sobota, 18 lipca 2015
10. Gość
Siedzimy z Petem przy odbiorze bagażu na Międzynarodowym Lotnisku Chicago O’Hare otoczeni tłumem ludzi czekając na Melanie.
- Pete, jest coś o czym chciałam z tobą porozmawiać. - Mówię do niego patrząc na ekran rozkład przylotów ponad nami. Wygląda jak mój ochroniarz w tym garniturze a'la 'Faceci w Czerni'. Idzie za mną nawet kiedy wstaję, by rozprostować nogi. Wiem, że Justin kazał mu nie spuszczać mnie z oczu i gdyby Melanie była tutaj to wiem też, że zachęcałaby mnie do pójścia 'siku' tylko po to, by sprawdzić co zrobiłby ten biedak... tak jak przy tym incydencie z hamburgerami. Ale Pete jest takim dobrym facetem, że nie chciałabym skłócić go z Justinem. No może tylko… przymusić. Co oznacza właściwie teraz.
- Więc Pete, pamiętasz tą noc, kiedy Justin uciekł z ringu, bo poszłam za kimś? Oczywiście, że pamiętasz. - Niewątpliwy niesmak na jego twarzy sprawia, że zaczynam się śmiać. I kiedy odkrywamy, że nasze miejsca do siedzenia zostały zajęte przez grupkę studentów, stajemy przy taśmie na bagaże.
- Pete, ta dziewczyna to była moja siostra. Jest moją młodszą siostrą, która chyba zadała się z nieodpowiednim towarzystwem i uważam, że muszę coś zrobić i jej pomóc. Nie, nie myślę tak. Ja to wiem.
- Podkreślam.
- O, mogę jedną? -Pete właśnie wyciągnął gumę Trident dla siebie i proponuje mi jedną.
- Justin już się tym zajmuje, więc nie zadręczaj się.
-Co? -W mojej głowie robi się pusto na jego wypowiedź. Gapię się na gumę z oszołomioną miną, potem odwijam sreberko i wrzucam ją do ust. Sok wybucha przy pierwszym przeżuciu tak bardzo, że muszę żuć przez chwilę zanim mogę się odezwać.
- Co masz na myśli mówiąc, że się tym zajmuje? Ostatnią rzeczą jakiej chcę to plątanie go z tym Skorpionem. -Peter krzywi się jak gdyby guma w jego ustach smakowała jak gorzkie ziarna kawy.
- Ani ja, ale Justin już rozpoczął rozmowy mające na celu zwróceniu jej tobie. Ostrzegam cię, że to nie będzie łatwe. Najwyraźniej twoja siostra nie chce odejść mimo, że Justin zaproponował dużo pieniędzy.
- Mój żołądek dygocze. Ok, chwila prawdy. To dla mnie ekstremalnie hojne i tak cholernie gorące, że Justin robi to dla mnie, ale nie mogę na to pozwolić. Zwłaszcza teraz, gdy znam prawdę i na pewno nie chcę, żeby wszedł na któryś ze swoich zapalników. Którym może jest Skorpion, kto wie?
- Pete, proszę, chcę, żeby Justin zapomniał o tym. Nie chcę pakować go w kłopoty. -Po jednej z taśm biega mały chłopiec potykając się o walizki, a jego sfrustrowany ojciec próbuje dogonić malca. Oboje obserwujemy to z rozbawieniem.
- Nie martw się, Brooke. Zajmiemy się Justinem. I to Riley rozmawia z kolesiami tego insekta. Nie ma mowy, żebym pozwolił Justinowi osobiście kontaktować się ze Skorpionem. Zbyt dużo wydarzyło się między nimi. Nalegał, że pójdzie sam, ale przypomniałem mu, że jeśli wykopią go z ligi to już nie będzie mógł zatrudniać ciebie. Burknął coś w proteście, ale w końcu się uspokoił i zgodził wysłać Riley’a.
- Mój uśmiech doprowadza mnie do bólu twarz. To niemożliwie zabawne, że Pete użył mnie, by złamać stalową wolę Justina.
- Czy istnieje jakiś powód, dla którego nasz baranek Skorpik i Justin tak się przyjaźnią?- Pytam Pete’a.
- Skorpik. - Odpowiada sarkastycznie z rozbawionym uśmiechem.
- Jest tym ciołkiem, którego zatrudniła konkurencja, by wykopać Justina z zawodowstwa. Jus cholernie go nienawidzi i nie może się doczekać, żeby wytrzeć nim podłogę.
-To on?Och, nienawidziłam tego dupka od kiedy miałam to nieszczęście spotkać go w klubie!- Wybucham, a potem obracam się i patrzę na Pete’a.
- Więc chyba zgodzisz się ze mną, że najlepiej będzie trzymać Justina z dala od tego bałaganu? Nie chcę, aby choćby kusiła go rozmowa ze Skorpionem, a już na pewno nie chcę, żeby płacił za moją siostrę. Jest wolną kobietą! Powinna móc odejść z własnej woli. Pete, jestem pewna, że gdybym tylko
mogła porozmawiać z moją siostrą to nabiłabym jej rozumu do głowy. -Mały chłopiec przewraca się i upada na czyjąś małą torbę sportową. Przestaje się śmiać, a potem jego płacz wybija się ponad gwar tłumu, gdy jego tata w końcu podnosi go i niesie do mamy, która czeka z walizkami.
- Powiedzmy, że bym ci pomógł. - Mówi Pete, jego zamyślone brązowe oczy obracają
się do mnie.
- Co miałbym zrobić?
- Tak naprawdę to nic.- Wzruszam ramionami i idę do najbliższego śmietnika, by wyrzucić gumę. Uśmiecham się do siebie, kiedy Pete momentalnie rusza za mną.
- Może poza tym, że pomógłbyś mi utrzymać w tajemnicy przed Justinem, że poszłam się z nią
zobaczyć?- Obserwuję jego reakcję unosząc brew. Nigdy nie byłam podstępna, ale nie mogę mieszać w to Justina. To nie w spół gra z wszystkimi moimi opiekuńczymi instynktami w stosunku do niego.
- Rozumiesz, że to jest coś co muszę zrobić, prawda Pete? Z tego co widziałam to Nora potrzebuje poważnego kopa w rzeczywistość i muszę wbić jej trochę rozumu do głowy.
- Rozumiem. - Zgadza się z lekkim skinieniem, gdy opieramy się o filar.
- Tylko nie podoba mi się to co się stanie, gdy Jus się dowie.
- Nie dowie się. Melanie pomoże mi przekazać wiadomość mojej siostrze podczas kolejnej walki. Zorganizuję spotkanie z nią w pobliskiej restauracji, a ty będziesz musiał tylko mnie kryć, kiedy pójdę.
- Brooke, on urwie mi głowę, jeśli coś pójdzie nie tak, a jestem do niej trochę przywiązany, sama rozumiesz.
- Wszystko pójdzie dobrze. Wzięłam więcej lekcji samoobrony niż komukolwiek to potrzebne. Jedynym facetem jakiego nie udało mi się znokautować jest Justin. -Pete wybucha śmiechem.
- Zwaliłaś tego faceta z nóg, Brooke.
-Jesteś zabawny, Pedro.- Teraz szczerzę się radośnie, co sprawia, że mój wzrok szczeniaczka może już nie jest taki efektywny.
- No daj spokój. Pomożesz? Proszę? - Marszczy twarz i poklepuje się dwa razy po brodzie pogrążając w myśli.
- Tylko, jeśli Riley pójdzie z tobą i twoją przyjaciółką na spotkanie.
- Dzięki, w porządku. Tak! Dziękuję, Pete.- Oddając się impulsowi szybko ściskam jego rękę i dociera do mnie, że przyzwyczaiłam się do wszystkich w zespole. Boję się tego, kiedy skończą się moje trzy miesiące. Chcę zostać czy odejść?Chcę zostać.
Nie ma wątpliwości, ale muszę przynajmniej bezpiecznie odeskortować Norę do domu, jeśli uda mi się ją przekonać. Potem zdecyduję, co zrobić dalej w zależności jak będą się miały sprawy z Justinem. Myśl o wyjeździe stresuje mnie, nawet, jeśli tylko na jakiś czas.
- Masz jakichś braci, Pedro?
- Justina. -Moje oczy rozszerzają się i nie wierzę, że ten mały facet znowu mnie zaskakuje.
- Jest twoim prawdziwym bratem?
- Nie bratem krwi do diabła, w ogóle nie jesteśmy do siebie podobni! Ja jestem jak książka, a Justin jak byk! Nie mam braci krwi… Jus jest moim bratem duchowym. -Myślę o tym jakie to słodkie, że Pete uważa Justina za swojego brata duchowego i jeśli Justin jest moją bratnią duszą, to Pete moim duchowym szwagrem… Stoję tutaj i zastanawiam się nad głupimi rzeczami, gdy oto nadchodzi moja najlepsza przyjaciółka na całym świecie i na szczęście chroni mnie przed moimi myślami.
Oto i ona. Prosto z 'Legalnej Blondynki'. Moja słodka Melanie ciągnąc za sobą różową walizkę. Jej blond włosy są rozpuszczone, a okulary przeciwsłoneczne zaczepione na głowie.
Nie jest lalą, ale z pewnością lubi się tak ubierać. Jako eklektyczny projektant wnętrz wnosi trochę ekscentryczności także do swojej osoby. Według jej zdania wszystko do siebie pasuje, a dzisiaj wygląda jak tęcza rozświetlająca mój świat.
- Mel!- Wyskakuję do przodu, obejmuję ją i pozwalam jej objąć mnie jej chudymi ramionami i perfumami Balenciagi.
- Wyglądasz jakbyś dopiero co zrobiła sobie cholerny peeling. Cała promieniejesz, ty suko.- Mówi odsuwając mnie i robi inspekcję ze zmrużonymi oczami.
- I masz na sobie krótką sukienkę, a nie sportowe wdzianko. No, no, no.- Wygląda jakby była pod wielkim wrażeniem, a potem jej kobiece instynkty kierują się w stronę Pete’a. Jej głos nabiera uwodzicielskiego tonu.
- Noo, witaj.
- Witam ponownie, panno Melanie.- Mówi Pete.
- Och Pete, mów jej Melanie. Melanie, nazywaj go Pedro. No, chodźmy do samochodu.- Mówię im.
- Przywiozłam ci mały prezent. - Mówi Melanie, gdy już siedzimy w tylnym siedzeniu Escalda, którego wynajęliśmy. Wyciąga z torebki podróżnej dużą paczkę prezerwatyw.... ekstra dużych i z wypustkami dla rozkoszy.
- Na wypadek gdybyś chciała jeszcze poczekać zanim wydasz na świat te dzieci, których chce Justin?- Droczy się ze mną machając prezerwatywami w powietrzu.
- Dziewczyno, ja ich nie potrzebuję, więc może schować je z powrotem do swojej torby. Mam w ramieniu kapsułkę hormonalną, pamiętasz?
- Och! Więc naprawdę możesz czuć wszystko podczas…
-Wszystko. - Mówię radośnie i moje ciało zaciska się przypominając sobie każdy. Centymetr. Justina Bieber'a wewnątrz mnie.
- Brooke, masz naprawdę napalony wyraz twarzy. Opowiedz mi wszystko o tobie i bogu seksu!- Żąda Melanie.Moje oczy rozszerzają się, a potem ogarnia mnie taki śmiech, że odchylam głowę do tyłu i łapię się za brzuch.
- Nie nazwałaś mnie napaloną?! -Melanie uśmiecha się szeroko i bawi tonem głosu.
- Napalona. Napalonaa. Napaloonaaa. Nawet nie potrafisz wymówić jego imienia bez wyglądania na napaloooną. Niech to diabli, czuję 'napaloność' nawet w twoich SMS-ach. Zwłaszcza w tych upitych, ty
ukryty alkoholiku. -Późno dociera do mnie, że jesteśmy tak podekscytowane, aż zapominam że prowadzimy całkowicie prywatną rozmowę na tylnym siedzeniu podczas, gdy Pete prowadzi. Nagle czuję się gorąca, czerwony rumieniec wkrada się na moje policzki. Łapię Mel za rękę i wskazuję oczami na Pete, żeby wiedziała, że nie możemy ciągle powtarzać przy nim 'napalona', na miłość boską. Nie, żebym mu nie ufała, ale jest facetem. To osobiste, do cholery.
- Achhh.- Mówi Mel i potakuje, a potem piszczy i znowu mnie przytula. Pozwalam jej okazać mi trochę miłości i daję trochę swojej, bo po prostu tęskniłam za moją radosną, małą Mel. Kończy się na tym, że rozmawia z Petem o pogodzie w Chicago, która jest wietrzna, ale słoneczna i przerażająco chłodna wieczorami, a potem zabieram ją na lunch. Po wielkich sałatkach i panini zabieram ja do dwupokojowego apartamentu prezydenckiego, który Justin zarezerwował dla siebie i dla mnie. Nikt nie korzysta z dodatkowego pokoju, a skoro Melanie ma swój odrębny pokój to postanowiłam zaprosić ją
do pustej sypialni, żebyśmy mogły się położyć i pogadać bez świadków.
Nadrabiamy godzinami siedząc boso w królewskim łóżku. Opowiada mi, że Kyle spotyka się z kimś, a Pandora wróciła do kopcenia jak lokomotywa od kiedy bateria w jej e-papierosie przestała się ładować, a przesyłka FedExem z zamiennikiem została opóźniona z powodu złych warunków pogodowych. Najwyraźniej tamten dzień nie był dniem Pandory. A potem Melanie chce dowiedzieć się wszystkiego o
mnie, więc opowiadam jej o nim. O piosenkach, którymi się dzielimy, o tym jak załatwiłam koleżków Skorpiona butelkami. Opowiadam jej też o Norze.
- Zawsze była nazbyt niewinna, ale jak myślisz, co chciała osiągnąć poprzez wysyłanie tych fałszywych pocztówek?- Pyta Mel w całkowitym zainteresowaniu.
- Nie wiem. Nie mogę przeboleć tego, że uciekła ode mnie, gdy próbowałam się z nią zobaczyć.
- Myślimy o tym trochę obie marszcząc brwi w skupieniu, a potem ona wzdycha.
- Nora naprawdę zawsze była uroczym, malutkim głuptakiem. Może potrzebuje tylko nakierowania na dobrą drogę?
-Może tak.
- A teraz koniec z zastanawianiem się i opowiedz mi o twoim nowym romansie, nad którym się ślinię.
- Przewracam się na brzuch i macham nogami w górze, gdy marzycielskie westchnięcie wkrada do mojego gardła. Justin trenuje i chyba zaplanował bieganie na dzisiaj, a ja tęsknię za bieganiem z nim. Brakuje mi rozciągania go, obserwowania go. Ale tak dobrze jest porozmawiać, że prawie wybucham rzeczami, które chcę powiedzieć i mam problem z wymową.
- Mel, to takie szalone. - Szepczę, choć nie ma nikogo wokół, ale przyznanie się do tego jest dla mnie czymś ogromnym. Nawet nie potrafię wypowiedzieć tego głośniej.
- Po prostu nigdy się tak nie czułam. Za każdym razem, kiedy Justin mnie dotyka, Mel, czuję jak
tysiąc dobrych rzeczy mknie przeze mnie. To lepsze niż endorfiny. Myślę, że to oksytocyna.
Wiesz jaka podobno jest potężna? Hormon miłości? Ale nigdy się tak wcześniej nie czułam.
- Kochasz go, głupia! -Wzdrygam na to, a potem potakuję energicznie.
- Po prostu nie chcę powiedzieć tego na głos. - Przyznaję, moje serce już podskakuje z nadzieją i obraca się w mojej piersi na myśl o byciu kochaną przez niego.
- Bo?
- Bo może nie czuć tego samego! -Sama ta myśl powoduje, że łamie mi się serce. Jak emocje współpracują z Justinem? Czy możesz kogoś kochać lub nie kochać w zależności od twojej innej osobowości nastrojowej? Myśl o tym boli.
Frontowe drzwi zamykają się w salonie i słychać kroki na dywanie zanim pojawia się w drzwiach. Moje serce przyspiesza na jego widok. Ma na sobie wilgotną, czarną koszulkę z czerwonym napisem 'Chicago Bulls' i dzisiaj czerwone spodnie od dresu wiszące nisko na jego wąskich biodrach. Wygląda gorąco, do pożarcia, tak męsko i wygodnie w tym ubiorze, że moje piersi nabrzmiewają w staniku.
- Hej, Melanie. - Mówi, gdy ją widzi.
- O mój boże.- Jej oczy są okrągłe jak pizza, gdy prostuje się na łóżku. Najwyraźniej jest pod wrażeniem jego przepysznych dołeczków, potarganych, ciemnych włosów, które kuszą palce i kradnących serce karmelowych oczu. Jej ręka podlatuje do ust.
- Omójcholernyboże, Justin. Jestem taką wielką fanką. -Nie odpowiada jej, bo jego głowa obrócona jest w moim kierunku i teraz patrzy prosto na mnie. Nie mogę nic poradzić na to jak jego widok wpływa na mnie. Moje całe ciało odpowiada i momentalnie czuję się spięta w środku, mokra i boląca.
- Hej.- Używa kompletnie innego tonu do mnie, a gdy odpowiadam mój głos także jest inny.
Bardziej ochrypły.
- Hej. -Jestem niespokojna do szpiku kości.On mi to robi. Niepokoi mnie w ten sposób. W każdy sposób. Od jego elektrycznych dziecięcych karmelowych oczu, do umięśnionych ramiona, dołeczków i sposobu w jaki teraz na mnie patrzy, studiując od stóp do głów jakby nie wiedział, którą część mnie najpierw polizać i ugryźć, gdy zrywa ze mnie lnianą sukienkę…
- Jadłyście już obiad?- Pyta mnie tym ostrzejszym głosem.Potakuje w odpowiedzi. Potem pyta mnie nadal tym samym natężeniem, które jest dla mnie zmysłowe, głębokie i tylko moje.
- Przyjedziesz potem do łóżka? -Potakuję. I on potakuje w odpowiedzi, jego oczy połyskują w podekscytowaniu, a potem leniwie unosi rękę w kierunku Mel.
- Cześć, Melanie.
- Cześć, Justin.
Zamyka drzwi za sobą, a ja nadal nie mogę oddychać.
-Brooke, ten facet jest w tobie zakochany. Nawet ja czułam motylki za ciebie i były tak duże jakbym miała nietoperze w brzuchu. -Nietoperze o których wspomina, są także w moim brzuchu, podlatują do piersi i przysięgam, że nic ich nie uspokaja.
- To może być cokolwiek. - Stawiam się, choć w środku mam szaloną nadzieję.
- To może być pożądanie. Obsesja?
- To miłość, głupolu. Z jakiego innego powodu sprowadziłby mnie tutaj, jeśli nie po to, żeby cię uszczęśliwić, głupia gąsko! Powiesz mu?- Boli mnie brzuch na samą myśl.
- Jeszcze nie mogę.
- Kiedyś kochałaś bycie pierwszą, panno Zawodniczko Olimpijska. - Przypomina mi Melanie.
- To co innego. Nawet nie wiem czy może odpowiedzieć to samo. -Wracam myślami do tego czego dowiedziałam się o jego dwubiegunowych epizodach i zastanawiam się czy jeśli jest w swojej odmiennej ekspresji genu, to mógłby czuć coś innego w stosunku do mnie? Gdybym powiedziała mu, że go kocham to czy odepchnąłby mnie, gdy ja tyko chcę być bliżej niego?
- Brooke, jest tobą tak cholernie zainteresowany, że oczywiście, że odpowie!- Podekscytowane zielone oczy Mel migoczą.Nadzieja i zgroza walczą w mojej piersi. Nadal nie mam odwagi, by zaryzykować to co mamy.
- Nie jestem pewna czy on… jest odpowiednio wyposażony, żeby tak mnie kochać.
Jest inny, Mel. -Chciałabym móc powiedzieć Melanie prawdę, ale będę strzegła jego sekretu nawet
jeśli to mnie zabije. Przypomina mi się 'Iris', piosenkę teraz tak jasną i słowa o tym, że chce
być poznany. Chce, żebym go poznała. Nie Melanii. I na pewno nie świat, więc już dalej nie rozwijam.
-Brooke. To Justin Bieber, oczywiście, że jest inny. Powiedz mu, Brookey! Powiedz mi, co masz do stracenia?- Drażni się ze mną. - Mój żołądek ściska się z nerwów.
- Jego. Mógłby mnie odepchnąć. Mógłby… stracić zainteresowanie i polecieć za kimś innym. Nie wiem! Wiem tylko, że jest zbyt ważny i nie chcę tego zniszczyć. -Nigdy w pełni nie wydobrzałam po ostatnim razie, kiedy coś złamałam. To było najgorsze doświadczenie w moim życiu, a chodziło tylko o kolano. Myśl o złamanym sercu sprawia, że zanurzam twarz w dłoniach i pojękuję. Jeśli przynajmniej zachowam moją miłość w tajemnicy, on i ja nadal możemy mieć ten wspaniały, dziwny, ekscytujący związek, gdzie ja kocham go w ciszy i udaję, że on robi to samo.
- Chcę poczekać aż on powie to pierwszy. - Mówię do niej błagalnie. Natychmiast wygląda na zniesmaczoną.
- Echh, cykorku.- Wstaje i podchodzi do mnie. Udaje, że uderza mnie w jeden policzek, potem w drugi, a potem naprawdę wali mnie pocałunkiem w czoło.
- W porządku, więc kiedy ty będziesz ujeżdżała swojego Księcia z Bajki i zaczynała 'żyli długo i szczęśliwie', to ja może zrobię użytek z tych prezerwatyw. Albo może pójdę do Riley’a i Pete, może
ktoś mnie gdzieś zabierze. Widzimy się jutro? Szczegóły, szczegóły. -Ściskam ją mocno zanim odprowadzam do drzwi i klepię ją w tyłek, gdy wychodzi.
Jedwabne tasiemki podekscytowania rozwijają się we mnie, gdy idę boso do głównej sypialni. Pod prysznicem leci woda i przebiega mnie dawka ekscytacji na myśl o wemknięciu się pod prysznic do niego. Mój cały byt wypełnia się pożądaniem, gdy cicho zamykam za sobą drzwi łazienki.
Justin namydla sobie głowę wewnątrz szklanej kabiny. Łaskotki oczekiwania łaskoczą wnętrze
mojego brzucha, gdy rozbieram się do naga. Nigdy nie byłam taka śmiała z mężczyzną, ale to jest mój mężczyzna. Mój jeden jedyny mężczyzna. Jest seksowny, nagi i tęsknię za nim jak szalona. Otwieram szklane drzwi kabiny prysznicowej i wchodzę do jego pięknej, śliskiej skóry i dużych, twardych mięśni przyciskając moje nagie piersi do jego pleców obejmując go w pasie. Pomrukuje i zaciska mocniej moje ramiona wokół niego. Słowa 'kocham cię' są we mnie. Nigdy w życiu nikogo nie kochałam i nigdy nie wyobrażałam sobie, że może tak być.To najbardziej niesamowite, ożywcze, przerażające uczucie w całym moim życiu. Uzależniające jak endorfiny i więcej. Przesuwam język w górę po jego kręgosłupie do karku przesuwając ręce w dół, by dotknąć jego wzwodu. Ma już pełną erekcję i mój każdy zmysł
synchronizuje się z nim. Kontakt naszych ciał, mój przód przy jego cudownych plecach, jego pulsująca długość pod moimi palcami. Dostaję gorączki na myśl, że to dla mnie. Tylko dla mnie. Słyszę jego jęknięcie poprzez spływającą wodę.
- Hmm, dotknij mnie, Brooke.- Mruczy, chwytając moje obie pięści w silny uścisk kierując po swoim członku.Gorące drżenie mknie przez moje ciało. Jestem całkowicie gorączkowa, jego ogromnymi pięściami kierującymi mną po jego śliskiej, długiej twardości. Zlizuję kropelki wody z jego pleców paląc się pomiędzy nogami. Jak kot pocieram moje bolące piersi o jego twarde mięśnie na plecach i liże jego piękny, chudy kręgosłup.
- Czuję motylki, kiedy mówisz moje imię. -Obraca się, bierze moje włosy w rękę i podciąga moją głowę do tyłu tak, że nasze oczy spotykają się. Patrzy na mnie, jego spojrzenie jest zdziczałe i moja pochwa zaciska się w oczekiwaniu.
- Brooke Dumas.- Mówi. Drżę i wtulam moje mokre ciało w niego.
- Z pewnością motylki.
- Zajmijmy się nimi…- Jego uśmiech pojawia się powoli i jest zadziorny.
- Brooke Dumas. -Śmieję się, ale on nie. Kiedy jego usta układają się na moich to nie po to, żeby dać mi wolną próbkę pocałunku, ale palący, plądrujący pocałunek, który ściera każdą spójną myśl z mojej głowy. Chwyta moje nadgarstki i powoli kieruje je za moje plecy. Przebiega mnie fala podekscytowania.
Rozrywa mnie na kawałki tym niespodziewanym skrępowaniu, które mówi mi, że ma zamiar zrobić co tylko chce i podoba mi się to. Pojękuję słabo, gdy podgryza moją szyję, jestem całkowicie bezradna, kiedy tak mocno ciągnie za moją skórę. Chyba zrobił mi moją pierwszą malinkę.
Nadal trzymając moje nadgarstki w swojej dużej ręce, odsuwa się dysząc, jego przeszywające karmelowe oczy skupiają się na moich nagich piersiach. Barbarzyńska potrzeba na jego twarzy sprawia, że oddech wyrywa się nierówno z moich ust. Pożądanie wygina moje plecy, a on pochyla się, jego usta pochłaniają moją pierś ssąc ją tak mocno jak nigdy. Bawi się drugim czubkiem wolną ręką, jego dłoń jest śliska i niecierpliwa. Uwielbiam to jak jego ciemna, opalona skóra kontrastuje z bladą skórą moich piersi. Fachowo ściska skórę i wsysa twardy czubek w ciepło swoich ust drugą ręką trzymając mocno moje nadgarstki. Moje ciało drży przy jego większej posturze, moja cipka ściska się z rozgorączkowanej potrzeby. Mgiełka wody pokrywa nasze ciała, gdy odbija się od jego pleców, a ja staję się coraz bardziej niecierpliwa. Nagle potrzebuję go w tej chwili, szybko, pospiesznie.
- Weź mnie. - Proszę, prostując się.
Jego oczy połyskują, gdy podszczypuje jeden sutek, a potem drugi.
- Taki jest plan. -Chwyta mnie w talii i z łatwością podnosi do góry. Zamiast opuścić mnie na swojego
członka, bierze moje piersi do ust. Ssie jedną, później drugą, mięśnie jego ramion wyginają się, gdy dalej trzyma mnie w powietrzu karmiąc się moimi sutkami. Doznania uderzają we mnie niczym piorun. Każde ssanie moich sutków razi mnie aż do palców u nóg. A kiedy już nie mogę przestać piszczeć i krzywić się od mieszającej w głowie przyjemności, opuszcza mnie na swoją erekcję z taką siłą, że gdy tylko wbija się w moją szczelinę jestem tak porażona, że ucieka mi zdyszany krzyk.
- Za mocno?- Podnosi mnie z głosem nierównym od pożądania i troski. Jego bicepsy wybijają się jak kamienie, gdy czeka aż coś powiem. Bez tchu kręcę głową i łapię go za ramiona.
- Pragnę cię- Szeptam.
- Proszę, pozwól mi cię mieć. - Jego twarz zaciska się z potrzeby.
Tym razem wolniej opuszcza mnie na siebie, ale nadal jest ogromny i wypełnia każdy milimetr mojego kanału. Z mojego gardła wyrywa się nędzny pisk, gdy trzymam się jego twardych ramion. A kiedy zaczyna się ruszać, pieprząc mnie tak naprawdę, to przestaję nad sobą panować i przesuwam językiem po lekko drapiących zaroście na jego szczęce. Ssę jego ucho tracąc oddech i jęcząc ujeżdżając go tak szybko jak potrafię. Tak szybko jak on ujeżdża mnie.
Energia zaraża mój kręgosłup, kiedy wsuwa język w moje ucho delikatnie pieprząc mnie nim.
- Kocham. - Chrypi, ten niespodziewanie seksowny sposób w jaki wypowiada to słowo poddaje mnie w miejsce na oddech przed orgazmem.
- To jak pasujesz do mnie…
- Ja też to kocham. - Mówię na w pół jęcząc, na w pół dysząc. Ciągnie zębami za płatek mojego ucha, jego mizerne oddechy rozciągają mięśnie piersiowe, gdy trzyma mnie w swoich ramionach. Mówi do mojego ucha nadal wchodząc we mnie. 'Jesteś taka ciasna. Taka mokra. Tak dobrze cię czuć. Pachniesz tak cholernie dobrze. Wiedziałem, że będziesz moja w chwili, kiedy cię zobaczyłem. Jesteś? Jesteś cała moja?'
- Tak.- Dyszę mrucząc, bo kocham każde słowo, drżę na każde słowo pozwalając im zamienić mnie w coś dzikiego i swobodnego aż zaczynam szeptać do niego. 'Daj mi więcej, chcę całego ciebie, Justin. Mocniej, proszę, mocniej, szybciej.' W końcu eksploduję w jego ramionach, skurcze w mojej cipce zaciskają się rytmicznie wokół jego penisa przez co wlewa się we mnie. Kiedy opadam wokół niego, chwyta tył mojej głowy otwartą dłonią i trzyma mnie tak mocno przy swojej szyi, że nawet nie próbuję postawić stóp na podłodze. Wyłącza prysznic i wynosi nas wycierając mnie ręcznikiem, a potem szybko robi to ze sobą. Rozpływam się, bo jest taki silny i taki seksowny, że nie musi mnie odkładać ani razu zanim przemierza pokój i oboje lądujemy nago w łóżku.
To dopiero nasza siódma noc razem, ale ja już czekam z niepokojem na przytulanie w łóżku.
Dzisiaj obejmuje mnie, zakrywa nas i gdy widzi, że jestem bezwładna i nieprzytomna obraca mnie tak, że leżymy na łyżeczkę. Wzdycham z zadowolenia.
Wącha mnie za uchem. Potem czuję jego rękę głaszczącą mnie po włosach pieszcząc lekko. Następnie pojawia się jego język lekko liżąc mnie po szyi w miejscu, gdzie ugryzł mnie pod prysznicem. Sunie nim wzdłuż moich ramion i ucha budząc każdy milimetr skóry.
Czuję jakby był takim leniwym lwem kąpiącym mnie swoim językiem, liżącym mnie i tulącym się.
Robił to też w pozostałe noce. Nieoczekiwanie jego pieszczot doprowadza mnie do szaleństwa z pożądania i miłości. Zaczynam się uzależniać od tej chwili po orgazmach, gdy ja jestem tak zrelaksowana, a on nadal ma energię do ułożenia mnie w pozycji, w której leżymy na łyżeczkę. Trzyma mnie i jeszcze może robić mi te swoje lwie natręctwa.
Czasami zmywa ze mnie swoje nasienie, ale innym razem obdarowuje mnie serią wolnych, odurzających pocałunków sięgając między moje uda i z powrotem wpychając w moją cipkę swoje nasienie jakby zawsze chciał tam być. Czasami pyta mnie tymi swoimi zarozumiałymi karmelowymi oczami i seksownym pełnym pożądania pomrukiem, którego używa po seksie.
- Lubisz, kiedy rozsmarowuje siebie na twoje skórze? -Boże, uwielbiam, gdy nazywa swoje nasienie 'nim'. Kocham wszystko, co robi ten facet!
Spanie z nim nadal jest dla mnie nowością. Nigdy wcześniej z nikim nie spałam. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżamy do nowego miasta, zastanawiam się, którą stronę łóżka będzie chciał, ale wygląda na to, że Justin zawsze wybiera tą bliżej drzwi. Ja wolę tą najodleglejszą, bo zawsze znajduje się blisko łazienki. Chociaż kiedy teraz o tym myślę to nawet, gdy po raz pierwszy spaliśmy razem zadziało się to automatycznie. Kładzie się z boku łóżka, gdzie może mnie objąć ramieniem, a ja mogę obrócić się na
swoją prawą stronę i owinąć w niego jak w żelkową dżdżownicę.
Podczas naszych pierwszych nocy razem miałam na sobie jego zwykły czarny t-shirt, ale już się nie trudzę, bo zawsze ją ze mnie zdejmuje. Śpi z gołym tyłkiem i nigdy nie mogę na niego spojrzeć bez rzucenia się na jego seksowne kości. Justin został stworzony, by reklamować wszystko co męskie, muskularne i seksowne. Myślę, że to stąd wzięło się tyle jego milionów. Reklamowanie rękawic bokserskich, cholernie szybkiego skakania przez skakankę, napojów izotonicznych i marki seksownych, obcisłych, białych bokserek. Pysznie w nich wygląda.
Dzisiejszej nocy oboje jesteśmy nadzy i słodko splątani ze sobą. Mój seksowny karmelowooki lew wydaje się już zadowolony z pieszczenia mnie przez długi czas, czuję się zadbana aż do kości.
Przykleił mnie do swojego boku, jego głowa opiera się o wezgłowie łóżka i widzę, że jedna z jego długich, grubych nóg niespokojnie porusza się pod pościelą. Ani trochę nie wygląda na zmęczonego.
- Robisz się… pobudzony?- Pytam sennie. Obracam się w jego ramionach nienawidząc tego, że teraz i ja używam tego terminu.
- Po prostu myślę. - Uśmiecha się, by mnie pocieszyć i zostawia miękki pocałunek na moich ustach.
- Ale jeśli kiedyś stracę kontrolę przy tobie…- Sięga do swojej torby na laptopa, która leży na stoliku nocnym i wyciąga strzykawkę wypełnioną przezroczystym płynem. Podaje mi ją z osłonką.
Odsuwam się od niej ze wstrząsem, tak jakby miał użyć ją na moim tyłku.
- Nie, Justin, nie proś mnie o to.
- To tylko dla pewności, że nie zrobię ci krzywdy.
- Nigdy nie zrobiłbyś mi krzywdy. -Pojękuję i przebiega wolną ręką przez mokre włosy ciągnąc je z frustracji.
- Mogę. Może mi odbić nawet przy tobie.
- Nie będzie tak.
- Nie wiesz, co przez ciebie czuję! Ja…- Zamyka usta i mięsień w jego szczęce zaczyna drgać, gdy ją zaciska.
- Brooke, jestem zazdrosny, kiedy jestem normalny. - Mówi z bardzo przygnębioną miną.
- Nie chcę wiedzieć, co zrobię, gdy będę czarny. Jestem zazdrosny o Pete, o Riley’a, o twoją przyjaciółkę, o każdego kto spędza z tobą czas. Jestem nawet zazdrosny o mnie.
- Co?
- Jestem zazdrosny o to, że byłem z tobą i nie pamiętam co ci zrobiłem. Co mi powiedziałaś. -Moje wnętrze wypełnia się czułością.
- Powiem ci, Justin.- Sięgam, by obrócić jego seksowną głowę w moją stronę i całuję go w szczękę.
Nadal jest niespokojny.
- Justin, chodź tutaj.- Zabieram strzykawkę i odkładam ją ostrożnie na stolik nocny po jego stronie. Potem przyciągam jego głowę na moją pierś i całuję w czoło masując tył jego szyi silnymi, energicznymi palcami. Pomrukuje i przyciska twarz do moich piersi momentalnie spokojniejszy.
- Dzięki, że ją sprowadziłeś. - Szeptam w jego włosy.
- Mogę sprowadzić twoich rodziców. Chcesz?- Wydaje się trzeźwy pytając o to ocierając o mój nagi, zmarszczony sutek.
- Nie. - Śmieję się.
Jest taki opiekuńczy i zaskakująco dający, że chcę tylko wtulić się w to duże, smukłe ciało, zwinąć w kulkę i zamieszkać wewnątrz jego dużego, delikatnego serca, bo to jedyne miejsce zamieszkania jakie mnie interesuje.
- Twoja siostra.- Wydaje się być zahipnotyzowany moim sutkiem. Patrzy na niego i masuje go kciukiem, gdy ja dalej pracuję nad jego karkiem.
- Sprowadzę ją z powrotem do ciebie, Brooke. -Mój brzuch splątuje się. Na pewno, na pewno chcę już, żeby zapomniał, że choćby wspomniałam o Norze.
- Nie, Justin. Myślę, że nic jej nie będzie i powinniśmy po prostu zostawić ją w spokoju, proszę. Po prostu walcz o mnie i o ciebie. W porządku? - Przez chwilę zostaje w moich ramionach, ale gdy moje ręce zaczynają słabnąć i odpływam to wstaje.
- Pośpij ze mną. - Skomlę.- Nie wstawaj.
Wraca ze swoim iPadem i wtulam się w jego bok jakby przyciągał mnie magnesem. Używa mojego biodra, by podeprzeć sprzęt i wyłącza lampę ze względu na mnie.
- Popsujesz sobie oczy. - Narzekam.
- Ciii mamo, dopiero co spojrzałem. -Liże mnie, więc ja liżę jego i oboje śmiejemy się.
- Pete powiedział ci, że twoi rodzice cię szukali?- Pytam.
- Taa. Wysłałem im trochę pieniędzy. Właśnie tego chcą. Opuszczam brwi.
- Powiedzieli, że chcą się z tobą zobaczyć.
- Właśnie tak mówią. Nigdy nie chcieli się ze mną widywać dopóki moja twarz nie stała się znana.
- Ich strata.- Czuję się momentalnie opiekuńcza i nie chcę, żeby źle się poczuł, więc czule dotykam jego szczęki.
- To taka przystojna twarz. - Chichocze, łagodne wibracje dosięgają mnie. Upajając się jego bliskością, ciepłem, zapachem jego ciała, obracam się i zanurzam twarz w jego szyi, żeby światło mi nie
przeszkadzało. Kiedy zaczynam odpływać słyszę chrupanie i coś świeżego, płynnego spada na
mój policzek. Marszczę brwi.
- Justin.
- Przepraszam.- Całuje miejsce, gdzie spadła kropla i zlizuje ją, a ja jęczę z niechcianego pożądania.
Żartobliwie podgryza moje usta, jego wargi smakują jabłkiem. Uwielbiam to i nagle jestem już w pełni obudzona i głodna, ale nie na jabłko. Kocham jego zapach, to jak go czuć, jego oczy, dotyk, spanie z nim, branie wspólnego prysznica, bieganie z nim. Czuję jakbym oszalała. Oszalała na jego punkcie. W porządku, pójdę spać zanim zacznę śpiewać. Jednak zamiast tego słyszę jak mówię.
- Justin…?- Mamroczę w zapytaniu, mój głos jest zamroczony, ale już oznakowany podnieceniem.
Odkłada iPada na bok i jego ręce przesuwają się po moich kształtach. Obejmuje mnie palcami w pasie i przyciąga do swojej długości. Czuję, że już jest twardy i gotowy. Jestem tak gotowa na niego, urodziłam się gotowa. Pochyla głowę, żeby mnie pocałować i mruczy: 'Hmm, właśnie na to liczyłem.'
~~~~
- To takie ekscytujące, najlepsze miejsca. Albo robisz zajebistą laskę albo facet jest w tobie totalnie zakochany. - Oświadcza Melanie kiedy siadamy na środku pierwszego rzędu w Podziemiu Chicago.
- Cóż, wiesz, jeszcze nie dotarłam do laskowej części skoro penetracja jest taka ekscytująca.- Mówię Mel, ale nagle mam w głowie tylko robienie laski. Obdarowanie mężczyzny, którego kocham przepyszną laską, która sprawi, że zawsze będzie mnie kochał. Mel unosi brwi.
- Czy ty się przechwalasz?
- Nie! Jestem szczera, żadnego sarkazmu. Przyznaję przed moją najlepszą przyjaciółką, że jestem chętna obdarować mojego faceta moją pierwszą w życiu laską jak tylko uda mi się oderwać usta od jego przepysznych ust. -Nastąpiło niemożliwe. Chyba właśnie udało mi się sprawić, że Mel zarumieniła się. Gapi się na mnie z czerwoną twarzą jak gdybym właśnie przyznała się do brania udziału w orgii.
- Mój boże. Co zrobiłaś z moją przyjaciółką? Gdzie ona jest do diabła, ty ufoludku? Brooke, szaleńczo kochasz tego kolesia. Od kiedy to rozmawiasz ze mną o robieniu laski? -Mój uśmiech nagle znika, tak samo mój głos.
- Proszę, przestań powtarzać słowo na K. Przez to tylko ściska mnie w żołądku.
- Kochasz. Kochasz Justina... Justin kocha ciebie.- Drażni Mel.
- Masz dziewczyno.- Patrzę na nią z udawaną złością i podaję kawałek gumy balonowej, którą ukradłam Pete’owi.
- Włóż to do ust, dobrze? Jest zrobiona z kleju i zamknie ci buzię. A teraz powiedz mi czy widzisz gdzieś Norę.
- Widzę ją na trzeciej. -Zaskoczenie wysysa krew z mojej twarzy.
- Tak? - Moje ciało napina się, gdy ja ją zauważam. To Nora. Gdzieś głęboko, w najbardziej
wewnętrznej części mnie, miałam nadzieję, że to był koszmar i że ta dziewczyna o krwistoczerwonych włosach, bladej twarzy i czarnym tatuażu w kształcie skorpiona to ktoś inny. Ale nie. To jest. Nora.
Ta smutna, bezdomna dziewczyna. I muszę uratować ją przed nią samą.
Kiedy Nora siada naprzeciwko nas po drugiej stronie ringu, ściskam ramię Melanie i wkładam w jej dłoń małą karteczkę, którą ściskałam w ręce.
- W porządku, musisz jej to przekazać bardzo dyskretnie, tak żeby te wielkie typy obok, nie zauważyły wymiany.
- Czaję. - Melanie strzepuje swojego kucyka i przechodzi na drugą stronę ringu. Nora chyba mnie nie widziała, ale napina się, gdy spostrzega Melanie. Mel przechodzi obok niej w ten flirtujący i koci sposób. Potyka się o jednego z mężczyzn, potem pochyla się, przeprasza Norę i klepie ją po rękach jakby mówiła 'no, nic się nie stało', a następnie wraca do swojego miejsca obok mnie.
Moje wnętrze zaciska się z napięcia kiedy utrzymuję wzrok na Norze. Spogląda na swoje kolana i czyta liścik. Nadzieja i podekscytowanie wirują we mnie, bo wygląda na to, że czyta ją też drugi raz. Więc jest zainteresowana?
- Zrobione.- Mówi Melanie i kiedy Nora podnosi głowę, zauważa mnie, a jej orzechowe oczy połyskują lekko. Wypuszczam powietrze z wdzięczności, bo przynajmniej nie uciekła.
Nasze spojrzenia utrzymują się i uśmiecham się do niej, by wiedziała, że chce się z nią zobaczyć w 'przyjacielskiej' atmosferze. Odwzajemnia uśmiech lekko, prawie drżąco, a potem z jej oczu wypływają łzy, gdy prezenter zaczyna. Moja pierś puchnie jeszcze większą determinacją, aby uratować moją siostrzyczkę. Nagle nie mogę się już doczekać jutra. Tylko modlę się, żeby przyszła.
- A teeeeraz, panie i panowie…
- Wychodzi.- Ściska mnie Mel.
Sama wiedza, że zaraz wyjdzie powoduje włączenie mojego trybu hiper podniecenia, a gdy jego imię dzwoni przez tłum, moje serce działa już na najwyższych obrotach i trzęsę się w swojej skórze.
-… Justin Bieber, wasz jeden jedyny RIPTIDE!! RIPTIDE!! Przywitajcie się z RIPTIIDEEEM!
Wychodzi jak słońce po miesiącach nocy i świat nie może przestać wykrzykiwać swojej wdzięczności. Wskakuje na ring, ściąga swój czerwony szlafrok i oto on na środku ringu. Robi swój charakterystyczny obrót, a tłum wrzeszczy jego imię. Jego muskularne ramiona są wyciągnięte, naznaczone żyłami, a krzyki stają się coraz głośniejsze. Ludzie kochają ten jego obrót, chłopięcą twarz, męskie ciało i szalony błysk w oku, który obiecuje im dobre przedstawienie. Zatrzymuje się dokładnie tam, gdzie zawsze, a jego tańczące karmelowe oczy mówią mi, że wie że jest bombą i że go pragnę. Jego dołeczki pojawiają się, by mnie zabić. Zabić. Mnie.
Fakt, że wiem, że ten mężczyzna należy do mnie w nocy, nie pozwala mi nawet oddychać.
Ale szczęśliwie udaje mi się uśmiechnąć. O rety, tak bucham podekscytowaniem, że na pewno potrafię uśmiechnąć się do niego z mojego miejsca.
Walka zaczyna się, a ja siedzę obok Melanie i ślinię się widząc te ramiona z tatuażem w kolorze wina, gdzie spotyka się jego ramię i biceps. Mięśnie wyginają się, gdy uderza swoich przeciwników. Jego siła, praca nóg i szybkość oczarowują mnie. Melanie krzyczy do niego wszystkie te rzeczy, które chcę mu powiedzieć. Podoba mi się to.
- Zabij go, Justin! Tak! Tak! O mój Boże, jesteś bogiem! -Śmieję się z czystej radości i przytulam ją.
- Och, Mel.- Wzdycham, a potem szepczę psotnie.
- Powiedz mu, że jest gorący.
- Dlaczego ty tego nie zrobisz, cykorze?- Mruży oczy i trąca mnie ramieniem.
- Ty mały cykorku, powiedz mu!
- Nie mogę. Nigdy nie umiałam krzyczeć w tłumie. Z reguły to na mnie krzyczeli. -Przyznaję trącając ją w ramię.
- I czuję, że mój głos rozkojarzyłby go. No dalej! Powiedz mu to ode mnie. Powiedz mu, że jest taki gorący. -Melanie wstaje, robi rulon z rąk i krzyczy.
- Brooke uważa, że jesteś najgorętszą rzeczą na świecie, Justin! Justin, Brooke cię kocha, Justin! Każdy milimetr i centymetr ciebie!
- Melanie!- Zszokowana zakrywam jej usta ręką i zaciąga z powrotem na siedzenie, ale tłum jest dzisiaj tak głośny, że jestem prawie pewna, iż jej nie słyszał.
- Masz drugą gumę, Mel! - Mówię patrząc na nią mrocznie.
- I musisz dać mi słowo, że więcej tego nie powiesz, Melanie.
- Och, w porządku. Będę mu tylko mówiła, że jest gorący i tak dalej. -Potakuję sztywno, a ona wstaje śmiejąc się i trąca mnie w żebra nazywając małą kanapką z cykorią, bo jestem takim cykorem. Potem dalej krzyczy wszystkie te rzeczy, które myślę, ale nie mam odwagi. Że jest taki gorący, że jest bogiem, seksowną bestią i jest tak cholernie seksowny, że nikt nie może tego znieść…
Przysięgam, że gdybym potrafiła wrzeszczeć to krzyknęłabym też, że jest mój, że kocham go, że jest moją seksowną bestią… ale nawet nie potrafię wołać jego imienia w tym tłumie. I dociera do mnie, że może jednak trochę się boję, bo nigdy nie oddałam mojego serca nikomu przed Justinem.
A on ma siłę, by zniszczyć je tak samo mocno, jak niszczy swoich przeciwników.
__________________________________________________________________________________
Melanie jest... jak to opisać? Hmmm... Jak żywe srebro. Brooke ma szczęście mieć taką przyjaciółkę awwh
A co do Rip'a? To nie wyżyty seksualnie zwierzak :D
* Teraz rozdziały będę dawała co drugi/ trzeci dzień, w zależność jak długie rozdziały są.
Przepisanie na JB zajmuje trochę czasu, a niekiedy rozdział ma aż 24 strony. Ja od rana na kompie nie siedzę, więc zboczuchy musicie być cierpliwi :) (chyba że rozdział będzie krótszy, to wtedy dodam szybciej)
Pojawił się także rozdział na Wattpad >> klik <<
Do następnego Miśki!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jejku nie wiem jak ja tyle wytrzymam, ale rozumiem cie, każdy ma swoje zycie i zajęcia. Rozdział cudowny! Normalnie dajcie mi taka przyjaciółkę jak Mel. Jestem ciekawa czy justin słyszał jak krzyczała, ze brooke go kocha + spotkania nory z brooke. Czekam z niecierpliwoscią na następny <3
OdpowiedzUsuńBoski *.*
OdpowiedzUsuńJezzz....ja muszę wiedzieć czy on usłyszał, że Brook go kocha jshsush w dodatku jej spotkanie z Norą...czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńaaaaa Kocham ! Justin jest dla niej taki dobry i Mel jest taką super przyjaciółką :3 ja mam jednak wrażenie że Justin wszystko szyszał co ona krzyczała :* czekam na następny :D shkadjksfhwuierfhfnbefjk KOCHAM TO OPOWIADANIE ! .
OdpowiedzUsuńTen rozdział był.. JISXNSIUNXIUSAB jejku kocham to <3 chcę już nexta <3
OdpowiedzUsuńProszę Cię kochana ♥.♥
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej nowy rozdział!!♥♥
Mel jest super. Mam nadzieję, że Nora spotka się z Brook w tej kawiarni. Do następnego xx
OdpowiedzUsuńJesteś świetna, że chce ci się dodawać tak często rozdziały;)
OdpowiedzUsuńWow! Jesteśmy zboczuchami ;) to na pewno!
Do następnego:*
Rozdział świetny jak zawsze pod każdym względem :**** Kochammmmm ich razemmmm��������������������✌����
OdpowiedzUsuńRozdział mega :P czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńZ A J E B I S T Y ❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńHahaha przyjaciółka Brooke jest świetna! Nawet o prezerwatywach pomyślała XD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Justin jest taki kochany w stosunku do Brooke <3
Czekam na nn xoxo
Zgadzam sie ze Justin to nie wyżyty seksualnie zwierzak. Genialny rozdział. Kocham to opowiadanie .
OdpowiedzUsuńKocham to ff qtavuanaibzuaninaobsgaja
OdpowiedzUsuńCiekawe czy justin odpuścił ta sprawę z nora xd
Najlepsze ff jakie czytałam <333333333
OdpowiedzUsuńTo jest miłość!♥♥♥
OdpowiedzUsuńMega!! Jestem uzależniona ヽ(^。^)ノ
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ;)) czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńDodasz dzis rozdział? :)
OdpowiedzUsuń