piątek, 10 lipca 2015

7. Ucieknij ze mną. Part II


Jak gdyby nie wystarczyło to, że ostatnio czuję się żałośnie niezadowalająca i niewarta go, to
teraz jeszcze muszę żyć z faktem, że przeze mnie spadł na trzecie albo czwarte miejsce. Boże.
Wygląda na tak silnego i potężnego, gdy stoi przede mną cały spocony z widocznymi żyłami na ramionach, które pompują jego silną, zdrową krew. Chcę, żeby mógł mi powiedzieć, że z moją siostrą wszystko będzie dobrze. Tylko, że on nawet nie zna mojej siostry, a po tym jak przeze mnie go zdyskwalifikowano, jest ostatnim człowiek na ziemi, którego powinnam błagać o wsparcie. Wciągając powietrze, podnoszę drżącą rękę i wskazuję na drzwi za jego ramionami.

- Idź z nimi porozmawiać, Justin. -Zauważyłam, że czasami jego głos jest bardziej wyrazisty, kiedy mówi do mnie niż do pozostałych, ale teraz jest nawet jeszcze bardziej zwarty i twardy.
- Najpierw chcę porozmawiać z tobą. -Zostaje, ale żadne z nas się nie odzywa. Usilnie próbuję sprecyzować jakieś przeprosiny za to, że spieprzyłam mu walkę. W tym samym czasie jestem też niechętna do przyjęcia winy, bo nie prosiłam, żeby za mną szedł!
Bezsilnie krąży przy drzwiach, przesuwając całą ręką przez włosy i w dół, na kark. Opuszcza ją z westchnięciem.
- Brooke, nie mogę jednocześnie walczyć i pilnować cię.
- Justin, poradziłabym sobie. - Napominam.
- Akurat, kurwa mać, byś sobie poradziła! -Jego ton sprawia, że podskakuję w zaskoczeniu. Nie umyka mojej uwadze, że właśnie uformował pięści przy swoich bokach, a jego postura zrobiła się szersza od alarmująco wyzywającej pozy. Chmura furii wisząca nad jego głową sprawia jedynie, że moja własna wyłania się w rewanżu. Wskakuję w tryb obronny.
- Dlaczego wszyscy patrzą na mnie tak jakby to była moja wina? Miałeś walczyć ze Skorpionem! -Jego brwi stykają się nad oczami.
- A ty miałaś być na swoim przeklętym krześle w cholernym pierwszym rzędzie po mojej lewej!
- A co to za różnica? Przez lata walczyłeś beze mnie na widowni! Dlaczego to w ogóle ma znaczenie gdzie jestem?- Nagle już nie chodzi o Norę. Nawet nie wiem skąd to się wzięło,
ale rozdziera moją pierś jak otwarta rana.
- Justin, nie jestem nawet twoim przelotnym romansem! Jestem twoim pracownikiem. A za niecałe dwa miesiące nie będę nawet tym. Będę dla ciebie niczym. Niczym. -Nagle wygląda na bardzo rozdrażnionego i zdenerwowanego. Zaciska ręce tak mocno, że aż zbielały mu kostki.
- Kim jest ta dziewczyna, którą goniłaś?- Żąda zaniepokojony.
- Moją siostrą. - Zniżam głos do szeptu. Nagle nienawidzę mojej słabości i emocjonalnego wybuchu.
- Co twoja siostra robi ze świtą Skorpiona?
- Może zastanawia się nad tym samym w stosunku do mnie. - Mówię z gorzkim śmiechem.
Przyłącza się do mnie, ale muszę powiedzieć, że jego śmiech jest nieskończenie bardziej gorzki od mojego.
- Nie porównuj mnie z takim popaprańcem jak on. Może i jestem popieprzony, ale ten facet zjada dziewice i wypluwa je jak wąż rzygi. -Zaniepokojona tym jeszcze bardziej, zaczynam chodzić po pokoju. Przypominam sobie jej twarz, tak smutną i pozbawioną życia. Przewraca mi się w żołądku na myśl, że może być Bóg wie czym dla tego chorego człowieka.
- O Boże. Wyglądała okropnie. Okropnie. - Zapada cisza, a potem słyszę jak drzwi otwierają się. Głos Justina ma w sobie nowy ton, niski i zaniepokojony. Jakby dotknęła go jakaś silna emocja.
- Dla mnie nie jesteś niczym. -Drzwi zamykają się za nim i dopada mnie natychmiastowy miażdżący ból, gdy docierają do mnie jego słowa. Jestem w takiej pułapce, że nagle chcę go błagać, by wrócił i potrzymał mnie. Nie. Chcę błagać go, by wrócił i kochał się ze mną.
Ale nie robię tego. Stoję i patrzę na miejsce, gdzie przed chwilą stał w tym luksusowym apartamencie, który wynajął dla dwóch żeńskich członków swojego zespołu. Jestem tak roztrzęsiona, że chwilę zajmuje mi zanim rejestruję jego słowa i ich znaczenie. Łączę je z bardzo realną możliwością, że mógł pójść szukać mężczyzny, który może mieć moją siostrę, zamiast porozmawiać z Pete’m i Riley’em.
Wplątuje w akcję tą myślą, wypadam z mojego pokoju i pukam do drzwi jego apartamentu.
- Gdzie on jest?- Pytam pierwszą postać przy drzwiach.
- Właśnie mieliśmy pójść do ciebie i zapytać o to samo. - Mówi Riley z ponurym wzrokiem.
- Wda się w bójkę?- Pytam zaalarmowana.
- Brooke, naprawdę uważamy, że jesteś świetną dziewczyną, ale opętałaś tego faceta bardziej niż...
- Oszczędź sobie, Riley! Myślę, że mógł pójść szukać Skorpiona. Gdzie mogę go znaleźć?
- Sukinsyn. Dopiero co wyszliśmy z jednej, a on pakuje się prosto w kolejną. Niech to szlag!
- Nie ma czasu, by czekać aż opracują jakiś plan. Zamiast tego biegnę do windy, za nim.
Dociera do mnie, jaką głupotą było mieszanie go w sprawę mojej siostry.
Najwyraźniej Skorpion i Justin już od jakiegoś czasu są na siebie cięci, a ostatnią rzeczą jakiej potrzebuję do dać Justinowi powód, by bił się z nim poza ringiem. Będę musiała sama znaleźć sposób na uratowanie Nory od tego okropnego robala.
Ulica przed hotelem jest zaświniona niekończącym się tłumem ludzi, łącznie z fotografami. Kiedy wychodzę przez obrotowe drzwi, zostaję otoczona fleszami.
- To ona. To przez nią został dzisiaj zdyskwalifikowany! -Widzę jak coś leci w moją stronę i pochylam się, ale jest  już za późno. Coś twardego ląduje na mojej głowie i słyszę kolejne głośne trzaśnięcie, gdy coś ląduje na moim brzuchu.Do mojego nosa dociera zapach podobny do siarki. Jajka? Świetnie. Po prostu cudownie.
Kolejne jajko leci w moim kierunku, więc schylam się zakrywając głowę. Obracam się plecami do tłumu i biegnę w kierunku parkingowego.
- Ten silny facet, z którym przed chwilą weszłam do hotelu! Gdzie poszedł? -Parkingowy to młody chłopak, którego rozszerzone oczy wydają się pożerać jego twarz,  gdy patrzy na coś za moją głową.
- Jest jakieś dziesięć kroków za panią. -Kolejne jajko uderza mnie w ramię, gdy robię obrót. Widzę jak Justina szybko idzie w moim kierunku niczym anioł zemsty. Jego oczy połyskują złością, gdy słyszy jak jego fani nazywają mnie suką i dziwką. Odwraca się szybko i blokuje kolejne jajko, które z trzaskiem rozbija się o jego plecy.
Chwyta mnie i podnosi jakbym nic nie ważyła. Potem obraca się i podnosi głos. Jego ton jest wściekły i rozkazujący.
- To przez tą kobietę nadal walczę! -Zapada nagła cisza pośród tłumu, a ciężki, rozdrażniony głos Justina ciągnie.
- Kiedy następnym razem będę na ringu, to kurwa wygram dla niej. I chcę, żeby wtedy wszyscy z was, którzy ją dzisiaj zranili, przynieśli jej czerwoną różę i powiedzieli, że to ode mnie! -Cisza nie trwa ani chwili dłużej.Wybuchają krzyki. Wiwaty. Oklaski.
Myślę, że największy zamęt robi moje serce...coś ze skrzydłami obija się o moją klatkę piersiową w kompletnej zdumieniu i niedowierzaniu z tego, co właśnie powiedział.
Zabiera mnie z powrotem do hotelu i niesie przez lobby, w jakiś sposób ochraniając mnie.
Nagle czuję się tak oszołomiona tym wieczorem, że zaczynam się śmiać. To nerwowy śmiech, ale zawsze śmiech. Justin kilka razy naciska przycisk windy.
- A mówią, że to fanki One Direction są szalone. - Mówię, próbując złapać powietrze.
Wydaje się być zażenowany, kiedyś ściąga skorupki jajek z mojego topu.
- Przepraszam za nich. Rozczarowałem ich dzisiaj. -Mój śmiech znika, gdy dociera do mnie, że jego szybki, wściekły oddech rozwiewa włosy na czubku mojej głowy. Jest ciepły i pachnie nim. To działa na mnie tak samo jak wszystko inne związane z nim.
Zmuszając się, by nie drżeć w jego ramionach, zaciskam ręce wokół jego silnej, szerokiej szyi. Jestem wdzięczna, gdy para patrząca na nas jakbyśmy byli napalonymi, upitymi ludźmi decyduje się nie wsiąść do windy. Po prostu jeszcze nie chcę, żeby mnie puszczał. Jestem aż tak samolubna i potrzebująca. I myślę, że tym co ostatecznie zamknęło sprawę był morderczy wyraz twarzy Justina.
- Wsiadacie? -Wymamrotał na nich, jakby to oni rzucali we mnie jajkami, przytrzymując drzwi jedną ręką, a drugą przyciskając mnie do piersi.Oboje natychmiast odsunęli się i powiedzieli.
- Nie. -Teraz jedziemy sami i nie mogę powstrzymać się przed wtuleniem nosa w jego szyję.
- Dziękuję. -Przyciska mnie jeszcze mocniej i czuję się tutaj taka bezpieczna, że chcę tutaj zamieszkać. Myślę, że gdybym znała tego mężczyznę w dniu, w którym złamałam nogę w
kolanie i trzymałby mnie tak, moje kolano w ogóle by się nie liczyło. Ważny byłby tylko fakt, że obejmują mnie jego ramiona. Wkłada kartę w drzwi i wnosi mnie do środka. Pete i Riley nadal są w jego apartamencie.
- Justin, co się dzieje do kurwy nędzy?- Żąda Pete.
- Po prostu się stąd wynoście. - Justin trzyma dla nich otwarte drzwi ze mną w ramionach.
- Robię, co chcę, słyszycie mnie?- Rzuca na nich. Obaj mężczyźni przez chwilę gapią się na mnie i wyglądają na tak samo przestraszonych jak ja się czuję.
- Słyszymy cię, Justin. - Odpowiada potulnie Riley i wychodzi za Petem.
- Więc o tym kurwa nie zapominajcie. -Zatrzaskuje drzwi za nimi, zamykając na klucz by nikt, nawet ci z kartą, nie mogli wejść do apartamentu. Zanosi mnie do łazienki w głównej sypialni. Przyznaję, że nie jestem gotowa, aby mnie puścił. Kiedy mocniej zaciskam palce na jego karku, dostaje wiadomość i dalej obejmuje, manewrując, aby włączyć prysznic.
Woda zaczyna płynąć, a on skopuje buty, zdejmuje moje, a później wchodzi do kabiny ze mną w ramionach.
- Zmyjmy z ciebie to gówno. - Przesuwa swoje duże ręce przez moje mokre włosy. Kończy się to na tym, że zsuwam się z niego i staję na nogach. Woda jest niesamowita na mojej skórze, a on chwyta moją sukienkę i zdejmuje mi ją przez głowę. Czuję jego namydlone ręce wszędzie, nawet na bieliźnie. Przygryzam wargę i próbuję zablokować jego dotyk, ale przesącza się we mnie. Mogę czuć, znać albo myśleć tylko o tym.
Już nie martwię się tym, że Pete i Riley nienawidzą mnie za to, że spieprzyłam Justinowi walkę. Ani, że jego fani mnie nienawidzą. Że moja siostra nie chce mnie widzieć. Że tęsknię za Mel.
Że już nie mogę biegać. Że niedługo zostanę bez pracy.
Istnieje tylko ten mężczyzna. Moje ciało jest nieruchome i czekam w bez tchu na to, co zrobi. Gdzie teraz przesuną się jego ręce. Która część mojego ciała poczuje jego mokre palce na mojej gorącej skórze.
Dotyka mnie systematycznie i chociaż mi brakuje tchu z powodu tego dotyku, to on w ogóle nie jest poruszony. Rozsuwa moje ramiona i mydli mnie pod pachami, pomiędzy nogami, na szyi. Potem zdejmuje swój t-shirt i szybko myje siebie. Jego potężne ramiona wybrzuszają się, a widok jego sutków fascynują mnie.
- Nie mogę uwierzyć, że twoi fani nazwali mnie dziwką. - Mówię, starająć nie myśleć o tym, że jestem prawie goła pod prysznicem. On ma na sobie tylko luźne spodnie od dresu i teraz jest całkowicie pozbawiony koszulki, a każdy mięsień jego torsu połyskuje wodą.
Szybko pieni sobie włosy.
- Przeżyjesz.
- Muszę?
- Taa, musisz. -Zaczyna pienić moje włosy nowym szamponem i jego tak pożądana przeze mnie uwaga jest teraz skupiona wyłącznie na mnie i moich włosach.
- Nienawidzą mnie. - Mówię do niego.
- Nie będę teraz mogła chodzić na twoje walki bez strachu, że zostanę zlinczowana. -Chwyta słuchawkę prysznica i zgina ją pod takim kątem, żeby znalazła się dokładnie nade mną. Zamykam oczy i pozwalam bańkom mydła spływać po mojej twarzy. Kiedy otwieram oczy, on patrzy prosto na mnie. Strumyczki wody spływają po jego kwadratowej szczęce i przyklejają się do jego rzęs, gdy zabiera mokry kosmyk włosów z mojego czoła. Jestem świadoma tego jaki szybki mam puls. Jego oczy są jaskrawo karmelowe i kiedy dalej wpatrują się w moje, wydają się być tysiąc razy bardziej jaskrawe niż zazwyczaj. Jest tak samo mokry jak ja. Nagle łapie moją twarz w dłonie i wpatruje się głęboko we mnie. Ciężko oddycha. Jego oczy zjeżdżają na mój nos i do moich ust. Głaszcze moje usta grubym, szorstkim i zrogowaciałym puszkiem palca. Czuję tą pieszczotę w każdej komórce mojego ciała.
- To się nigdy nie stanie. - Mówi dziwnym, gorącym szeptem.
Omdlenie wędruje w górę moich nóg i przejmuje kontrolę nad każdą uncją mojej silnej woli. Nigdy tak bardzo nie pragnęłam czyjegoś wzroku tak jak pragnę jego. Nie potrzebowałam czyjegoś dotyku tak jak potrzebuję jego. Ani nie chciałam niczego z tak bolesną intensywnością jak chcę jego. Moje gardło jest rozbite gdy mówię.
- Nie powinieneś był…powiedzieć tego o mnie, Justin. Będą myśleli, że ty i ja…że ty i ja..- Kręcę głową ze świadomością jak moje palce mrowią w wodzie chęcią z dotknięcia jego mokrych, sterczących włosów.
- Że jesteś moja? - Słowo 'moja' wymówione z jego ust w połączeniu ze spojrzeniem jego
karmelowych oczu sprawia, że mój brzuch zaciska się bolesnym, niezaspokojonym pożądaniem. Śmieję się.
- Co jest takie zabawne?- Otwiera szklane drzwi i owija sobie ręcznik wokół bioder, a jego spodnie spadają na podłogę dołączając do t-shirtu. Wraca, przykrywa mnie dużym ręcznikiem i zanosi do łóżka. Sadza mnie na środku.
- Czy myśl o byciu moją jest zabawna?- W jego głosie słychać nutę rozbawienia, ale twarz marszczy się. Sięga pod mój ręcznik i ściąga mi majtki, a potem stanik. Później osusza ręcznikiem moje włosy i ciało. Jego karmelowe oczy już nie błyszczą.
- Czy myśl o byciu moją, jest zabawna?- Zakrywa moje obie piersi ręcznikiem i osusza mnie nadal obserwując.
- Czy to zabawne, Brooke?- Nalega, wpatrując się mocno w moje oczy.
- Nie!- To słowo wychodzi jak stękniecie, które wydobywa się ze mnie, gdy pożądanie wystrzeliwuje w zakończeniach moich nerwów. Moje biodra unoszą się, kiedy zaczyna wycierać mnie pomiędzy nogami. Nic na to nie poradzę, jestem kompletnie napalona.
Przesuwa ręcznikiem po moich nogach i oblizuję usta, gdy w końcu pochyla głowę.
Moje kości robią się płynne od czystego, gorącego pragnienia. Wydaje się, że szczególnie obsesyjnie skupia się na moim chorym kolanie. Ręcznik jest prawie kochający, gdy masuje nim moją bliznę. Gdy go obserwuję piekląca gorączka podąża za śladami ręcznika.
Kropelka wody przylega do jednego z jego małych, brązowych sutków. Poświęcam moją całą silną wolę na walkę z głęboką, miażdżącą duszy potrzebą, by nie pochylić się i nie wessać w moje usta. Nie mam na myśli kropli wody, tylko jego sutek.
Moje serce wali, gdy sięgam drżącą ręką i dotykam czubka jego głowy.
- Czy kiedyś należałeś do kogoś?- Pytam lekkim szeptem w cichej sypialni. Podnosi głowę i tak bardzo go pragnę, że czuję jak to zżera mnie od środka. To tak jakby już opętał moją duszę, a teraz ona błaga go, aby opętał też moje ciało. Gdy sięga i łapie mój policzek w swoją dużą rękę, potężna emocja spina jego rysy. Widać niespodziewaną zawziętość w jego oczach, w jego dotyku.
- Nie. A ty? -Odciski na jego dłoni trą o moją skórę i jeszcze bardziej wtulam w nie twarz.
- Nigdy nie chciałam.
- Ani ja. -Ta chwila jest intymna. Ciężka od niewypowiedzianych rzeczy. Naładowana czymś bez
nazwy, co skacze pomiędzy nami. Od niego do mnie. Ode mnie do niego.
Przesuwa kciukiem po mojej szczęce tak jakby chciał ją zapamiętać. Gdy dalej pieści mój policzek, czuję prąd płynący z jego kciuka prosto w moje wnętrze. Przez cały czas pochłonięty obserwuje mnie tymi zapierającymi dech, łamiącymi serce, pięknymi karmelowymi oczami.
- Dopóki nie zobaczyłem w Seattle tej ślicznej dziewczyny z dużymi złotymi oczami i pełnymi, różowymi ustami…I zacząłem się zastanawiać czy potrafiłaby mnie zrozumieć…- Jego głos jest aksamitem na mojej skórze. Przestaję oddychać, słysząc jego niespodziewane słowa i kiedy pochyla głowę bardziej w moją stronę, jego wzrok prawie prosi o zgodę. Balansuję nad intymnym przeładowaniem od zapachu jego mydła, szamponu i wody w moich nozdrzach. Pulsuje we mnie pragnienie jego dotyku, ale zamiast sięgnąć po mnie, rozkłada ręcznik, przysuwa go do mojego ciała i delikatnie mnie zakrywa.
- Brooke, chcę powiedzieć ci wiele rzeczy, ale nie umiem znaleźć słów, którymi mógłbym to zrobić. - Jego głos jest ochrypły z emocji.
Opiera swoje czoło o moje i głęboko wciąga powietrze. Powoli, nadal mnie wdychając, przesuwa nosem po moim.
- Opętałaś mnie. - Przyciska swoje usta do moich. Przelotnie. Potem odsuwa się, ciężko oddychając i patrzy na mnie z ciężkimi powiekami.
- Chcę zagrać ci tysiąc różnych piosenek, żeby dać ci wskazówkę co…czuję w środku.. -Czyste pragnienie śmiga przez mój krwiobieg, nerwy, każdą kość, gdy przesuwa kciuk z mojej szczęki na płatek ucha. Dreszcz przebiega przez moje ciało, kiedy sunie palcem wskazującym po mojej górnej wardze. Powolnym gestem robi to samo z dolną, a ja skomle. Czuję ból w moich sztywnych sutkach, w mojej mokrej płci, w moim sercu.
Trzyma moją twarz w dłoniach i nachyla głowę tak, by dopasować się do moich ust.
Wciąga mój język w swoje usta i mocno mnie ssie. Jęczę i chwytam go za ramiona wbijając w nie paznokcie, przytrzymując  się przy mnie.
- Remington, dlaczego mnie nie weźmiesz? -Pomrukuje i przyciąga mnie bliżej siebie.
- Bo za bardzo cię pragnę. -Jego język mocno zatapia się z moim. Kiedy wtula swoje wilgotne i gorące ciało w moje, zakończenia moich nerwów zapalają się. Ręcznik opada mi do pasa, a piersi zostają spłaszczone przez jego przeponę.
Wzdycham w jego usta, gdy przyciąga mnie bliżej i kontynuuje ustami swój sensualny atak.
- Ale ja tak cię pragnę i jestem zabezpieczona. - Zachęcam go.
- Wiem, że jesteś czysty. Ciągle robią ci badania, a ja…-Drżę, gdy czuję mięśnie jego piersi przy moich wrażliwych, twardych sutkach. Moje biodra wyginają się instynktownie, jestem tylko kobietą. Szukam mojego mężczyzny. Jego twardości. Jego dotyku. Nie mogę oddychać, nie mogę myśleć, pragnę go, pragnę go.
Orgazm to nie to, czego chcę i wiem o tym. To czego chcę, czego potrzebuję, jest czymś o wiele większym. Potrzebuję więzi. Ekscytującego kontaktu z tą ludzką istotą, istotą, która przyzywa mnie do siebie jak żadna inna. Tęsknię za jego dotykiem, za jego pocałunkami. Nie obchodzi mnie, że daje mi tylko skrawek tego, co może mi dać; umieram z głodu i chcę być nakarmiona, moje ciało nigdy nie było aż tak głodne.
- Chcę cię znowu mieć w swoim łóżku. Chcę cię całować, przytulać.- Mruczy.
- Nie mogę dłużej tego robić, proszę, po prostu kochaj się ze mną…- Błagam.
Żarłocznie pochłania moje usta, a ja przyciskam go do siebie i przesuwam moje ciało tak, że jego noga znajduje się pomiędzy moimi udami.
Kąsa i podgryza moje ciało, wplątuje ręce w moje włosy. Jestem tak zdesperowana, że sunę paznokciami po jego ramionach i ocieram się o jego twarde udo. Wybuchają we mnie doznania. Skomlę, czując napięcie w jego ramionach, gładki aksamit jego piersi. Pożera moje usta. Eksploduję przy pierwszym otarciu mojego wzgórka o twardy jak głaz mięsień czworo-głowy jego uda. Drżę niekontrolowanie i czuję jak sztywnieje, zaskoczony moimi niepokojąco potężnymi dygotami. Jego ręce szybko rozkładają się na moich plecach i przyciska mnie do siebie.
Podnosi nogę wyżej między moje uda i wbija mięsień w moją łechtaczkę. Jego żarłoczne usta wchłaniają moje jęki.
Kiedy kończę, odgarnia moje włosy do tyłu i patrzy na mnie bardzo intymnie. Jego głos. Zmysłowy. Miękki od czułości.
- Czy to było choć w połowie tak dobre uczucie jak wyglądało?- Jego palce przesuwają się lekko po moim policzku. Nadal mam za mało powietrza, żeby na niego nakrzyczeć. Nienawidzę. Go.
Czuję jakbym właśnie dała mu wszystko i nie dostała nic w zamian, chociaż to ja doznałam błogości. Gniewnie owijam się ręcznikiem i rozglądam po pokoju byle tylko nie patrzeć na jego potwornie piękną, seksowną twarz.
- Zapewniam cię, że to już się nie powtórzy. - Szeptam w całkowitym i totalnym zażenowaniu.
- Dopilnuję, żeby się powtórzyło. - Mówi ochrypłym głosem i całuje mnie w ucho.
- Nie licz na to. Jeśli chciałam mieć orgazm w pojedynkę, to mogłam sama się tym zająć bez urządzania przedstawienia.- Przyciskam ręcznik do piersi i siadam prosto.
- Czy mogę pożyczyć jakąś cholerną koszulę?- Pytam.
Jego usta powoli układają się w arogancki uśmiech z dołeczkami, więc podejrzewam, że podoba mu się pomysł noszenia przeze mnie jego męskich rzeczy. Idzie do szafy, a ja czekam na jego powrót, czując się jak rozwiązła rozpustnica.
Jego piękny tors nadal jest trochę mokry i nie mogę przestać podziwiać sposobu w
jaki ręcznik otula jego wąskie biodra. Jego ciało to perfekcja. Jego tyłek łamie prawo grawitacji. Jest tak idealnie jędrny, okrągły i muskularny. Za każdym razem kiedy widzę go w jakimkolwiek ubraniu, ilość mojej śliny wielkością przypomina mały ocean.
Chcę zobaczyć go nago i dotknąć go. Nienawidzę tego, że dzisiejszej nocy po raz kolejny nie będę mogła spać przez udrękę chęci poczucia go w sobie. Czy w ogóle mogę tutaj zostać, by pospać? Pragnąc tego, czego nie jest gotowy mi dać? Nie, nie będę z nim dzisiaj spała tylko po to, by całować się jak para nastolatków ani zaliczać pierwszej, drugiej i trzeciej bazy, bez pójścia na całość… Nie. Nie do diabła.
Chcę, żeby się ze mną kochał. Potrzebuję. Go. Niech go szlag. Nie znoszę tego, że umie tak się kontrolować i powstrzymać, kiedy ja jestem tutaj tak napalona.
Podaje mi czarny t-shirt, w którym już go kiedyś widziałam, podczas naszego pierwszego lotu do Atlanty.
- Może być?- Pyta, jego wnikliwy wzrok jest znaczący.
Zakładam go, czuję jak materiał zsuwa się po mojej skórze i czuję łaskotki na całym ciele.
On nadal stoi w nogach łóżka, a jego oczy zagłębiają się w moje. To oczy pełne intymności, oczy które widziały mnie nagą i sprawiają, że moja cipka zaciska się tak mocno, aż mam ochotę się wiercić.
- Chodź zjeść ze mną. - Mówi, wychodzę za nim z pokoju. Nie jestem zrelaksowana nawet po niesamowitym orgazmie jaki mi dał.
- Zobaczmy, co zostawiła ci Diane. - Mówię do niego, gdy badamy zawartość podgrzewacza w kuchni apartamentu. Odkrywa talerz, a ja szybko uśmiecham się do niego.
- Jajka. Musiały być dzisiaj na wyprzedaży. -Znowu pojawiają się te chłopięce i seksowne dołeczki, kiedy zerka na moje usta i zatrzymuje się na nich. Sądzę, że nawet nie zdaje sobie sprawy jak gorąco się na mnie gapi. Milcząc, wyciąga dwa widelce z szafki i podchodzi do mnie.
- Podzielmy się.
- O nie. Wystarczy mi jajek na dzisiaj. Smacznego. -Odkłada widelce i idzie za mną do drzwi. Łapie mnie za nadgarstek i zatrzymuje.
- Zostań. -Na tą nagłą prośbę czuję płynący przeze mnie potok gorąca, ale to na intensywność jego karmelowych oczu prawie pękam.
- Zostanę. - Mówię delikatnym, ale stanowczym głosem.
- Jeśli będziesz się ze mną kochał. -Patrzymy na siebie, a potem on wzdycha i przytrzymuje przede mną otwarte drzwi.
Stoi w taki sposób, że muszę otrzeć się o niego, by wyjść. Ten kontakt mnie przypala. Jego oczy obserwują mnie przez całą drogę do mojego pokoju. Przypiekają mnie.
W nocy leżę w głównej sypialni innego apartamentu, Diane śpi w pokoju obok, a ja nadal płonę. Jestem w łóżku, drzwi są otwarte. Moje uszy są wyczulone na każdy dźwięk, na wypadek gdyby Justin miał dodatkowy klucz do tego apartamentu i przyszedł po mnie.
Jego duży t-shirt jest cudowny na mojej o wiele mniejszej postaci i pachnie nim. Jest taki miękki przy mojej skórze. Oto ja, dygotam z pożądania, pragnąc by się złamał, przyszedł po mnie i powiedział mi, że jest na mnie gotowy. Ja jestem tak gotowa na niego. Po prostu przyjdź tu i kochaj się ze mną, myślę bezsilna.

Jest druga nad ranem, on nadal nie przyszedł, a ja wciąż nie śpię.
Nie rozumiem jak mężczyzna, która naprawdę pragnie kobiety, może się tak powstrzymywać. Justin jest najbardziej zdyscyplinowanym i najsilniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek znałam, ale gdy obserwuję drzwi przypomina mi się jego dotyk i sposób w jaki po mnie przychodził. Nie sądzę, by był w stanie powstrzymać się, gdyby pragnął mnie tak jak ja jego. Moja cipka boli jak nigdy wcześniej. Jest tak bardzo spuchnięta, gdy przypomina sobie o jego mocnym języku i sposobie w jaki jego udo ocierało się o mnie. Mój głód nie tylko nie złagodniał, ale zrobił coś nieprawdopodobnego i potroił się tak, że teraz jestem wściekła.
Właśnie uruchomił nie dające się powstrzymać pragnienie, i nie czuję się usatysfakcjonowana, tylko pusta i przygnębiona. Tej nocy moja całe istnienie skupia się na obserwowaniu drzwi.
Czy on czuje do mnie coś, choć trochę przypominającego moje silne uczucia, względem niego?
Jest taka mała, niemiła część mnie, dziewczyna, która złamała nogę w kolanie, i której nie udało się spełnić jej marzenia. Dziewczyna, która nie wierzy, że może mieć coś naprawdę cudownego. Zaczynam się zastanawiać czy on w ogóle mnie chce. A może chcę się tylko mną pobawić.
Potem zastanawiam się czy moja siostra Nora, nie wpadła w kłopoty właśnie przez takie uczucia.



__________________________________________________________________________________

 Wiem że Justin jest trochę frustrujący, ale on ma swoją ciemna przeszłość i problem z którym się boryka.
On nie chcę Aby Brooke była jaki inne kobiet...którym tylko chodzi o to by wylądować w jego łóżku.
Boi się że jeśli się ona dowie o jego 'problemie' to go zostawi.

Zdradzę wam że Justin okazuje jej swoje uczucia po przez piosenki ...a czemu?  To się dowiecie wkrótce :)

Do następnego Miśki!!
xx







27 komentarzy:

  1. I love this <3 dodaj szybko nexta <3 to jest wspaniałe :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No dzięki wiesz przez twój komentarz na końcu nie bede mogła spać bo bede ciagle myślała co bedzie dalej. Mówiłam, ze cie kocham? Jejku no uwielbiam cie za to, ze tak szybko dodajesz rozdziały, naprawdę jakbym miała czekać dłużej to chyba bym umarła z niecierpliwości. Te tłumaczenie jest najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam. Pamietam jak pierwszy raz widziałam na JB ff stronie twoje tłumaczenie to miałam to ominąć, ale jednak cos mnie podkusiło żeby wejść zobaczyc i dziękuje Bogu, ze tego nie ominęłam serio. Kocham to. Jesteś najlepsza! Rozdział zajebisty amsbsuxnaisnsuab I te tajemnice justina, naprawdę przez ten komentarz na końcu podsycilas moja ciekawość. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże jejku jestem tak ciekawa dlaczego dla Justina tak ważne są piosenki i o Boże ta scena .... ! w końcu coś posunęło się (dosłownie XD ) do przodu , jejku już nie moge się doczekać następnegoo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniałe <3 czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to opowiadanie i kropka !

    OdpowiedzUsuń
  6. gdgadsgasgsa czekam juz na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. *BLOG JEST INSPIROWANY TELEDYSKIEM DO AS LONG AS YOU LOVE ME*
    Rose Williams. Siedemnastolatka z bardzo zamożnej rodziny.
    Jako jedynaczka, była oczkiem w głowie swojego ojca.
    Całe jej życie było dokładnie zaplanowane...
    Jason Christopher Richards. Dziewiętnastolatek, którego życie nie oszczędzało.
    Któregoś dnia, los sprawił, że dwa kompletnie różne światy się spotkały.
    Zaplątali się w sidła miłości niespodziewanie.
    Niestety sielanka nie trwała długo. Ojciec Rose postawił przed sobą jeden cel.
    Odseparować od siebie zakochanych...

    [PROLOG


    -Rose, posłuchaj proszę.
    Niewiele mogę Ci dać.
    Mój samochód, kilka ubrań, gitara
    czy obskurne mieszkanie to wszystko co mam.
    Choćbym nawet chciał nie dostaniesz ode mnie,
    tego wszystkiego co mogą dać Ci inni.
    Wiesz dobrze że wolałbym abyś zakochała się w kimś kto jest równy tobie,
    a nie w takim pieprzonym biedaku jak ja.
    Mimo różnic, kocham Cię najbardziej na świecie.
    Zapłaciłbym za twoje szczęście cenę swojego życia.
    Tylko proszę nie rezygnuj z nas, kochanie...]

    OdpowiedzUsuń
  8. C.U.D.O. *,*

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest takie tajemnicze jejku, nic niewiadomo! Ale cudowne, trzyma w napięciu. Brak mi słów aaaaaa mega! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  10. Super jest! Czekam na nexta :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak czytałam to byłam taka wkurzona na Justina a potem twoja notka wszystko zmieniła:o kocham to że tak szybko dodajesz rozdziały jesteś wspaniała!!♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepszy blog ever <3 !! Chcę już ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  13. NIESAMOWITY!!!!!!!!! Oh ten Justin...co on wyprawia ? Jest taki tajemniczy ...już nie mogę się doczekać kiedy dowiemy się o nim dużo więcej ;-)
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O MÓJ BOŻE !!! KOCHAM TOOO <3 <3 <3 Widać że Justinowi zależy na Brooke , a Brooke na Justinie ...muszą być razem nooo !
    Chcę już kolejny cudowny rozdział !!!!!!!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialnyyyy😍😱 Dodaj nastepny dzisiaj ,proszeee:D Mowilam juz ,ze cie kocham ? :D Matko kiedy Oni to zrobia ? XD Wybucham. Czekam i uwielbiam:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to tłumaczenie :* czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja pierdziuuuu było już tak gorąco! Biedna Brooke ...kiedy ona się tego doczeka? Kiedy my się doczekamy tej pikantnej chwili??? hahahha
    Rozdział Boskiii <3 Justin był słodki kiedy obronił ją przed fanami *-*
    Jaaaa umieram tutaj czekając za następnym !!! XD

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow! Oni są tacy khslfkesdjkssjsk czekam i czekam z niecierpliwością aż to zrobią XD Ale właściwie to dobrze świadczy że Justin się powstrzymuję , to znaczy że mu zależy na Brooke a to bardzooo dobrze :-D
    Chcę kolejny szybko szybko :-) :-) <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Justin jaki obrońca hihi nie mogę sie doczekać aż ja "weźmie" xd i co tak naprawdę jest z nora ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ta historia tak cholernie uzależnia. Cieszę się, że Justin i Brooke jeszcze się nie kochali, bo uważam, że zepsułoby to trochę tę historię. Justin pokazuje swoją (nazwijmy to) wstrzemięźliwością, jak bardzo dojrzały jest i ile znaczy dla niego Brooke :). Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! PS: Nie masz pojęcia jak imponujesz mi tak częstym wstawianiem rozdziałów <3! Pozdrawiam :* / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest takie ekscytujące! Uwielbiam to♥♥
    Jesteś świetna!!!
    Kocham to wydanie Justin'a. Może się powtarzam, ale Justin w mrocznym wydaniu bez żadnych gangów itp. jest bardzie ekscytujące!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ekstra *,* do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Zauważyłam właśnie, że te piosenki mogą właśnie coś oznaczać!
    Ta historia jest taka świetna! Nie umiem tego inaczej opisać!
    Kiedy pojawi się kolejny??

    OdpowiedzUsuń