niedziela, 26 lipca 2015

13. Seattle jest deszczowe jak Nigdy.

 Po płaczu przychodzi śmiech!!
  Cieszyć się rozdziałem !! :)

Nawet Mel nie jest w stanie mnie rozweselić.
Rozmawiałam z moimi rodzicami i powiedziałam im że wszystko jest świetnie.
Zwłaszcza, że nie chcę by martwili się o Norę dopóki nie wymyślę jak sprowadzić ją do domu.
Już zanurzyłam się w temat i następny sezon w Podziemiu zacznie się w lutym przyszłego roku w Waszyngtonie.
Pewnie przyjmę ofertę pracy z Akademii Militarnej Seattle od czerwca z moimi uczniami. Ale jeśli to zrobię, to nie będę mogła pojechać w lutym szukać mojej siostry. To mi się nie podoba. A jeśli zdecyduję się ruszyć za Norą, to naprawdę nie wiem czy jestem wystarczająco silna, by znowu zobaczyć Justina w Podziemiu.
Melanie, która prześladuje Twittera, mówi, że wszyscy spekulują czy wróci do walk w przyszłym roku.
- Proszę. - Mówię jej teraz, gdy biegniemy, a ona znowu porusza ten temat.
- Proszę, nie rozmawiaj już o nim ze mną.
- Dlaczego nie? No, kurczaczku. Nigdy wcześniej nie miałaś miłosnego uczucia i fajnie jest w końcu porozmawiać o uczuciu, które nie jest moje.
- Po prostu nie rozmawiaj o nim ze mną, proszę! Ja go kocham, Melanie. Kocham go.
Nie jest tylko gwiazdą, jest dla mnie całym cholernym niebem. Jest słońcem i każdą planetą
w tej galaktyce. Boli mnie myślenie o nim, nie rozumiesz? -Na granicy łez, które w końcu uciszają Melanie, chwytam mojego iPoda i wkładam słuchawki do uszu. Jednak kiedy go włączam, nawet słuchanie muzyki wpływa na mnie, bo każda piosenka, którą słyszę sprawia, że zastanawiam się czy chcę zagrać ją jemu. Zdenerwowana tym jak bardzo zrobiłam się niestabilna, wkładam iPoda z
powrotem do przepaski na ramieniu i skupiam się na bieganiu, tap-tap-tap na ziemi. Teraz, kiedy słońce wznosi się coraz wyżej i okrążamy narożnik mojego budynku, widzimy czarnego Escalde zaparkowanego tuż przed moim budynkiem.
Truchtamy w jego stronę, i gdy się zbliżamy drzwi otwierają się i wysiada z niego mężczyzna w czerni, który wygląda bardzo podobnie do Pete. Potem następny, który mógłby być Rileym.
I nagle staje przede mną piękny, zdrowy i witalny Justin Bieber. Widzę jego połyskujące ciemne włosy, seksowną chłopięcą twarz, lekki zarost i idealne mięśnie. Moje serce zatrzymuje się.
Przestaję biec. Przestaję oddychać. Przestaję istnieć.
Mój mózg robi się pusty, płuca zamykają się, uszy wyłączają. Patrzę na niego. A on patrzy na mnie.
I kiedy tak spoglądamy na siebie, moje oczy na jego oczach, jego na moich, moje serce zaczyna znowu bić wybuchając emocjami.
Rzuca się i biegnie do niego, wbija się w niego, eksploduje w nim i chociaż patrzenie na tego mężczyznę boli jak otwarta rana, wszystkie moje zmysły budzą się do życia i nie mogę oderwać od niego wzroku. Nawet jeśli od tego zależy moje życie. Mam w brzuchu osobiste święto z okazji 4 Lipca, gdy czuję jak Melanie popycha moje plecy i zaczynamy iść w ich kierunku wolnym krokiem.
Denerwującym krokiem. Czuję jakby cały świat przesuwał się teraz w zwolnionym tempie. Mój każdy krok zajmuje wieki.
Justin wygląda na takiego… ogromnego kiedy się zbliżamy. Większego niż samo życie i nie mogę uwierzyć, że ta uderzająca istota była kiedyś trochę moja.
Zła strona jest taka, że moje ciało nie potrafi rozróżnić, że on już nie jest mój i wszystkie moje pory wydają się być przyciągane do niego jak magnes. Jakby wszystkie myślały, że on nadal należy do mnie.
- Jasna cholera, ale ten facet jest gorący. - Mówi Melanie przy moim boku.
Potakuję bezradnie, gdy spijam go kilka razy od głowy aż po palce u stóp. Coś pędzi przeze mnie tak jakby to był pierwszy łyk wody od tygodni gdy jestem całkowicie odwodniona.
Drżenie oplata się wokół mojego serca. Wiem, że nie ma żadnej wątpliwości, iż jestem w nim tak samo zakochana jak wcześniej. I to jest nic, nic w porównaniu do tej chwili, tej sekundy, gdy przelotnie, prawie leniwie uśmiecha się do mnie.
- Panno Dumas?- Mówi Pete szczerząc się, gdy podchodzimy.
- Wierzymy, że to należy do pani? -Wskazuje w stronę Justina, który obserwuje mnie ze znudzonym uśmiechem, który powoli znika, gdy mi się przygląda. Mój tętno tak szaleje, że słyszę go w moich uszach, a potem dociera do mnie, że jeszcze jedna postać wysiada z samochodu. Kobieca postać, która wygląda jak… Nora. Mrugam, moje serce zatrzymuje się.
- Nora?
- Nora?- Powtarza Melanie brzmiąc jeszcze głupiej niż ja.
- Chcieliśmy się tylko upewnić, że bezpiecznie trafiła do domu. - Mówi Pete.
- Nora?- powtarzam i teraz naprawdę brzmię głupiej od Melanie.
- To ja!- Wygląda żywo i jak kiedyś, gdy podchodzi i przytula mnie. Trzęsie się z podekscytowania tak samo jak ja.
- To ja, starsza siostro! Wróciłam. Byłam na odwyku. Pete mi pomógł. - Wyjaśnia w pośpiechu.
- I usunęłam tatuaż.- Pokazuje na swój zaróżowiony policzek.
- Czułam się taka malutka, kiedy patrzyłaś na mnie tamtego dnia, Brooke. Czułam się taka malutka i taka… brudna.
- Nie! Nie, nigdy! - Zaskoczona przyciągam ją ponownie w moje ramiona. Nadal jestem oszołomiona i nie wierzę, że moja mała siostrzyczka jest w moich ramionach, a potem Melanie łapie ją i daje trochę Mel...miłości.
-Nora!! Nora Kamora Lalora Krejzora!- Przytula ją i okręca dookoła ściskając, a ja obracam się, by spojrzeć na trzech mężczyzn przede mną. I skoro nie jestem w stanie odezwać się do tego, z którym tak naprawdę chcę porozmawiać, mówię do Pete’a.
- Pete, co się dzieje?
- Niespodzianka. - Mówi ruszając brwiami i pokazując na Norę.
- Świetnie się spisała. To taka słodka dziewczyna. - Dalej gapię się zniecierpliwiona, a on potakuje na Justina, który właśnie włożył ręce w kieszenie swoich jeansów. Jego oczy nieustannie pożerają mnie od góry do dołu przez co uświadamiam sobie jeszcze bardziej, że mam na sobie strój sportowy. Sposób w jaki ściska mój tyłek, piersi i uwydatnia mój rozrastający się brzuch od jedzenia ciemnej czekolady na
poprawę humoru. To całkowicie frustruje moje sercowe rozterki.
- Tej nocy, gdy Justin poszedł walczyć ze Skorpionem, Skorpion zaproponował twoją siostrę w zamian za mistrzostwo. I Justin się zgodził. - Mówi mi potem Pete.
Przez chwilę stoję nieruchomo. Jestem pusta, bardzo zbita z tropu i chwieję się. Kiedy moje zdezorientowane oczy odnajdują wzrok Justina, czuję jak przebiega mnie prąd od intensywności jego spojrzenia. Potem zaczynam główkować.
- Masz na myśli, że zgodził się… przegrać?- Dla Nory? Nie, nie dla Nory, idiotko. Dla ciebie.
Potężna emocja przeszywa moje ciało, ulokowując się niczym paląca kula światła w moim mózgu. Oświetla mnie wagą czegoś, co wydaje się być niemożliwe, ale co właśnie powiedzieli, że jest prawdą.
Chwilowo kręcę głową i przypinam się bezradnie tych boleśnie znajomych karmelowych oczu o długich rzęsach. Mój puls przyspiesza z zdezorientowanym niedowierzaniem. Wojna emocji rozgrywa się we mnie, gdy dziwne i zaniepokojone myśli mkną przez mój umysł zaciskając się wokół serca.
-Zrobiłeś to dla… Nory?- Pytam Justina bez tchu.
Jego twarz jest taka piękna, że po prostu chcę złapać za jego nastroszone włosy i całować do nieprzytomności, ale w tej chwili uważam, że nawet nie zasługuję na to, aby ten mężczyzna stał przede mną. Mężczyzna, który patrzy na mnie i nie mówi mi jaką jestem idiotką za to, że zostawiłam go w taki sposób. Czując się, boleśnie upita w środku, co nie jest idealnym odczuciem, kiedy powiedziano ci, że twoja siostra szczęśliwie wróciła do domu, siadam na schodach prowadzących do mojego małego budynku. Jestem trochę oszołomiona moim otępieniem, kiedy gorliwie próbuję odgonić studnię łez, które grożą spłynięciem.
Pete bierze zieloną torbę sportową z tylnego siedzenia Escalde i idzie do środka z Norą.
- Pozwól, że ci to zaniosę, Noro. -Zostałam z Riley’em, którego wzrok skacze niczym piłeczka ping pong-owa między Melanie, a mną. Zostałam też z Justinem. Z moim Justinem. Z Justinem, którego opuściłam w szpitalu. Z tym, którego uwielbiam. Z tym, za którym szaleję. Z tym, któremu rozdarto ciało i upokorzono z powodu mojej siostry. Dla mnie.
Ładunek bólu zbiera się w moim gardle i ledwo ją wytrzymuję. Jest taki przystojny, taki znajomy, że czuję się jak więzień w moim własnym ciele, które krzyczy, żebym dotknęła to, co miałam przez tygodnie. Widzi to jako moje. Jego duże ręce są nadal głęboko zakopane w jeansach i zastanawiam się czy może też nie ma takich problemów jak ja? Ale w jego minie widać pochmurność, która rzadko jest
obecna, gdy ma karmelowe oczy. A są tak karmelowe, że tonę w nich.
Obejmuję się ramionami i opuszczam głowę, gdy wstyd dalej buduje się we mnie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Że oddałeś walkę dla… niej? -Nawet nie umiem powiedzieć 'mnie'. Czuję się okropnie. Ale Justin odzywa się łagodnie:
- Masz na myśli ciebie. - Riley wtrąca.
- Brooke, ja też nie wiedziałem. Ani Trener. Tylko Pete wiedział. To on znalazł go tamtej nocy i pomógł odeskortować twoją siostrę podczas, gdy Justin oddał zwycięstwo. -Moje oczy przesuwają się na twarz moich marzeń i mój głos zniża się, gdy ból tego, co zrobił wnika w moje pory.
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku?- Patrzę na niego, jego oczy są karmelowe, płoną emocjami, kiedy potakuje. Jest zły na mnie. Chyba. Nie wiem.
Czuję jakby uderzono mnie w brzuch, gdy patrzę na niego, ale w tym samym czasie, tylko to chcę robić.
- Co ta strata oznacza teraz dla ciebie?- Pytam go. O Boże, tak bardzo tęskniłam za moimi Justinem, kiedy na niego patrzę, na te idealnie karmelowe oczy, piękną twarz, to czuję wodę w oczach.
Myślę, że też ma problemy z mówieniem, bo panuje cisza.
Brutalna i niespodziewana rozpacz przepływa dziko przeze mnie, gdy patrzę na tego zaskakującego, nieprzewidywalnego mężczyznę, stale zmieniającą się tajemnicę Justina Bieber'a. Nagle nic na świecie nie zranił mnie bardziej niż posiadanie go, a potem stracenie.
- Strata? Poza tym, że jesteśmy biedni?- Odpowiada w końcu Riley, bo wygląda na to, że ani Justin ani ja nie przemówimy. Chichocze trochę za głośno i przeczesuje włosy do tyłu.
- Ma tylko kilka milionów, żeby przetrwać ten rok. Robimy wielki powrót, kiedy zacznie się nowy sezon. Fani Justina domagają się rekompensaty.
- Masz lojalnych fanów, co?- Pytam cicho kierując moje pytanie do Justina i przypominam sobie kwiaty, które dali mi na jego życzenie. Znowu czuję się omdlała i podekscytowana.
W tej chwili wydaje mi się jakbym czekała całe życie, by znowu z nim porozmawiać. Z moim partnerem do biegania i przyjacielem, z moim kochankiem. Z moją miłością.
- No, czas na nas.- Riley poklepuje Justina po plecach i moje wnętrze odczuwa ból.
- Właściwie, Brooke, to jesteśmy tutaj też dlatego, że szukamy rehabilitanta sportowego na nadchodzący sezon. Dobrze jest zacząć wcześniej trenować. - Mówi Riley wyjmując coś z tylnej kieszeni.
- Gdybyś była zainteresowana to z tyłu jest numer pana Bieber'a. Jest tam też adres hotelu, w którym się zatrzymujemy. Wyjeżdżamy za trzy dni. - Obserwuję jak Riley wsiada do samochodu, potem Pete wychodzi z mojego mieszkania i żegna się.
Patrzę na Justina, a on patrzy prosto na mnie i wśród wszystkich emocji jakie widzę w jego oczach, nie mogę zdecydować, która jest najmocniejsza. Dostaję gęsiej skórki w cichym błaganiu jego dotyku. Dygotam na wspomnienie jego odcisków, sposobu w jaki przesuwał po mnie językiem. Mój ciemnowłosy lew. Liżący mnie i poskramiającego. Moje serce boli, kiedy tak patrzymy na siebie, ale żadne z nas nie mówi mimo tego, że tysiąc rzeczy wisi nad nami.
- Dobrze wyglądasz, Justin.- Mówi Melanie ze słonecznym uśmiechem. Zaszczyca ją widokiem tych dołeczków, które mnie zabijają, a potem jego oczy wracają do mnie i dołeczki znikają.
- Wiesz, gdzie mnie znaleźć.- Wsiada do samochodu i odjeżdża zostawiając szlak gęsiej skórki na całej mojej skórze.
Melanie wchodzi do środka pierwsza, ale ja zostaję na zewnątrz pod słońcem… przetwarzając.
Potem wchodzę do mojego mieszkania i moje serce puchnie na dźwięk podekscytowanego głosu Nory, który przypomina mi, że ona tutaj jest. Nagle moje mieszkanie brzmi jak akademik pełen śmiejących się przyjaciół i to wszystko przez Justina.
- Naprawdę myślę, że on mnie lubi!
- Nora!- Wchodzę do eklektycznego salonu. - Dzięki uprzejmości darmowych umiejętności dekoratorskich Melanie i znowu przytulam moją siostrę w niedźwiedzim uścisku, gdzie to ja jestem niedźwiedziem.
- Niech no na ciebie spojrzę. Wszystko w porządku? - Badam ją od stóp do głów i przyznaję, że dobrze wygląda. Różane policzki, olśniewający szeroki uśmiech. Obcięła tą złotą burzę w uroczego boba sięgającego jej elfich uszu i widać kolor na jej słodkich, uśmiechniętych ustach. Wygląda na smuklejszą i zdrową, a ożywienie w jej oczach oczarowuje mnie. To jest Nora, którą pamiętam. Moja siostrzyczka.
Ściska moje ręce i potakuje empatycznie splatając radośnie swoje chłodne palce z moimi.
- Nora opowiadała mi jak Justin walczył o nią ze Skorpionem.- Melanie rozszerza oczy patrząc na mnie i potakuje znacząco.
- Uważa, że Justin jest bardzo gorący przez to jak walczył o nią ze Skorpionem. - Podstępna nuta zazdrości owija się wokół mojego brzucha.
– Och. Oczywiście. -Nora może widywała go przez ostatnie cztery tygodnie, a myśl, że jakakolwiek kobieta upajała się jego uśmiechami i głosem, kiedy ja odmawiałam sobie tego, sprawia, że jest mi
trochę niedobrze.
- Brooke, powinnaś była go widzieć. - Wybucha Nora nieświadoma mojej wewnętrznej sala tortur zwanej 'sercem'.
- Wtargnął do naszych wynajętych pokoi i powalił dwóch mężczyzn, a potem od razu zaczął walić w twarz Benniego, non stop. Tak mocno wbił ołówek w jego tatuaż, że całkiem się zdeformował.
- Chwila! Kim do diabła jest Benny?- Pyta Melanie.
- Skorpion!- Wyjaśnia Nora, jej uśmiech jest bardzo zadowolony. Poważnie, nadal patrzę na nią w podziwie, bo wygląda jak inna osoba w porównaniu z tą naćpaną, czerwonowłosą dziewczyną z tatuażem skorpiona w japońskiej restauracji. Cuda jakich może dokonać miesiąc odwyku. I mój ciemnowłosy wojownik…
- Och! Benny jest Skorpionem, czaję! - Mówi Mel przewracając oczami.
- Justin był jak diabeł wypuszczony z piekła, nie przestawał uderzać. Benny nie był w stanie go powstrzymać i ciągle krzyczał, żeby trzymał się z daleka od jego dziewczyny, że nie wyjdzie bez tego, czego chciała jego dziewczyna. Padła tona brzydkich słów, a potem Bennemu udało się go zatrzymać i zaoferował mnie. Powiedział, że jeśli przestanie, to uwolni mnie w zamian za mistrzostwo. Potem Justin spojrzał na mnie i zapytał czy jestem twoją siostrą, a ja przytaknęłam. Więc zgodził się. Nawet się nie zawahał. Chciał wyciągnąć mnie stamtąd tej samej nocy, ale Benny powiedział, że będę w zamknięciu dopóki Justin nie dostarczy zwycięstwa, więc Justin zadzwonił po Pete’a, żeby po mnie przyjechał. Pete zabrał mnie do ośrodka odwykowego w Connecticut, a Justin opłacił cały mój pobyt, a potem wysłał Pete’a, by mnie stamtąd odebrał. -Upadam na krzesło i nie potrafię utrzymać się prosto, moje oczy są chaosem. Po tych wszystkich łzach, które wypłakałam, czuję jakbym dalej mogła wypłakać całe wielkie jezioro. Przez Justina Bieber'a I przez siebie. I przez niedocenienie kogoś, kto wierzyłam, że zrobił coś złego, a tak naprawdę zrobił dla mnie najlepszą i najbardziej niewiarygodną rzecz. Kiedy Justin jest czarny, robi dużo złych rzeczy, a przynajmniej tak mówią. Ale a nie to, a niech to, jak dobrze postąpił z Norą. Dla mnie. Wiem, pomimo romantycznej strony Nory, że to dla mnie walczył. Dla mnie i dla tego kogo kocham, kogo obiecał chronić jak swojego w noc, gdy zdemolował całą restaurację hotelową.
Pamiętam jaki był dumny podczas walki, gdy przyjmował każdy cios. Jak musiało go boleć, że nie mógł oddać! Tylko Justin wie jak to robić. Jest wojownikiem z całego serca.
Nawet w jego oczach widziałam nieugiętość. Ledwo się kontroluje, gdy jest sprowokowany i pomyśleć o tym, że powstrzymywał się, gdy robiono mu taką krzywdę, tylko dla mnie. Dla mojej siostry.
Coś klika w moim umyśle i moje serce puchnie aż do momentu, w którym wydaje mi się, że wybuchnę z cierpienia i emocji. Jestem zbombardowana myślami o pierwszej nocy, gdy zobaczyłam tego mężczyznę. Połyskujące oczy, złota opalenizna, nastroszone włosy, żartobliwa twarz i twarde męskie ciało.
- Twoje imię. - Warczy dysząc i patrzy na mnie swoimi dzikimi oczami.
- Emm, Brooke.
- Brooke co?- Mówi ostro, a jego nozdrza drgają.
Drżąc z wysiłku uwalniam swoją rękę i zerkam z lękiem na Mel, który nadchodzi za nim z szeroko otwartymi oczami.
- Brooke Dumas. - Mówi i potem, ku mojemu rozgoryczeniu, radośnie wykrzykuje mój numer komórkowy. Kąciki jego ust unoszą się i spotyka mój wzrok.
- Brooke Dumas.- Właśnie zerżnął moje imię tuż przede mną. I przed Mel. Robi krok do przodu i jego wilgotna ręka wślizguje się na mój kark.
- Brooke. - Warczy łagodnie i znacząco przy moich ustach, a potem odsuwa się z uśmiechem.
- Jestem Justin.

O Boże, wiedziałam, że moje życie się zmieni. Nie wiedziałam tylko jak bardzo.
Kocham. Tego. Mężczyznę.
Tak, jest mężczyzną, który będzie trudny, dwubiegunowy i zapalający się. Jest silny i jest dumny i nie spodziewam się, że będzie mnie błagał.
Ale chociaż pewnie nie będzie mnie błagał, żebym wróciła, przynajmniej nie prosi mnie, bym błagała o wybaczenie za bycie tchórzliwym gównem i zostawienie go, gdy leżał w szpitalu podłączony do aparatury.
Czując rozwijające się w brzuchu prawdziwe poczucie radości po raz pierwszy od tygodni, spoglądam w dół na adres napisany na wizytówce i moje wnętrzności poruszają się w oczekiwaniu.
Chce być moim prawdziwym, nie moją przygodą. Nawet, kiedy będzie najprawdziwszą rzeczą w moim życiu, to wiem, że nadal będzie przygodą. Bo to on.
Ekscytujący skok na bungee...swobodny upadek…cały rok Olimpiady dla mnie…tak będzie wyglądało kochanie go. Zastanawianie się, kiedy zrobi się mroczny…całe to pchanie, ciągnięcie i rezonowanie z nim… takie będzie. I nagle tylko o tym mogę myśleć.
Nagle, moje chore kolano jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie przed pobiegnięciem za nim.
Chcę tej pracy, którą mi oferuje. Chcę być z moją dużą, szaloną, seksowną męską bestią i nikogo nie będę za to przepraszać. Jest dwubiegunowy i szaleję za nim.
Nigdy nie powiedział, że mnie kocha, ale wrócił po mnie. Oddał mi moją siostrę.
Stracił swoje bogactwo, walkę i leżał nieprzytomny w szpitalnym łóżku. Przeze mnie.
- Noro, zadzwonię do mamy i taty, żebyś mogła spędzić z nimi trochę czasu. Chciałabyś?
- Tak, Brooke. Myślałam o tym, co powiedziałaś i chcę skończyć studia. Mel zgadza się.
- Och, taak! Noro, studia to miejsce na gorących facetów, dziewczyno!  To coś, czego na pewno nie chcesz przegapić. - Dodaje w totalnym podekscytowaniu nadal cała spocona i zaczerwieniona od naszego biegu. Siadam obok Nory i mówię jej.
- Chodzi o to, że może nie być mnie w pobliżu przez jakiś czas. Moja nowa praca będzie wymagała podróży.
- Nowa praca?- Wtrąca Melanie, a potem jej jasnobrązowe, lśniące brwi marszczą się.
-Gadaj, Brookey! - Grozi.
- Mel. Dostanę pracę, której chcę z mężczyzną, którego potrzebuję. - Przyznaję się.
- Masz na myśli, że wracasz do mężczyzny, którego potrzebujesz z pracą, której chcesz. -Poprawia.
- To bez różnicy!- Śmieję się rzucając w nią wizytówką.
- Dostanę z powrotem moją pracę.
- Z Justinem?- Pyta Nora.
- Noro, twoja siostra jest, mimo tego, że nie jest typem, który tak się gubi to jest po uszy, szalenie zakochana w tym facecie. A on goni za nią od miesięcy. - Mówi jej Mel oddając mi wizytówkę.
Obie obserwujemy jej reakcję, jej usta otwierają się w zaskoczeniu, kiedy wskazuje na siebie.
- Och. Myślałyście, że ja…? Nie mówiłam, że Justin chce mnie. Powiedziałam, że Justin jest super gorący, ale mówiłam o Pete.
- Pete!- Śmieję się z zadowolenia i ulgi, a potem znowu ściskam ją ramionami.
- Och, Pedro to świetny facet. Jeśli wrócę do pracy, to mam przeczucie, że będziesz go widywała.
- Brooke, zdaję sobie sprawę, że zawsze byłam trochę zbyt…romantyczna, ale to, co on zrobił.- Mówi mi z poważnymi oczami.
- Mówię o Justinie… Brooke, nigdy, przenigdy nie widziałam człowieka, który tak o kogoś walczył.
- Potakuję zamykając oczy i trzymam jedną rękę wokół jej ramion dopóki Melanie nie krzyczy.
- Kanapka!- I przychodzi przytulić mnie z drugiej strony aż obie prawie zabijają mnie miłością.
- Często będziesz sprowadzała mnie do siebie?- Mruczy mi do ucha Mel, gdy się odsuwa.
- Was obie. - Obiecuję. Nawet, jeśli będę musiała oszczędzać na to jak szalona.

~~~~

Trzydzieści sześć godzin później ulokowałam Norę z mamą i tatą. Ciągle pytają ją o te krokodyle. Biedna Nora będzie musiała teraz zapłacić za wszystkie swoje kłamstwa, kiedy pytają ją o kulturę indiańską, wieżę Eiffel’a i dzieła sztuki.
Melanie pomogła mi spakować się i była trochę płaczliwa, gdy machała do taksówki, ale ciągle jej powtarzałam jej tak:
- To nie na zawsze! Sezonowo, ty mała płakso. I będę cię sprowadzała jak szalona. -Mój głos był pewny, ale szczerze, nawet nie wiem jak pójdzie moje dzisiejsze spotkanie, rozmowa o pracę czy jak to się będzie nazywało. Wiem tylko, że jadę do Justina i moje ciało już jest polem bitwy pożądania, strachu, tęsknoty, miłości, potrzeby i żalu.

Nie jestem pewna, którego Justina dzisiaj dostanę. Wiem tylko, że Justin Bieber nie jest mężczyzną, z którym ludzie planują długotrwałe związki. Jest magnesem na kobiety i kłopoty. Ma też ciemną stronę, którą nie łatwo kontrolować. Jest moją bestią. Moim mrokiem i moim światłem. Jest mój.
Nie ma po prostu takiej opcji, żebym z nim nie była.
- Jesteśmy tak cholernie szczęśliwi, że cię widzimy! Przytuliłbym cię gdybym nie bał się, że później stracę szyję. - Mówi Riley, kiedy widzi mnie na progu i szczerzy się tak mocno, że jego serferskie oczy wydają się rozświetlać w prawdziwej radości.
- Hej, myślałam, że jesteście biedni. Biedni ludzie nie wynajmują apartamentów prezydenckich.- Mówię wchodząc i zostawiam torby przy drzwiach.
- Biedni na wcześniejsze standardy Justina.- Podchodzi Pete i zanosi moje torby do jednego z pokoi.
- Wydaje kilka milionów rocznie, więc naturalnie musi tyle produkować, ale sprzedał dom w Austin i w tej chwili pracujemy też nad otrzymaniem jakiegoś poparcia.
Potakuję i zerkam z tęsknotą na sypialnie zastanawiając się czy jest tutaj. Kiedy chłopcy wprowadzają mnie do salonu, w końcu się łamię i mówię.
- W porządku, więc muszę wiedzieć czy pan Bieber nadal jest zainteresowany moimi usługami? Jako specjalistki do rehabilitacji?
- Oczywiście. - Zapewnia Pete siadając na kanapie i bawiąc się krawatem, jak zawsze.
-Chce skupić się na tym, co ważne. Chce ciebie i był bardzo konkretny mówiąc, że nie chce nikogo innego. -Śmieję się, a potem smutnieję, kiedy widzę, że oboje gapią się na mnie jakbym była spadającą gwiazdą, którą właśnie złapali.
- Chłopcy. - Mówię przewracając oczami.
- Nie bądźcie tępi. Jest tutaj? Kazał wam torturować mnie w nieskończoność?
- Nigdy!- Oboje śmieją się, Pete pierwszy poważnieje i jego mina robi się ponura.
-Przez te ostatnie dni przeszedł z tysiąc mil. Teraz poszedł pobiegać. - Podtrzymuje mój wzrok w udręczony sposób, jego głos ścisza się znacząco, kiedy siada i opiera się na kolanach.
- Twój list, Brooke. Przeczytał go z tysiąc razy. Nie chce z nami rozmawiać. Nie wiemy, co czuje.
- Dosięga mnie odgłos zamykanych drzwi i kiedy skaczę na nogi, tracę oddech.
Na drugim końcu pokoju, cały pokryty potem, stoi powód, dla którego jestem gotowa postawić wszystko na moją miłość do niego. Moje serce na chwilę przestaje bić, a potem wskakuje na najwyższe obroty, bo właśnie tak działa na mnie ten mężczyzna. Biegnę do niego sprintem, nawet kiedy stoję nieruchomo.Jego włosy są idealnie rozczochrane i stoi tam, bóg seksu moich snów, mój
karmelowooki- czarnooki diabeł moich snów. Patrzy na mnie, potem na Pete i Riley’a, a następnie zaczyna iść w moją stronę, dywan tłumi dźwięk jego nowych butów do biegania. Widzę jak emocje zmieniają się w jego oczach. Zaczyna się od zaskoczenia z nutką złości, a potem to już czysta, gorąca do czerwoności potrzeba.
Nie wiem jak długo patrzę na niego, ale tak długo aż czuję jak chemia iskrzy w powietrzu jakby coś nierealnego i elektrycznego skakało między nami. Jego pierś unosi się i opada. Dzika, desperacka potrzeba zmniejszenia emocjonalnej odległości między nami powoduje, że boli mnie w klatce piersiowej.
- Justin, chciałabym z tobą porozmawiać, jeśli masz chwilę.
- Tak, Brooke. Ja też chcę z tobą porozmawiać. -Jego płytki ton nie pomaga mojej szybko zanikającej pewności siebie, ale idę blisko za nim. Lekki zapach jesieni zmieszanej z powiewem oceanu przylegający do jego skóry powoduje, że robi mi się strasznie gorąco. Prawie dostaję zeza z pożądania, gdy wprowadza mnie do głównej sypialni.
Zamyka drzwi za sobą i obraca się do mnie. Uderzenie gorąca strzela we mnie, gdy owija gorącą, dużą dłoń wokół mojej szyi i pochyla się aby powąchać mnie. Pokonana przez zaborczy gest jego nosa zakopanego w moich włosach, gdy zaciąga się długo i głęboko, łapię jego T-shirt wszystkimi palcami i zanurzam w niej twarz pragnąc go.
- Proszę, nie puszczaj mnie. - Błagam. Uwalnia się z mojego chwytu i puszcza mnie prawie tak jakby był poirytowany tym, że w ogóle mnie chwycił.
- Jeśli tak bardzo mnie pragniesz, to dlaczego odeszłaś?- Odbiera mi odwagę, gdy obserwuje jak siadam na ławce w nogach łóżka i krzyżuje swoje potężne ramiona. Jego brwi są zmarszczone, gdy rozstawia szerzej nogi, jego postawa jest prawie groźna.
- Powiedziałem coś, kiedy byłem w manii? - Nagle przypomina mi się każde niesamowite wspomnienie i chwytam się jednego.
- Chciałeś zabrać mnie do Paryża.
- To coś złego?
-I kochać się ze mną w windzie.
- Tak?
- I wziąć mnie w moich różowych spodniach. - Przyznaję i niespodziewane ciepło wspina się po moich policzkach. Dalej patrzy na mnie, jego twarz jest nieczytelną maską. Jego ramiona są tak mocno
skrzyżowane jak gdyby przytrzymywał swoje szalejące emocje. Trzęsę się, bo nie mogę określić czy spojrzenie w jego oczach jest miłością czy nienawiścią. To jest konsumujące.  Pożera mnie.
- Zapomniałaś o tej części, kiedy graliśmy sobie nawzajem piosenkę. - Mówi do mnie cichym mruknięciem. Uświadomienie sobie, że prawdopodobnie pamięta czuły sposób w jaki kochał się ze mną sprawia, że palące uczucie w mojej piersi szybko rozchodzi się do mojego gardła.
Wstrzymuję oddech w cichym szoku, gdy sięga po moją rękę i bierze ją w swój suchy, mocny uścisk podnosząc moje palce do ust.
Moje serce przyspiesza, gdy zostaję na moim miejscu i obserwuję w przepysznej agonii jak obraca moją rękę w swoim uchwycie. Patrzy na środek mojej dłoni, a potem pochyla się, przykłada język do mojej skóry i delikatnie liże mnie.
- To zdjęcie bardzo mnie rozzłościło, Brooke. - Chrypi w moją skórę przesuwając swój mokry język po wrażliwych nerwach mojej dłoni.
- Kiedy należysz do kogoś… nie całujesz nikogo innego. Nie całujesz jego wroga. Nie okłamujesz go. Nie zdradzasz go. -Mój system wraca do życia z rykiem, gdy jego zęby podgryzają moją dłoń. Mój głos drży.
- Przepraszam. Chciałam cię chronić, tak jak ty chronisz mnie. Justin, nigdy więcej nie zrobię niczego za twoimi plecami. Nie odeszłam dlatego, że byłeś maniakalny, po prostu nie chciałam wprowadzić cię w manię albo doła z mojego powodu. -Potakuje ponuro przeczesując mnie szybkim, wygłodniałym spojrzeniem i opuszcza rękę na moje kolana.
- Więc może coś mnie ominęło. Bo nadal nie rozumiem dlaczego do kurwy nędzy, zostawiłaś mnie, kiedy cię potrzebowałem! -Ból w jego głosie porusza we mnie czułą strunę i oczy momentalnie mnie pieką.
- Justin, przepraszam!- Płaczę nieszczęśliwie.
Warczy pobudzony, potem wyciąga z jeansów przewieszonych przez krzesło w kącie list, który napisałam. Papier jest tak pognieciony i podarty na środku od częstego czytania.
- Mówiłaś poważnie pisząc to do mnie?- Kiedy słyszę jego zwarty, zmartwiony głos, małe włosy na moim ciele unoszą się.
- Którą część? - Chwyta papier, otwiera go zamaszyście i wbija gruby palec w słowa:
Kocham cię, Justin.
Potem znowu gniecie go w pięści obserwując mnie w gniewie i rozpaczy. Moje serce ściska się, gdy uprzytamniam sobie, że nawet nie umie powiedzieć tych słów na głos.Kto kiedykolwiek powiedział mu, że go kocha? Ja. W liście.
W tysiącu piosenek. Ale nie na głos.
Nawet jego rodzice chcieli jedynie pieniędzy. Nigdy go nie zaakceptowali ani nie obdarzyli go miłością, na którą zasługiwał. A ja? O Boże, zostawiłam go. Tak jak wszyscy inni.
Szybko potakuję w górę i w dół z zaciśniętym gardłem, a jego szczęka jest ściśnięta jak kamień. Jakby powstrzymywał jakieś dzikie uczucie.
- Powiedz to. - Szepcze ochryple.
- Dlaczego?
- Muszę to usłyszeć.
- Dlaczego musisz to usłyszeć?
- Czy dlatego odeszłaś po walce? -Palące łzy wypełniają moje oczy.
W jego pytaniu słychać desperację i myślę, że tak bardzo chce to wiedzieć, bo to może być jedyny sposób, by był w stanie poradzić sobie z moim odejściem.
Surowy ból pojawia się na nowo w mojej piersi, gdy wyobrażam sobie jak budzi się w szpitalnym łóżku po tym, co dla mnie zrobił i dowiaduje się, że odeszłam. Kiedy mówiłam, że nigdy nie będę miała go dość…
- To dlatego, Brooke? Dlatego odeszłaś? Czy dlatego, że już ze mną skończyłaś? Myślałem, że masz więcej ducha walki, petardko, naprawdę. - Dziko obserwuje moją twarz, a ja czuję się tak samo dzika, kiedy patrzę na jego zapierające dech przystojne rysy i widzę lekką bliznę nad jego brwiami.
Dotykam jej z impulsu, i kiedy tylko moje palce łączą się z gojącą się skórą, słowa wypadają ze mnie.
- Kocham cię. Kocham cię.- Oddech zatrzymuje się w jego piersi, gdy kontynuuję w pośpiechu.
- Bardziej niż myślałam, że można kochać drugą istotę ludzką. Odeszłam, bo złamałeś mi serce wielokrotnie tej nocy, każdą z twoich kości. Odeszłam, bo już nie mogłam tego znieść! -Zamyka oczy i jego udręka sięga tak głęboko we mnie, że moje własne wyznanie otwiera mnie sprawiając, że robię się krucha. Słyszę jego poszarpany oddech i znowu boli mnie wspomnienie tego, co dla mnie zrobił, że uratował Norę. Opuszczam rękę i mój głos mocno się trzęsie.
- Nie chcę, żebyś jeszcze kiedykolwiek pozwolił, aby ktoś celowo cię zranił. Nigdy. Nawet dla mnie, Justin. Przenigdy. Jesteś za. Dużo. Wart! Słyszysz mnie? - Podnosi rękę i łapie moją twarz bardzo drżącymi rękami, przysuwa mnie do siebie, a ja drżę, gdy znowu czuję jego ramiona. Wali mi serce, bo wiem, że to pierwsza noc reszty mojego życia i chcę, żeby tak było.
- Zrobiłbym to dla ciebie tysiąc razy.- Wącha mnie, a ja wącham jego.
- Tysiąc. Milion.  Nie obchodzi mnie, że jestem upokorzony. Nie dbam o nic. Wiedziałem tylko, że byłaś
gotowa pocałować tatuaż tego skurwiela dla twojej siostry i musiałem ci ją oddać.
- Och, Justin, nie musiałeś niczego robić.
- Musiałem. I będę. I zrobiłbym to jeszcze raz. Przykro mi tylko dlatego, że jedynie Pete mógł wiedzieć. Został z nią w pokoju hotelowym z jednym z ludzi Benniego, a potem pomógł mi przetransportować ją, kiedy dostarczyłem zwycięstwo. Po prostu nie mogłem pozwolić ci mnie powstrzymać, Brooke.
- Nawet nie chciałeś na mnie spojrzeć…- Mówię zaciskając oczy.
- To było tak samo bolesne jak reszta tego, co się wydarzyło.
- Gdybym na ciebie spojrzał, nie udałoby mi się przez to przejść. - Jego głos jest szorstki z przekonania, a ja zakrywam twarz i próbuję nie myśleć o sposobie w jaki Skorpion cieszył się z poniżania mojego dumnego boksera. To sprawia, że chcę walczyć i płakać w tym samym czasie, kręcę głową. Jest cichy.
Potem puszcza mnie ze zbolałym dźwiękiem dochodzącym z jego głębi. Wstaje i chodzi po pokoju wpychając palce w swoje włosy niczym wściekłe pazury.
-Wiedziałem, że tak będzie. - Ciemne chmury ściemniają jego karmelowe oczy pod ściągniętymi
brwiami.
- To dlatego nie chciałem cię dotknąć. Wiedziałem, że oszaleję, jeśli cię dotknę. A teraz rozszarpuje mnie na wylot, żeby nie poprosić cię, byś była ze mną, kiedy wiem, że znowu zrobię coś, co cię cholernie zrani!
- Tak! Pewnie tak, idioto! I to będzie dla mnie przeklęty skok ze spadochronem i będę trzymała się mocno i po prostu skoczę z tobą, bo właśnie tak na mnie działasz. Szaleję za tobą. Moje życie bez ciebie jest do bani. Nie jestem tutaj z powodu pracy. Choć ją kocham, to ciebie pragnę. To dla ciebie przyszłam tutaj tej pierwszej nocy. Zawsze chodziło o ciebie. Chcę z tobą być, ale nie będę tego robiła jednostronnie. Chcę, żebyś też mnie kochał, Justin.Nigdy mi nie powiedziałeś, co do mnie czujesz!
- Jego oczy są jaskrawo-brązowe i zapalają się ogniem, który rozgrzewa całe moje jestestwo.
- Brooke, naprawdę nie wiesz? -Patrzę na niego, a on klęka na łóżku i trzyma moją twarz.
- Jezu, kiedy zobaczyłem cię tego pierwszego wieczoru w Seattle, czułem jakby wessało mnie do gniazdka elektrycznego. Byłem naładowany samym sposobem w jaki się do mnie uśmiechnęłaś, Brooke. Sposób, w jaki na mnie patrzyłaś z mieszanką bólu i podziwu, doprowadził mnie do szaleństwa. Obróciłaś się, żeby odejść i miałaś na sobie te bardzo ładne spodnie. Twój tyłeczek pokazał się, kiedy odchodziłaś, taki wystający i okrągły. Chciałem tylko dokończyć tą przeklętą walkę, żeby pójść za tobą. Przysięgam, że podczas wcześniejszej walki, walczyłem tylko po to, żebyś na mnie patrzyła. Żebyś mnie widziała. Żebyś zobaczyła, że jestem silny i mogę o ciebie walczyć, ochraniać cię. Marzyłem o całowaniu cię, kochaniu się z tobą. Planowałem to wszystko w mojej głowie, kiedy wyskoczyłem z tego ringu i poszedłem za tobą. Kiedy twoja przyjaciółka podała mi twój numer, wróciłem do hotelu i znalazłem pokój pełen dziewczyn, takich, które zawsze ma dla mnie Pete, i nie mogłem patrzeć na żadną z nich. Chciałem patrzeć w twoje oczy i sprawić, żebyś się do mnie uśmiechała.
- Wy googlowałem cię, zapisałem twój numer w telefonie i spędziłem całą noc rozmyślając o wszystkich sposobach, w jakie cię przelecę, gdy położę na tobie ręce. Wysłałem ci te bilety, by mieć pewność, że będę cię miał tej nocy. Ale potem zobaczyłem wideo z tobą, kiedy znowu cię wy googlowałem. To była twoja pierwsza próba do Olimpiady i kuśtykałaś ze swoim rozerwanym wiązadłem, płakałaś tak cholernie mocno, a ja chciałem tylko… ciebie. Chciałem spalić klawiatury tych idiotów, którzy komentowali mówiąc, że twoje życie się skończyło, że uderzyła cię depresja. Byłaś mną. Brooke. Mną. I chciałem pójść tam i pokazać im, że są idiotami i w tym samym czasie, chciałem tam kurwa wejść i przenieść cię przez tą cholerną metę. Mieliśmy niedługo wyjechać z miasta, a ja wiedziałem, że muszę
widywać cię częściej. Więc cię zatrudniłem. - Kiedy potwierdza, że widział moje wideo, prawie się załamuję, słabość dotyka mojego kolana. Momentalnie przypominam sobie nasz pierwszy lot i to jak Justin był pochłonięty oglądaniem mojego kolana. Dotykał go prawie z miłością, głaszcząc bliznę kciukiem. I jak mogę zapomnieć o tym jak wycierał mnie ręcznikiem i był bardzo pilny wobec mojego kolana tego dnia, kiedy jego fani obrzucili mnie jajkami?
- Próbowałem być z tobą wolny. Chciałem cię poznać i chciałem, żebyś ty poznała mnie i każdego dnia chciałem cię bardziej, Brooke. Tak bardzo. Nie mogłem cię dotknąć i ryzykować, że to zepsuję zanim dowiesz się o mnie. Chciałem, żeby zależało ci na mnie.  Chciałem zobaczyć czy mogłabyś mnie zrozumieć… Torturowałem się każdej nocy myśląc o tobie w twoim pokoju, kiedy ja byłem w moim.
- Tej nocy, gdy poszliśmy do klubu i tańczyłaś ze mną, nie mogłem się powstrzymać. Byłem taki spięty. A kiedy powaliłaś dla mnie dwóch facetów, zrobiłem się szalenie opiekuńczy. Chciałem położyć cię do łóżka, wrócić tam i wyrządzić tej całej czwórce poważną krzywdę. Ale zostałaś ze mną i zapomniałem o bójce. Chciałem tylko mieć moje usta na całym twoim ciele. Próbowałem się kontrolować, ale w samolocie zabiłaś mnie tymi piosenkami o kochaniu się ze mną. Po prostu musiałem cię mieć. Myśl o wzięciu cię tak mnie cholernie pobudziła, że już byłem nią odurzony. Pod koniec tej walki, byłem maniakalny i naładowany tobą zanim mogłem zabrać cię do łóżka.
- A potem obudziłaś się ze mną i zobaczyłem, że przytulałaś się do mnie, Brooke.
Miękko i słodko. Kiedy następnym razem byłem sam w łóżku, chciałem otworzyć sobie cholerne żyły, bo tak bardzo chciałem cię obok, więc wróciłem po ciebie. Tylko dzięki temu przetrwałem dzień, te dni. Dzięki myśleniu o tobie w moim łóżku i całowaniu cię bez tchu.
Ciągle przeszukiwałem moją muzykę próbując znaleźć takie, które powiedzą ci, co przez ciebie czułem. W środku. Nie jestem dobry w mówieniu tego, ale chciałem, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie wyjątkowa, że jesteś inna niż pozostałe kobiety w moim życiu.
-Chciałaś, żebym się z tobą kochał i nie wiesz ile razy prawie się złamałem. Kiedy cię myłem, przysięgam na Boga, że łamało mnie w środku. Ale nie mogłem tego zrobić, nie bez powiedzenia ci, że coś jest ze mną bardzo nie tak i jestem takim tchórzem, Brooke. Nie potrafiłem nawet znaleźć odwagi, by wypowiedzieć do ciebie słowo 'dwubiegunowy'. Więc przedłużałem mój czas z tobą, bo jestem samolubny i chciałem, żeby ci zależało zanim się dowiesz. Myślałem, że to zrobi jakąś różnicę i zostaniesz. Nawet moi starzy nie mogli mnie znieść na długi dystans. Ale coś w tobie sprawiło, że myślałem, iż poznasz mnie, zrozumiesz mnie w stopniu w jakim nikt inny nie rozumie.
- Justin.- Mówię.
- Miałem rację, Brooke. - Dodaje głębokim, zachrypniętym szeptem trzymając mnie pod urokiem swoich słów i płynnego spojrzenia.
- Kiedy powiedziałem ci o mnie, nadal mnie chciałaś. I jestem zakochany w tobie nie wiem jak długo. Za każdym razem od kiedy próbowałaś mnie powalić na ringu, a skończyło się na tym, że przykładałem twoją małą stopę do mojego brzucha, by ją ogrzać. Jezusie, kiedy zobaczyłem fotografię z tobą i Skorpionem, chciałem go zabić. Chciałem dać ci to, cokolwiek zmusiło cię, żeby poszła do tego
pieprzonego dupka i pocałowała jego pierdoloną twarz! Chciałem ci to dać, żebyś zamiast tego pocałowała moją.
- Poszedłem do niego, a on czekał. Oczywiście, że czekał. Wiedział, że przyjdę. Widział mnie w klubie. Nigdy wcześniej nie byłem tak opiekuńczy w stosunku do kobiety. Widział jak wychodzę z ringu po ciebie, kiedy mnie zdyskwalifikowali. Wie, że jesteś moim czułym punktem. Spróbowaliśmy się i płakał jak cholerna ciota. Chciał, żebym przestał. Nie planowałem tego dopóki nie wybiłbym mu wszystkich zębów. Ale zaoferował twoją siostrę, jeśli przestanę i oddam mistrzostwo. Skończył z nią. Była niespokojna odkąd widziała się z tobą, a on nie chciał żadnych kłopotów. Patrzyła jak walczymy, płakała. Zapytałem ją czy jest twoją Norą, a ona powiedziała, że tak. Więc i ja powiedziałem tak. Dostałem to na piśmie, zadzwoniłem po Pete, żeby jej pilnował i było po sprawie. Miała zostać wypuszczona, gdy będzie po wszystkim.- Wciąga powietrze, potem drapie się po twarzy wzdychając.
- To pierwszy raz, kiedy zrobiłem coś dobrze będąc… nie optymalny. -Oparłszy się o mnie, przesuwa nosem po mojej skroni i gorąco rozchodzi się po moim kręgosłupie, kiedy szepcze blisko mojego ucha.
- Przepraszam, że nie mogłem ci powiedzieć, ale to musiało tak wyglądać. Kiedy tej nocy, gdy się z tobą kochałem powiedziałem, że nie pozwolę ci odejść, mówiłem poważnie.Chcę cię, Brooke, dla siebie. Mogę cię skrzywdzić, mogę robić głupie rzeczy, ale ja…- Jego wzrok pobudza mnie.
- Jestem tak cholernie zakochany w tobie, że już nawet nie wiem, co ze sobą zrobić. -Supeł teraz osiągnął już ogromne proporcje w moim gardle i potakuję wycierając łzy.
Nie jestem w stanie powiedzieć mu jak bardzo i szalenie zakochałam się w nim.
Sprawia, że tak dobrze się czuję. Puszcza mi muzykę. Biega ze mną. Całuje i dotyka mnie. Przepysznie mnie liże. Robi się seksownie zazdrosny przeze mnie. Jednego dnia jest zrzędliwy, a następnego zarozumiały. Kocham jego wszystkie strony. Patrzy na mnie tymi karmelowymi albo czarnymi oczami, i za każdym razem kiedy to robi, po prostu wiem, że jestem tam, gdzie chcę.
- Znowu będziesz chciała odejść. - Szepta czule, gdy łapie mnie pod brodę.
- Nie możesz, Brooke, nie możesz odejść. Jesteś moja. -Drugą ręką głaska mnie po włosach, a ja znowu obracam się do jego ręki jak kotek szukając jego pieszczot.
- Pochłonęłaś mnie, petardko. Skopałaś tyłki dwóm stu-kilowym facetom. Nigdy o tym nie zapomnę. Wykopałaś moje dziwki. Pete mi powiedział. Rościłaś roszczenia, co do mnie zanim jeszcze dowiedziałaś się, że ja zrobiłem to już wcześniej.- Bierze w pięści moje włosy i przyciąga mnie blisko swoich ust.
- Teraz jestem twój i nie możesz mnie rzucić tak jak to zrobiłaś. Nawet, jeśli to spaprzę, to dalej będę twoją partaniną. -Potrzebuję go blisko siebie, więc przyciskam się do jego ciała obejmując go za szyję.
Jego pot przepysznie wtapia się we mnie.
- Nie moją partaniną. Moim prawdziwym.

Powarkuje męskim dźwiękiem, obraca głowę i liże mnie po policzku. Uświadomienie sobie, że mój lew wrócił tak mnie rozwiązuje, że czuję jak tonę w jego ramionach, kiedy przesuwa ustami w dół. Wolno i mokro liże moją szczękę. Moją brodę. A potem… moje usta.
Chyba czuje jak drżę przy nim, bo obejmuje mnie w pasie i przysuwa opiekuńczo do swojej
postury. Liże swoją drogę w moje ciepłe usta miękkimi, badającymi liźnięciami dopóki ich nie
otwieram. Dyszę i pozwalam mu zająć się mną w ten przepyszny sposób.
- Już mnie więcej kurwa nie zostawiaj. - Mamrocze, jego język wraca do mojej górnej wargi, dolnej wargi, a potem wpycha się głęboko we mnie. Rozkłada ręce na moim tyłku i ściska mnie zaborczo.
Jestem pijana. Odczucia, jakie przynoszą jego pocałunki i liźnięcia są głębokie i drżą we mnie jak następujące po sobie trzęsienia ziemi, każdy kolejny jest większy od poprzedniego.
Pocieram moimi sutkami o jego ogromną pierś, a moja płeć pulsuje chęcią poczucia go w środku. Wygląda tak seksownie w swoim sportowym ubiorze, doprowadza mnie do takiej dzikości tym jak pachnie, kiedy ćwiczy, że chcę go rozebrać. Wziąć go.
- Mam z tysiąc piosenek w nowej liście o nazwie 'Brooke'. Wszystkie opowiadają o tęsknocie za tobą, o kochaniu cię, nienawidzeniu cię i uwielbianiu cię. - Mówi, gdy sięga pod moją sukienkę i do moich majtek.
Właśnie dlatego założyłam tą sukienkę i w rekordowym czasie ściągnęłam ją ze mnie.
Zostałam w samym biustonoszu,  Justin z sukcesem zdjął majtki z moich nóg.
- Ja też mam trochę, chcę spędzić cały dzień puszczając je tobie. - Szeptam.
Przysuwa mnie z powrotem do siebie i sadza nagą na swoich kolanach, znowu pochłaniając moje usta. Tak nakręca mnie swoimi pocałunkami, że boję się, iż dojdę w chwili, kiedy wejdzie we mnie.
O Boże, tak bardzo tego potrzebuję, że nawet nie zdaję sobie sprawy, że zginam nogi i
siadam na nim okrakiem ocierając się o jego erekcje. Chcę go. W środku. Chcę go tak bardzo, że nie mogę przestać się trząść.
- Kocham cię.- Mówię. To niewiarygodne. Przez całe moje życie żyłam bez niego, ale nawiązało się między nami to szalone połączenie i czuję się pusta bez niego.
Odurza mnie kolejnym pocałunkiem, faluję moim ciałem o niego, drażnię jego twardość, jego gorące usta, jego jęki. Sprawia, że pragnę go w najdziksze, najbardziej intensywne sposoby. Odrywa się sięgając do swoich sportowych szortów.
- Chcę znowu zagrać ci 'I Love You' Avril Lavigne. - Mówię, gdy próbuje je zdjąć nie naruszając mojego miejsca na jego kolanach.
- Pójdę po słuchawki, kiedy skończymy. - Mruczy ściągając je z jednej nogi i teraz jego mięśnie napinają się, gdy próbuje to samo zrobić z drugą.
Pojękuję z wdzięczności na myśl, że znowu będę mogła słuchać muzyki z radością.
Zwłaszcza, że potrafiłam myśleć jedynie o kolejnym odsłuchaniu 'ris' i baniu się, że jak głęboko mnie to zaboli. Każda piosenka bez puszczania ją Justinowi, rozrywa mnie.
Jestem zasypana emocjami, gdy wtulam się w jego włosy przeczesując je palcami.
- I 'That’s When I Knew'  Alicii Keys. - Zaczynam śpiewać do jego ucha tą rozdzierającą serce,
romantyczną piosenkę i wydaje z siebie dziwny dźwięk. Coś pomiędzy chichotem, a jękiem.
- Nie śpiewasz najgorzej, kochanie. - Mruczy.
Przestajemy się śmiać, kiedy wchodzi we mnie. Tracę oddech. Jęczy.
Jego usta miażdżą moje i nasze pragnienie jest nie do ugaszenia. Mocno kołysze biodrami, jego mięśnie zaciskają się, jego uda pode mną, mięśnie jego brzucha przy moich, jego bicepsy wokół mnie. Kocham czuć jego siłę, gdy kocha się ze mną. Siłę jego kołyszących ruchów, jego ramion, jego potężnej erekcji. Kocham… I znowu zaczynam. Kocham w nim wszystko.

- Brooke Dumas.- Mruczy liżąc moje ucho, a jego oczy błyszczą.
- Jestem Justin.- Śmieję się, a potem jęczę i pogrążam się w nim. Poważnie, jest tak cholernie seksowny, że nie mogę tego znieść.

_________________________________________________________________________________

Teraz wiecie dlaczego Justin dał się powalić na ringu

Ahh ta MIŁOŚĆ !!! Nic nie stanie jej na drodze :)
Mam nadzieję że humorek po tym rozdziale się poprawił!!
Następny będzie Epilog!!!
>> Book 2 << Możecie dodawać się do obserwujących i podawać nicki do informowanych :)

Do następnego Miśki!!
xx

17 komentarzy:

  1. JEJKU DZIEWCZYNO KURWA KOCHAM CIE NORMALNIE! DZIĘKUJE, ZE DODAŁAS TAK SZYBKO. BOŻE WIELBIĘ CIE!!! Cudowny rozdział. Jezu to jak justin opowiadał to wszystko to było takie słodkie aww. Justin zachował sie tak wspaniałe, oddał zwycięstwo dla niej. Czekam z niecierpliwoscią na epilog i druga cześć <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ze dodałas ^^ zeszli sie ������ czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cie! rozdział cudowny!. dziękuję że dodałaś tak szybko !.czekam na epilog!.<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów płakałam tym razem ze szczęścia *,*
    Wyznał jej ze ja kocha anwuzxyhai Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. hwdbadhiudhqdagbwqhDBJUWIEfdgjebf jesteś niesamowita! ajsbahdbhdj szczerzę się do ekranu jak głupia :) Od zawsze mi się podobało, jak mówił do niej petardko xd Już się nie mogę doczekać tego epilogu i drugiej części. ushdujsbjsd nadal się nie mogę uspokoić. Odpadłam pa x

    OdpowiedzUsuń
  6. Awhh znów są razemXD Świetny rozdział!!! Czekam na epilog (:

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Kocham Kocham <3 I kocham to że nie kazałaś nam czekać długo na ten ważny odcinek <# To opowiadanie jest świetne i wiem że bedzie 2 część ale jednak jest mi troszke smutno że to już koniec bo bardzo się przywiązałam do tych bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Kocham Kocham <3 I kocham to że nie kazałaś nam czekać długo na ten ważny odcinek <# To opowiadanie jest świetne i wiem że bedzie 2 część ale jednak jest mi troszke smutno że to już koniec bo bardzo się przywiązałam do tych bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Najromantyczniejsza historia jaką czytałam! To jest po prostu piękne i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg to jest genialne już nie mogę doczekać się kolejnego!!!!!!!♥

    OdpowiedzUsuń
  11. O MÓJ BOŻE!! Najlepszy rozdział dotychczas! Czekam na epilog!!! <333

    OdpowiedzUsuń
  12. Będzie druga część tak? Oni razem są tak cholernie cudowni �� Kochammmm jak zawsze XD Czekam na następny i już chcę następny �� I dziękuję , ze tak szybko dodałeś! Uwielbiam Uwielbiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. B.O.S.K.I. *_*

    OdpowiedzUsuń
  14. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Matko! Cholera to jest fenomenalne. Kocham to. To co zrobił Justin jest po prostu cholenie kochane. Cudny rozdział.

    OdpowiedzUsuń