi oczami, a
ustami, oczami i ustami aż w końcu zostaje na ustach. Oblizuję je i widzę jak jego oczy stają
się duże i ociężałe.
- Justin.- Woła z przodu Pete.
- Ma słuchawki, nie słyszy cię.- Odpowiadam, bo moja piosenka już się skończyła.
- Jezusie, przestań go nakręcać, Brooke. Zwłaszcza, jeśli nie masz zamiaru… -Śmieję się, a Justin, nieświadomy tego co powiedział Pete, jest bardzo pochłonięty mną i muzyką. Nie wiem co oznaczają jego spojrzenia, ale przysuwa głowę bliżej.
- Zagraj mi jeszcze jedną. - Rozkazuje szorstko, jego trzeźwe karmelowe oczy wpatrują się we mnie znacząco.Waham się przez chwilę, ale wewnątrz pękam z pożądania i niesforności , więc wybieram kolejną starą piosenkę, która wydaję się pasować: 'All I Wanna Do Is Make Love To You' Heart. W momencie, w którym zaczyna się refren, widzę że jego źrenice są dziko
rozszerzone. Powietrze zatrzymuje się w moich płucach i dociera do mnie, że przez tą piosenkę praktycznie błagam faceta, żeby się ze mną kochał, żeby powiedział, że to zrobi…
Niepokój spowodowany jego żarłocznym wyrazem twarzy sprawia, że cofam się gdy się przysuwa. Jego wzrok podtrzymuje mój, a gdy opuszcza swoją ciemną głowę, jest taki gorący, że budzi mnie do działania.
Obejmuje mnie ręką w pasie i przysuwa bliżej siebie, potem przechyla głowę i
przyciska usta do mojego ucha. Chyba właśnie pocałował mnie w ucho. Zakończenia moich
nerwów śpiewają, kiedy chwyta swojego iPoda i ustawia muzykę dla mnie. Znowu słyszę 'Iris', a on obserwuje jak każda kolejna nuta ponownie zapiera mi dech, a tekst sprawia, że chcę się rozpłakać. Podtrzymuję jego wzrok zalany tęsknotą. Jego oczy są żarliwe i głodne tak jak
słowa, które słyszę. Kiedy piosenka się kończy, zdejmuje moje i swoje słuchawki. Jego oddech jest wyrazisty i nierówny, gdy wtula się we mnie i znowu całuje w ucho.
- Pragniesz mnie?- Pyta głębokim głosem, przez który włoski na moim ciele stają na baczność.
Potakuję energicznie przy jego głowie, a on zaciska ręce wokół moich bioder. Wkłada głowę w moją szyję i wdycha mnie. Drżenie wybucha w moim wnętrzu i jestem oblana nagłą pewnością, że tej nocy, tej nocy po pierwszej walce w Miami, Justin będzie się ze mną kochał.

Przez resztę lotu obejmuje moje ramiona ręką i przyciska do swojego silnego boku cały czas szepcząc do mojego ucha seksualną grę wstępną. To jedyne miejsce, gdzie nikt inny nie widzi co mi robi. Ciągnie płatek mojego ucha zębami, liże je i kompletnie zapominając o puszczaniu mi muzyki. Drżę z tęsknoty mokra i wijąca się, gdy zerkam na jego napięte od erekcji jeansy. Wielkość, która rozciąga jeans jest tak oszołamiająca, że świerzbią mnie ręce, język chce go posmakować, polizać, a cipka zaciska się w desperackim pożądaniu.
Przyjeżdżamy do pięciogwiazdkowego hotelu i uderzająca do głowy mieszanka oczekiwania i pożądania, z którą się borykam, zostaje wystrzelona przez dach, gdy uświadamiam sobie, że Justin zameldował mnie w apartamencie o dwóch sypialniach... razem z nim. Kiedy klucze zostaję wydane, wszyscy inni też wydają się to zauważyć.
- Mam szczerą nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz.- Mówi szeptem zatroskany Pete, jego brwi są zaciśnięte, a w kącikach oczu widać zmarszczki.
Oczy Diane są prawie wypełnione łzami, kiedy odciąga mnie od recepcji.
- Och, Brooke, może jednak jeszcze rozważysz zamieszkanie ze mną? -Riley podchodzi i patrzy na mnie z pełną otwartością, klepiąc po ramieniu jakbym szła na wojnę.
- B, jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak bardzo się starał jak robi to dla ciebie. -Ich nastawienie tak naprawdę mnie nie obchodzi. Wiem, że martwią się, iż to źle się skończy. Jestem pracownicą Justina i to tylko tymczasowo, a on ma złą reputację z tonami dowodów za sobą. Najwyraźniej jest trochę wybuchowy i czasami ciężko sobie z nim poradzić. Ale mimo, że jest silny, to instynktownie wiem, że nigdy nie zrobiłby mi krzywdy i nigdy nie zrobił niczego, co mówiłoby inaczej. Na razie reszta się nie liczy. Po prostu w ogóle się dla mnie nie liczy. Pragnę go. Z siłą, której nie czułam od sześciu lat. I zrobię to.
Może ja też mam czerwony przycisk samo-destrukcji?
Nerwy spowodowane tym, co się stanie zjadają mnie, gdy idziemy do naszych pokoi przygotować się na walkę. Nagle czuję, że bardzo potrzebuję Melanie. Wyciągam telefon z
torebki i od razu wysyłam jej SMS-a, nie robiłam tego od kilku dni.
Brooke: Jak się ma moja BFFFFFFFFFFFF?
Melanie: Tęskni za Tobą! Ale wybaczam ci, jeśli powiesz mi, że już zaliczyłaś ten seksowny męski tyłek!
Brooke: Och, *wzdycha*
Melanie: Co? Zaliczyłaś??
Brooke: Chyba się w nim zakochuję.

~~~
Pochłonął Miami jak lawina.
Wróciliśmy z jego pierwszej walki, a nadal brak mi tchu z ekscytacji. Justin prawie nie został draśnięty przez swoich przeciwników. Był super naładowany, jego ciało precyzyjne i tak potężne, że nawet nie musiał wymierzyć wielu ciosów, by powalić przeciwników na łopatki. Przesuwał się do kolejnego jakby był na wakacjach. Pod koniec wieczoru ludzie krzyczeli z zadowolenia i nawet prowadzącemu zabrakło tchu.
- Niech ten biedny człowiek spoczywa w pokoju
- O rany, ten mężczyzna umie się bić!
- Tak dalej, RIP!!!! Oderwij im głowy, ty niegrzeczny draniu! Panie i panowie, Riiiptide! Riptiiiide!

Nawet obserwujący z narożnika Riley był tak podekscytowany, że wskoczył Trenerowi na plecy i wyrzucił pięści w powietrze krzycząc. W międzyczasie Pete, który wydawał się zostawić odpowiedzialnego siebie w Atlancie, zadeklarował przed wyjściem z Podziemia:
- Powinniśmy to kurwa uczcić!
Zanim Justin w ogóle zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, do naszego hotelu jechał już tłum ludzi w tuzinie różnych samochodów. Tak więc teraz znajdujemy się w apartamencie z chyba tysiącem obcych, ale oczywiście tak naprawdę nie może ich tylu być.
Właściwie to Pete mówi, że większość tych ludzi już wcześniej imprezowała z Justinem, więc są obcy tylko dla mnie.
Tłum jest bardzo gęsty, ludzie tłoczą się nawet na korytarzu i robią tyle hałasu, że nie mogę przestać myśleć jakim błogosławieństwem jest fakt, że dwa pozostałe ogromne apartamenty na tym ostatnim piętrze hotelowy są puste. W innym wypadku pewnie musielibyśmy poszukać sobie dzisiaj innego miejsca do spania.
Jestem rozczarowana, że nie byłam w stanie go zobaczyć po tym jak wziął prysznic i się przebrał. Ciągle był osaczony przez fanów i przywieziony do hotelu przez grupkę starych znajomych z Miami... pozwolili Justinowi poprowadzić Ferrari jednego z nich.
Teraz kiedy plączę się pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi wciśniętymi w miejsce, które miało być apartamentem moim i Justina, zastanawiam się czy nie powinnam przyłączyć się do zabawy, dać czadu i upić się. Właśnie wtedy rozlega się głośny aplauz przy wejściu, a po nim niezaprzeczalne wiwaty, których powodem może być tylko jeden człowiek jakiego znam.
Pojawia się w pokoju niesiony na ramionach czterech facetów. Moje serce zatrzymuje się. Na
jego twarzy widać duży uśmiech, arogancki Justin do dziesiątej potęgi, upojony swoimi wygranymi. Kobiety krzyczą, zachwycone nim.
- Justin! Juuustiiin!
- Właśnie tak, kto jest mistrzem?- Krzyczy i uderza pięściami w swoją pierś. Śmieję się kompletnie pochłonięta, oczarowana i zauroczona nim. Aura jaką emanuje sprawia, że
dzisiejszego wieczoru świeci jak słońce. Jeśli teraz powie, że potrafi latać, to myślę, że
wszyscy mu uwierzymy. Wszyscy obecni wydają się ciągnąć do niego jakby był magnesem,
przesuwają się w jego stronę. Widzi mnie i jego uśmiech łagodnieje. Oczy zapalają się dziwnym, głodnym i jakimś takim rozświetlonym spojrzeniem.


- Brooke. -Skacze na nogi i przyzywa mnie do siebie gestem ręki, a tłum rozstępuje się bym
mogła przejść. Uśmiecha się do mnie, jego tańczące karmelowe oczy podtrzymują mój wzrok,
gdy powoli rusza do przodu i spotyka się ze mną w połowie drogi. Podnosi mnie swoimi potężnymi ramionami i okręca wokół, a potem całuje.
W chwili kiedy bierze w posiadanie moje usta, w moim ciele wybuchają fajerwerki. Całe to powiązane dniami i tygodniami pożądanie kończy się tą chwilą, kiedy wszystko czym jestem i wszystko czego chcę to właśnie to. Ja, która przyciąga bliżej siebie ciemną głowę Justina Bieber'a i otwieram usta, by pozwolić mu dać wszystko czego chce.
Jego pocałunek powoduje dzikie miotanie mojego żołądka. Trzyma mnie mocno za biodra i wprawnie przesuwa swoje usta, ocierając językiem o mój. Z jego wnętrza wydobywa się warknięcie, gdy przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie i zmusza, abym poczuła jego wzwód.
Przez cały ten czas pochyla głowę i pieprzy moje usta jakby nie było jutra.
Ludzie obok krzyczą: 'Cooo?', a kiedy każą mu 'Iść i zerżnąć tą cipkę!' Justin odrywa się ode mnie. Oddycha ciężko przez nos, gdy przesuwa usta do mojego ucha i szepcze szorstko.
- Jesteś moja dzisiejszej nocy. - Ucieka mi gorący jęk. Łapie moją twarz w  swoje duże ręce, które sprawiają że czuję się krucha i malutka, i wygłodniałe bierze ponownie moje usta. Tym razem jest wolny jak gdybym była droga i cenna.
- Dzisiejszej nocy jesteś moja. -Znowu patrzy na moją twarz, a jego oczy kipią pożądaniem. Chyba właśnie skinęłam w zgodzie, ale jestem zbyt roztrzęsiona, żeby wiedzieć na pewno. Niekontrolowana, skwiercząca gorączka przepływa przeze mnie. Moje nogi nie chcą przestać się trząść, gdy każda z komórek w moim ciele krzyczy z pożądania, bo chcę go teraz. Chcę go teraz.
- Justin, pragnę cię, weź mnie!- Krzyczy jakaś kobieta, ale on ją ignoruje, ignoruje wszystko. Poza mną.
Z pełnymi intencji ciemnymi oczami, przesuwa dużymi, szorstkimi opuszkami kciuków po obu stronach mojej twarzy, a potem rozkłada palce na mojej skroni i znowu mnie całuje.
Nasze usta są gorące i mokre, kiedy się stapiają, wygłodniałe i podenerwowane. Chwytam w
pięści miękki materiał jego szarego t-shirta i umieram z tego doznania. Nawet nie obchodzi
mnie, kto na to patrzy i jestem nieświadoma wulgarnych rzeczy jakie gwiżdżą. Nie zdawałam
sobie sprawy z tego jak bardzo tego pragnę, jak tego potrzebuję dopóki nie przeszyły mnie te
drgawki. Jestem pod strumieniem jego nalegających seksownych ust i spojrzenia oczu, które
sprawiają, że czuję jakbym była dla niego jedyną żyjącą kobietą.
- Zabierz ją do swojego pokoju, Bieber!- Krzyczy ktoś, ale on wydaje się być pochłonięty tylko mną.Trzymając mnie w swoich silnych ramionach, odsuwa moje włosy na bok i całuje wzdłuż nagiego zgięcia między moją szyją, a obojczykiem. Jego palce przesuwają się w górę
mojej szyi i jeszcze raz, jakby w litanii, pieści moje ucho i mówi.
- Moja. Dzisiejszej nocy.
- A ty mój.- Chwytam jego szczękę i szukam jego pociemniałego wzroku kiedy nagle zostaje odciągnięty przez czterech mężczyzn, którzy jeszcze raz podnoszą go do góry.
- Justin, Justin…- Skandują, podrzucając go rytmicznie. Wypełnia mnie śmiech, a w piersi pękają bąbelki radości. Cieszę się z mojego powodu. Cieszę się z jego powodu. Cieszę się z powodu tej nocy.W pobliżu, Pete i Riley obserwują tą scenę z tak ponurymi i ściągniętymi twarzami jakby dzisiaj zakopywali zwłoki.
- Bawicie się dobrze, chłopcy!- Mówię śmiejąc się kiedy podchodzę do nich. Bardzo prawdopodobne, że moi obaj dziadkowie imprezowaliby lepiej niż ta dwójka. A oni tylko kręcą głowami i wyglądają na przygnębionych.
- Robi się pobudzony.- Mamrocze Pete w większości do Riley’a.
- Wiem, stary. Cholera.
- Taa.- Pete drapie się po lokach.
- Czy ja naprawdę zainicjowałem tą całą imprezę?
- Przygotuj się na katastrofę lotniczą.- Tylko tyle powiedział Riley w odpowiedzi, a potem rusza korytarzem kręcąc głową. Uderza mnie zmieszanie.
- Co się dzieje?- Pytam Pete’a.
- Nic. Jeszcze.- Spogląda na swój zegarek, potem na niesionego z powrotem do baru Justina.
- Ale jeśli coś pójdzie nie po jego myśli, to będziemy mieli kłopoty. Wielkie. Kłopoty. -Rozglądam się dookoła, ale widzę jedynie uśmiechy i śmiech. Z głośników wybucha szalona rockowa muzyka z iPoda Justina. Naprawdę nie wiem czym ci dwoje się martwią.
Wszyscy dobrze się bawią, a Justin pracuje tak ciężko jak żaden człowiek jakiego znałam. Zasługuje na to, żeby wyluzować. Tak, jest trochę pobudzony, ale dla mnie to oczywiste, że czuje adrenalinę po walce. Do tego dodano jeszcze tą rzecz, która trzyma nas oboje, Justina i mnie, od kilku tygodni jak parę wygłodniałych kobr.

Przez cały dzisiejszy dzień kiedy przyszliśmy zostawić nasze walizki w apartamencie i
schodziliśmy na lunch z drużyną i potem kiedy przygotowywał się przed walkę... w każdej
sekundzie nasze oczy dziko szukały siebie. Gdy tylko się spotkały, przepuszczały przez nie tak
potężne iskry, że potrzeba bycia z nim przecinała mnie jak baty. Nawet podczas walki, kiedy
obrócił się żeby popatrzeć na mnie przed rozpoczęciem, jego karmelowe oczy połyskiwały
wielkim apetytem posiadania mnie. Wiem, że teraz czuje ten sam głód co ja, kiedy czekam w rozgorzałym oczekiwaniu na dzisiejszy wieczór. Moje ciało buzuje podnieceniem, a po tak
niesamowitej walce, wiem, że Justin buzuje jak szalony. Jest cały rozpalony. Jego energia jest dzisiaj tak potężna, że właściwie ciągnie każdą komórkę i atom w moim ciele, kąpiąc mnie w czystej świadomości jego gorącej męskości.
Teraz obserwuję jak stoi za barem i nalewa tequilę do kieliszków. Uderzająco piękna blondynka u jego boku wyciska sobie sok z cytryn między piersi. Potem dodaje szczyptę soli i wkłada kieliszek między swoje ściśnięte cycki. Ciągnie Justina za nadgarstek i pokazuje mu, że ma się tym zająć. Zazdrość zaciska wszystkie moje wewnętrzne mięśnie. Słabnie dopiero wtedy, kiedy Justin łapie najbliżej stojącego faceta i wpycha jego twarz w jej cycki. Śmieje się głośno i męsko, gdy chwyta nalaną tequilę i zaczyna iść w moim kierunku. Jego oczy napotykają moje i stają się ciemne i dzikie. Tak ciemne i dzikie jak trzepotanie mojego wnętrza. Wydaje się nie chcieć imprezować z nikim prócz mnie i ta wiedza powoduje, że miękną mi kolana. Zrobiłam się wrażliwa, mokra i nabrzmiała między udami.
W jednej ręce niesie solniczkę i cytryny.
- Chodź tutaj. - Mówi szorstko, ale miękko, gdy stawia kieliszki na konsoli przy wejściu.
Wkłada kawałek cytryny między wargi i pochyla głowę, by mi ją podać. Otwieram usta i sok
cytrynowy wlewa się we mnie. Później wyciąga skórkę i dotyka mojego języka swoim.
Pomrukuje, oboje pomrukujemy gdy całujemy się liżąc nawzajem. Znowu mruczy, a potem
odsuwa się i podaje mi kieliszek.
Nigdy się z nikim nie upiłam i nagle jestem szczęśliwa, że zrobię to z nim. Przez moje żyły przepływa nierozważna radość. Czuję się szalona i impulsywna robiąc wszystko to, czego
nigdy nie robiłam. Biorę kieliszek między dwa palce, odrzucam głowę do tyłu i wypijam.
Czuję jak pali mi gardło, a kiedy znowu podaje mi cytrynę, jestem kompletnie oszalała z podekscytowania.
Powtarzając po nim, wkładam kawałek cytryny w usta, a on pochyla się i wysysa od mnie sok. Wymyka mi się jęk, kiedy odciąga skórkę i zastępuje ją swoim językiem. Rozrywa mnie pożądanie, moje ramiona oplatają jego szyję.
Puste kieliszki roztrzaskują się o podłogę, kiedy chwyta mnie za tyłek, sadza na konsoli i wsuwa się między moje nogi wpychając język w me usta.
Ociera się o mnie biodrami i swoją twardością, a desperacja w tym ruchu strzela piorunami przez moje ciało.
- Tak ładnie pachniesz.- Dyszy w moje ucho. Jego ręce zaciskają się na moich udach, gdy dalej ociera się o mnie. Jego usta podgryzają dróżkę do mojej skroni i brody. Szybkie i rozpalone usta ocierają się o moje.
- Jak lubisz, Brooke? Mocno? Szybko?
- Jak tylko chcesz.- Mruczę otumaniona jego ramionami, ustami, kawałkiem materiału pomiędzy naszymi narządami. Myślę, że moje słowa przypominają mu piosenkę, którą puściłam, ponieważ pojękuje i pochyla głowę, by lekko podgryźć moją dolną wargę.
- Zaczekaj tutaj, petardko.- Mówi i wraca do baru.
Pijemy drugą kolejkę tequili, potem idzie po trzecią i czwartą. Przy czwartej już z pewnością jestem pijana. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie piłam i myślę, że mój organizm nie jest na to przygotowany. Kręci mi się w głowie, kiedy obserwuję jak idzie po piątą kolejkę z głupkowatym uśmiechem. Jacyś mężczyźni znowu go łapią i podnoszą do góry krzycząc:
- Kto jest mistrzem? Kto jest mistrzem?
- Możecie postawić wasze tyłki, że ja, skurwysyny! -Stawiają go z powrotem przy barze, a potem zaczynają krzyczeć pchając w jego stronę olbrzymi kufel piwa. Krzyczą na niego uderzając pięściami w granit i skandują dwusylabowo.
- Ju- stin! Ju-stin! Ju- stin!
- Chłopaki, uspokójcie się trochę.- Podchodzi do nich Pete i próbuje uspokoić towarzystwo.
- Co to kurwa za głupek?- Mówi jakiś facet z brodą. Justin chwyta go i przyciska do ściany z taką lekkością jakby nie ważył więcej niż dziecko.
- To mój brat, ty ropucho. Okaż mu trochę pierdolonego szacunku.
- Uspokój się, chłopie. Tylko pytałem! -Justin puszcza go na ziemię i wraca do przygotowywania tequili.Wiem, że wróci do mnie z kolejnymi kieliszkami, ale ludzie ciągle go zatrzymują, a z mojego brzucha zaczynają wydobywać się jakieś dźwięki. Nie czuję języka i jestem prawie
pewna, że muszę puścić pawia.

Zasłaniając usta biegnę do łazienki do najbliższej małej sypialni ignorując parę obściskującą się na łóżku. Wpadam do łazienki, blokuję drzwi, a następnie klękam przed toaletą, chwytam włosy i ledwie udaje mi się podnieść klapę, kiedy zaczynam wymiotować.
Pięć minut później nadal robię to samo. Zaczynam mieć prywatną imprezę ze sobą. Tutaj, w łazience. Boże. Mój brzuch. Moja biedna wątroba. Biedna ja.
Jestem tak cholernie szczęśliwa, że trenowałam w moich nastoletnich latach, a nie tequilowałam! Nie mogę uwierzyć, że Melanie lubi to robić. Pojękuję w niedoli, gdy mdłości ponownie wracają do mojego gardła.
Moja głowa wisi w muszli po raz kolejny i mam drgawki, wszystko ze mnie wypada.
Kiedy myślę, że skończyłam, wszystko jest zamazane i nadal mam zawroty głowy.
Płuczę usta i szukam witamin w moich rzeczach, które zostawiłam w tej łazience na wypadek
gdybym jednak wolała nie dzielić łazienki z Justinem. Teraz to okazało się być świetnym
planem skoro mogę spędzić całą noc na rzyganiu. Chwytam czerwoną butelkę z kompleksem
witaminy B i C i wrzucam jedną tabletkę do buzi. Domyślam się, że powinnam zacząć się
nawadniać, ale jestem zbyt leniwa żeby pójść po wodę. Zamiast tego spłukuję toaletę po raz
trzeci, zamykam klapę i opieram na niej czoło w razie gdyby znowu zrobiło mi się nie dobrze.
Chwytam telefon i piszę do Mel:
-Czuję się jak gówni! @ Pijana jak cholerny os%oł! ale mam zamier przeledcieć Justina, jeśli
przżję teqile!. -Potem chyba odpłynęłam.

Kiedy się budzę, pulsują mi skronie, a hałas dochodzący z apartamentu jest ogłuszający. Jestem na tyle przytomna, żeby wypłukać usta, wygładzić kołtuny w moich włosach i umyć ręce. Później zerkam przez drzwi do pokoju, kochankowie zniknęli, więc po cichu wchodzę do salonu kierując się w stronę hałasu. Nie. Nie hałasu. Piekła.
Mrugając próbuję ogarnąć scenę przed mną z niedowierzającymi oczami. Nie wiem, co się wydarzyło, ale coś. Na pewno. Się. Wydarzyło. Wszędzie leżą pióra z porozdzieranych
poduszek. Szkło trzeszczy pod moimi stopami, kiedy idę. Ludzie przepychają się, niektórzy są
pijani i spanikowani jakby próbowali się przed czymś ratować. A potem go widzę. Justin „Riptide” Bieber, najseksowniejszy żywy mężczyzna, przewraca wszystko na swojej drodze i krzyczy z całych sił.
- Co jej kurwa o mnie powiedzieliście?! Gdzie ona kurwa jest?! -Pete, już teraz bez marynarki i bez krawata, próbuje go uspokoić. Justin rzuca kryształową karafką w ścianę z niesamowitym hukiem, a ludzie krzyczą zarówno ze strachu i śmiechu.
Riley nadal próbuje wyprowadzać ich przez otwarte drzwi apartamentu.
Moje upicie momentalnie znika, a przynajmniej spada o pięćdziesiąt procent i jestem prawie trzeźwa z szoku. Wkraczam do akcji i zaczynam popychać w stronę drzwi wszystkie ciała z jakimi wchodzę w kontakt.
- Wyjdźcie, wyjdźcie, wyjdźcie!- Krzyczę jak jędza. - Justin słyszy mój głos, obraca się i widzi mnie. Jego oczy połyskują czymś zdziczałym, gdy rzuca lampą, którą trzyma w ręce. Rozbija się za nim wielką eksplozją szkła, a on rusza w moim kierunku. Pete chwyta go i desperacko ciągnie za ramię.
- Widzisz, chłopie? Podpisała kontrakt, pamiętasz? Nie musisz demolować hotelu, stary. -Kiedy Justin wpatruje się w moje oczy z czystym bólem, Pete wbija mu coś w szyję i jego powieki zamykają się. Jego głowa zwisa w przód, a ja nieruchomieję w całkowitym przerażeniu. Chmury
zdumienia pochłaniają każdą racjonalną myśl, kiedy próbuję przetworzyć fakt, że Pete, delikatny Pete, właśnie wstrzyknął coś w tętnicę szyjną Justina.
Riley dalej próbuje pozbyć się ludzi z pokoju, gdy Justin upada, a Pete próbuje oprzeć
go o najbliższą ścianę. Kiedy udaje nam się wyprowadzić ostatnią osobę, Riley zakłada sobie
jedno ramię Justina na szyję, Pete robi to samo z drugim. Stopy Justina ciągną się za jego
ciałem, gdy zaczynają przesuwać go w stronę głównej sypialni. Kiedy słyszę jego piękny męski
głos, teraz brzmi nie tylko na pijanego, ale też mega odurzonego. Dźwięk jest niski i ledwo  zrozumiały.
- Nie pozwólcie jej zobaczyć.
- Nie pozwolimy, Justin. - Jego głowa jest pochylona do przodu jakby nie miał siły jej wyprostować.
- Po prostu nie pozwólcie jej zobaczyć.
- Taak, stary, rozumiemy. -Lodowate przerażanie łapie moje wnętrze, gdy przesuwam się oszołomiona jak lunatyczka i idę za nimi do drzwi. Stoję w progu, rozdarta pomiędzy pójściem za nim, a moim dogłębnym zmieszaniem tym co się dzieje i jeszcze moją manią porządku. Błaga mnie, żebym zaczęła sprzątać cały ten przeklęty bałagan. Na dodatek jest też tequilę, która nadal sprawia, że czuję się jak osioł.
- Co mu jest?- Pytam Pete’a, gdy oboje wychodzą. Riley idzie do telefonu w salonie.
- Nic mu nie jest, ma tylko lekkiego doła.- Pete chwyta gałkę, by zamknąć drzwi.
Nagle łapie mnie troska i trzymam się ramienia Pete'a jakby od tego zależało moje życie.
- Nie wciskaj mi tego kitu. Czego mam nie zobaczyć?

    ~~ Ciąg dalszy nastąpi...

_______________________________________________________________________________

Z Justina niezły psychol :D
A co się mu dziwić chłopczyna jest zaborczy nad swoją kobietą  lol :D

Do następnego Miski!!

29 komentarzy:

  1. *.* czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. coooooo :O skończyłaś w takim momencie :O Tak długo czekałam na ta część , świetny pisz szybciutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny świetny świetny , nie wiem co powiedzieć , Justin chyba się wystraszył że mógł zrazić do siebie Brooke , czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty :) nie moge doczekać się kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  5. to napięcie mnie wykończy , super odcinek czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDOWNY!!!!!! CZEKAM NA KOLEJNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaj szybko kolejny, proszę! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurdeczki... Boski rozdział 😍😍 ja chce nexta ❤️

    OdpowiedzUsuń
  9. JEJU! NAJLEPSZE! To takie słodkie JEJCIA a zarazem seksowne jeju

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie... czego ma nie zobaczyć? Co Justin przed nią ukrywa? Ja chcę już kolejny. Codziennie wchodziłam po kilka razy i sprawdzałam czy nie dodałaś rozdziału. Czy można uzależnić się od czytania? Bo jeżeli tak to uzależniłam się od czytania tego tłumaczenia. Jak zobaczyłam teraz rozdział to od razu się uśmiechnęłam i jak najszybciej chciałam go przeczytać, a jednocześnie jak najdłużej. To się rozpisałam. Kocham cię i do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  11. KURWA NO NIE MOGĘ W TAKIM MOMENCIE?!?! TY MI DZIEWCZYNO ZYCIE NISZCZYSZ, JA NIE WYTRZYMAM TYLE DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU. JEZU KOCHAM TE FF. Nawet nie wiesz jak bardzo ci jestem wdzięczna za to, ze to tłumaczysz. Rozdział jak zwykle boski i jejku ta sytuacja z justinem na końcu anxusbausbajaahsuanka no ale musiałaś przerwać w takim momencie -,- Czekam na następny z niecierpliwoscią <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejciu! Ja chce więcej!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. dodasz dzis?:(

    OdpowiedzUsuń
  14. Proszę, proszę , proszę dodaj szybko następny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham to ff!!! Kiedy dodasz kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  16. Rodział BOSKI jak zwykle! Nie mogę się doczekać kiedy dodasz nn!!! Mam nadzieję, że jak najszybciej. Kocham <3 <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. 😂😂

    Uwielbiam , zaborczy to mało powiedziane ≧﹏≦

    Next next!!

    OdpowiedzUsuń
  18. 😂😂

    Uwielbiam , zaborczy to mało powiedziane ≧﹏≦

    Next next!!

    OdpowiedzUsuń
  19. 😂😂

    Uwielbiam , zaborczy to mało powiedziane ≧﹏≦

    Next next!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja się chyba popłacze jak nie zobaczę nowego rozdziału! Takie rzeczy?
    Jestem tak wciągnięta w to ff, że jak to czytam to się wyłączam!
    Coraz bardziej się denerwuje nie wiedząc o co chodzi!

    OdpowiedzUsuń
  21. OMG TY PICZKO MASZ NAPISAC NAJSZYBCIEJ TEN ROZDZIAL

    OdpowiedzUsuń
  22. Uzależniłam się od tego opowiadania i to poważnie !!! Chcę już następny rozdział nooo ...Justin i Brooke są tacy zarąbiści hahahaha
    Czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Justin jaki zaborczy ! Kurczaczki co tu się dzieje ?! hahaha
    Już nie mogę się doczekać następnego ...co się w nim wydarzy ?! Mam nadzieje że "coś" superaśnego! LOL

    OdpowiedzUsuń
  24. Przeniosę Was do Los Angeles, świata u schyłku dwudziestego wieku. Poznacie szóstkę przyjaciół, którzy postanowią założyć zespół, jeden z nich odejdzie, zastąpi go inny, o lepszej barwie głosu, co przyczyni się na sukces kapeli. Jest tam też dziewczyna, z talentem plastycznym, dzięki któremu najchętniej namalowałaby sobie świat, albo chociaż zamalowała ten obecny. Przeszłość i przyszłość będą ze sobą połączone tylko im znanymi więzłam. Czas obecny będzie bez znaczenia, zaistnieje lub zaniknie bez względu na odmierzające go zegary, odsłoni tajemnice lub przetnie losy ludzi, którzy nigdy nie powinni się spotkać.

    "Losie, okropny losie, co masz zamiar zrobić z ludźmi, których połączyłeś w nieodpowiednim czasie? Dlaczego dałeś im szczęście, a potem szybko odebrałeś? Czy aż taką wielką uciechę sprawia ci obserwowanie dwóch, samotnych serc, trwających w letargu? Czemu nie pozwolisz spotkać się im, choć na chwilę, aby znów mogli poczuć tą więź, splątać się przezroczystą nicią przeznaczenia?"

    http://we-are-a-broken-people.blogspot.com/ - zapraszam na bloga.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zajebisty dziewczyno!!!! Czekam na nexta :xd

    OdpowiedzUsuń
  26. Mega rozdział <3 i justin jaki wściekły mrr XDD czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  27. O kurwa! To było moce! Szczególnie końcówka. Jak mogłaś tak skończyć no??? Myślę, że Justin się zakochał i tyle.

    OdpowiedzUsuń