sobota, 11 lipca 2015

8. Austin

W Austin zatrzymaliśmy się w sześciopokojowym domku ze stodołą.
Ta cudownie rzeźbiona, czerwona stodoła w starym stylu jest salą treningową Justina. Całymi dniami
przesuwa opony od traktorów, biega po zewnętrznych schodach z workami cementu na ramionach, wspina się po linach zwisających z kłód albo biega ze mną wokół posiadłości.
Trenuje jak bestia i jest marudny jak wściekły goryl. Wydaje się być szczególnie humorzasty w stosunku do pozostałych członków zespołu i zdaje się, że ja jestem jedyną, która go uspokaja. Dlatego też Riley i Trener błagają mnie, bym go rozciągała kiedy zaczyna się denerwować i rzuca czymś w stylu... 'przeklęte gówniane rękawice, w których nikt nie jest w stanie walczyć'.
Te częste ćwiczenia rozciągające były dla mnie torturą. Przesuwanie rękami po jego spoconej piersi.

Lipiec w Austin jest gorący, więc zdejmuje koszulę i ten kontakt skóra na skórze niepokoi każdą małą i dużą część mnie. Przypomina mi o każdym doznaniu, które czułam będąc naga w łóżku z nim.
Każdej nocy od czasu incydentu z jajkami, leżę w łóżku i wpatruję się w drzwi. Wiem, że powinnam się dotknąć, żeby jakoś sobie ulżyć, ale to czego chcę od niego teraz nie jest seksem. Nawet nie chcę tego nazywać, choć doskonale wiem, co to jest.
Podczas naszego lotu tutaj, wymienialiśmy się muzyką i odkryłam, że zawsze czekam wstrzymując oddech, by zobaczyć co mi zagra. Próbowałam wybierać nie  te romantyczne kawałki i właściwie to doznawałam podniecenia widząc jak patrz na mnie posępnie słysząc te wszystkie piosenki o sile dziewczyn. Z drugiej strony, on puszczał mi najbardziej romantyczną piosenkę jaką usłyszałam w
latach dorastania. Pochodziła z końcówki filmu, gdzie facet puścił tą piosenkę miłości
swojego życia z przenośnego magnetofonu. Film nazywał się 'Nic Nie Mów', ale piosenka to
 'In Your Eyes' Peter’a Gabriel’a.
Chciałam dosłownie wtopić się w skórę samolotowego fotela, kiedy zaczął mi ją grać. Obserwował mnie bacznie swoimi smętnymi, karmelowymi oczami. Patrzył jak wchłaniam tekst piosenki mówiący o znalezieniu światła w jej oczach…Niech...Go...Szlag.
Nie dotknął mnie od nocy kiedy braliśmy razem prysznic. Ale kwestie, które powiedział… sposób w jaki mnie pocałował…Tak bardzo go pragnę, że czasami chcę po prostu walnąć go w głowę i zaciągnąć do mojej kobiecej jaskini, gdzie nie liczy się żadna opinia oprócz mojej. Powiem, że będziemy to robić przez całą noc i tak ma być.

Dzisiaj jestem wewnątrz domu wyciągając z mojej walizki elastyczne bandaże, których mogę użyć do rozciągania go pod koniec popołudniowej sesji. To tylko taka taktyka, żebym nie musiała już dotykać jego skóry. Oszczędzę sobie kolejną bezsenną noc pożądania.
Przechodzę obok frontowych drzwi z bandażami zwisającymi między palcami i widzę Pete’a.
Trzyma na wpół domknięte drzwi i mówi do kogoś po drugiej stronie.
Kiedy przechodzę, kątem oka widzę siwego mężczyznę i kobietę. Nagle wołają do mnie.
- Młoda damo! Proszę, pozwolicie nam porozmawiać z nim? - Żeński głos zatrzymuje mnie, bo jestem jedyną młodą damą w tym domu. No chyba, że ktoś tutaj zaczął się bawić w transwestytę, ale Trenera chyba to nie bierze. Kiedy podchodzę, wysoka, szczupła, krucha kobieta idzie w moją stronę. Jej oczy są ciemnoczekoladowe.
- Nie wiedzieliśmy, co robić. Poczuł się opuszczony, ale był zbyt silny i nikt nie potrafił go kontrolować, a ja już najmniej. -Mój mózg w ciszy przetwarza jej słowa i kiedy to robi, gapię się na nich stojąc za Pete’m.
- Jeszcze raz bardzo mi przykro. - Odpowiada formalnie Pete
- Ale nawet gdyby nie był zajęty, to nie ma mowy żebym namówił go na spotkanie z państwem. Jeśli tylko to się kiedyś zmieni, to skontaktuję się z państwem, mogą być państwo spokojni. -Zatrzaskuje drzwi trochę mocniej niż powinien i uwalnia długie westchnięcie. Mój umysł w końcu przemawia do mnie.
- Czy to byli rodzice Justina?- Pytam oszołomiona i zszokowana. Nagle uprzytamniam sobie, że oczy jego ojca były niezaprzeczalnie karmelowe.  Mężczyzna miał też niewiarygodnie dużą i zdrową strukturę kostną. Pete potakuje i pociera czoło. Wydaje się być ekstremalnie wściekły.
- Taa. To jego rodzice.
- Dlaczego Justin nie chce się z nimi zobaczyć?
- Ponieważ te dranie zamknęły go w ośrodku psychiatrycznym, gdy miał trzynaście lat i zostawili go tam do czasu, gdy sam mógł się wypisać. - Potworne uczucie chwyta moje wnętrze i przez chwilę jedynie się gapię.
- Szpital psychiatryczny? Przecież Justin nie jest szalony. - Mówię momentalnie czując gniew w jego imieniu, gdy idę za Pete’m przez salon.
- Nawet na mnie nie patrz. To jest jedna z najbardziej frustrujących niesprawiedliwości jakich doświadczyłem w moim życiu. - Ściska mnie w piersi i pytam.
- Pete, byłeś przy nim kiedy wyrzucili go z boksu? - Kręci głową w zaprzeczeniu, nie zwalniając kroku.
- Justin ma krótki zapalnik. Podpalisz go to wybuchnie. Jego rywale chcieli się go pozbyć. Zaczepili go poza ringiem. Złapał przynętę. Wyrzucili go. Koniec opowieści.
- Jest jeszcze zły z tego powodu? -Otwiera drzwi tarasu prowadzące do ogrodu i stodoły. Idę za nim zakrywając ręką oczy przed promieniami słońca.
-Jest zły, ale nie dokładnie z tego powodu. - Mówi Pete.
- Boksowanie jest wszystkim co zna. Jedynie był  to w stanie kontrolować w swoim życiu. Dorastanie było dla Justina czystym odtrąceniem. Prawie niemożliwe jest zmuszenie go, by się otworzył. Nawet przed tymi, którzy są z nim od tak dawna.
- Jak myślisz, skąd jego rodzice wiedzieli gdzie jesteśmy? Myślałam, że wybrał ten dom aby odpedzić prasę po incydencie z jajkami.
- Bo to jest dom Justina. - Odpowiada Pete, gdy moim oczom ukazuje się urocza, czerwona stodoła wyłaniająca się  po drugiej stronie trawnika.
- Po tym jak wyszedł, zarobił pieniądze na walkach i kupił ten dom. Chciał udowodnić swoim starym, że może być kimś… Rodzice nadal nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Został z domem i teraz używa go tylko kiedy jesteśmy w mieście. To powstrzymuje prasę przed ściganiem go po hotelach. Ma wielu fanów w Austin. - Czuję draśnięcia ze wszystkich stron, słysząc tą informację. Czyste, prymitywne
oburzenie wypełnia moje wnętrze w imieniu młodego Justina. Brakuje mi tchu.
- Co za rodzice zostawiają swoje dziecko w ten sposób, Pete? I dlaczego na Boga szukają go teraz?
Pete wzdycha.
- No właśnie, dlaczego. - Kręci głową. Potem widzimy Justina wewnątrz otwartej stodoły. Uderza w gruszkę, którą Trener powiesił na kłodzie. Pete wygląda na lekko spanikowanego. Chwyta mnie za ramię i przysuwa bliżej siebie.
- Błagam cię, nie daj po sobie poznać, że coś wiesz. Jest wkurzony odkąd dowiedział się, że tutaj jedziemy. Jego rodzice też totalnie go pobudzają, a jego temperament w obecnych czasach już jest do dupy. - Potakuję i ściskam jego łokieć.
- Nic nie powiem. Dzięki za zaufanie.
- Hej B, możesz spróbować go porozciągać, jego forma nie jest idealna. Trener uważa, że to supeł na dolnej części pleców. - Woła Riley. Potakuję i  podchodzę do nich.
Bardziej słyszę niż widzę jak Justina uderza gruszkę mocniej i szybciej z każdym moim krokiem w jego kierunku. Szczerze mówiąc, jestem zdziwiona, że nie przestaje kiedy staję obok niego.
- Trener nie jest zadowolony z twojej formy i Riley uważa, że mogę pomóc. - Mówię obserwując tą smukłą, uroczą istotę uderzającą w gruszkę obiema pięściami. Na jego twarzy widać głęboką
koncentrację i zmarszczone brwi. Nie mogę nie podziwiać tego, co osiągnął Justina pomimo odrzucenia, któremu wcześniej musiał stawić czoła.
- Justin?- Wzywam.
Nie odpowiada, zamiast tego kiwa się na boki i co nanosekundę uderza pięściami w biedną gruszkę.
- Pozwolisz mi cię porozciągać?- Kontynuuję.
Znowu przechyla swoje ciało i daje mi pokaz swoich świetnych pleców. Dalej uderza jak szalony. Chcę go dotknąć, zwłaszcza po tym wszystkim, co powiedział mi Pete, więc rzucam bandaże na ziemię. Ostatnią rzeczą jakiej teraz chcę jest coś oddzielającego mnie od niego.
- Justin, odpowiesz mi? - Zniżam głos robiąc krok do przodu i wyciągam rękę. Bam, bam, bam…
Dotykam jego pleców. Sztywnieje, opuszcza głowę i obraca się. Zdejmuje rękawice bokserskie i odrzuca je na bok.
- On ci się podoba? - Jego szept jest niski, a jego dotyk delikatny kiedy wyciąga zabandażowaną rękę i kładzie ją w miejscu, gdzie dotykał mnie Pete.
- Podoba ci się jak cię  dotyka? - Jego oczy, mój Boże. Wbijają się we mnie. Jego ręka jest dwa razy większa niż Pete’a i robi rozmaite rzeczy z moim ciałem. Wpatruję się w niego, motylki wybuchają w moim ciele. Czymkolwiek jest to, w co gramy, chcę żeby trwało w nieskończoność, ale chcę też żeby się skończyło. Jest coś niewiarygodnie zwierzęcego w tym jak zachowuje się wobec mnie.
To wydostaje z wnętrza głęboko zakorzenione instynkty.
- Nie masz do mnie prawa. - Mówię bez tchu czując złość.Jego ręka zaciska się.
- Dałaś mi prawo, kiedy doszłaś na moim udzie. -Moje policzki robią się czerwone, gdy sobie to przypominam.
- Nadal nie jestem twoja. - Odpalam. - Może boisz się, że jestem dla ciebie zbyt kobieca?
- Zadałem ci pytanie i chcę znać odpowiedź. Lubisz, kurwa, kiedy inni mężczyźni cię dotykają? -Żąda.
- Nie, palancie, lubię, kiedy ty mnie dotykasz! -Słysząc mój wybuch, opuszcza wzrok na moje usta, a jego kciuk wbija się zgięcie mojego łokcia. Jego ton jest szorstki.
- Jak bardzo lubisz mój dotyk?
- Bardziej niż chcę. - Odwarkuje sapiąc. Przez niego nie mogę złapać tchu.
- Lubisz to tak bardzo, że pozwolisz mi dzisiejszej nocy popieścić cię w łóżku? -Pyta dobitnie. Skóra mnie drażni, a pomiędzy nogami robi mi się niewiarygodnie ciepło. Jego źrenice są maksymalnie rozszerzone z  głodu.
- Lubię to na tyle, że pozwolę ci kochać się ze mną.
- Nie. Nie kochać się.- Zaciska szczękę i patrzy na mnie zbolałymi, karmelowymi oczami.
- Tylko dotykać. W łóżku. Dzisiaj w nocy. Ty i ja. Chcę znowu doprowadzić cię do orgazmu.- Obserwuje mnie z zapytaniem na twarzy. Czuję jego ciemny temperament czający się tuż pod powierzchnią frustracji. Jest we mnie potrzeba, która chce go zaspokoić… ale nie mogę się nią kierować.
Tak bardzo chcę go dotknąć. Nie mogę zrozumieć, dlaczego on umie się temu przeciwstawić i nie wziąć mnie. Nie zniosę nocy w jego ramionach bez pójścia na całość.
Uwalniam się z jego uścisku i zmieniam ton na surowszy.
- Posłuchaj, nie wiem na co czekasz, ale nie będę twoją zabawką. -Znowu mnie chwyta i przysuwając do siebie pochyla głowę.
- Nie jesteś grą, ale muszę to zrobić po mojemu. Po mojemu. - Grzebie twarz w mojej szyi i wącha mnie. Wysuwa język i liże mnie po uchu. Pomrukując unosi moją brodę, więc nasze oczy spotykają się.
- Robię to wszystko tak wolno dla ciebie. Nie dla siebie. -Moje kolana grożą ugięciem się, ale jakoś udaje mi się pokręcić głową w konflikcie.
- To się robi nudne, a ja bardzo szybko tracę zainteresowanie. Chodź, rozciągniemy cię.- Idę do jego pleców, a on jeży się jakbym pocięła go nożem.
- Nie kłopocz się, kurwa. Idź rozciągnąć Pete’a. -Chwyta ręcznik, wyciera nim swój przód, a następnie wraca do uderzania w gruszkę, tym razem gołymi kostkami.
Podążam na zewnątrz groźnie patrząc wrogo i mówię do Riley’a.
- Nie chce mnie.
- To niedopowiedzenie roku, dziewczyno. - Mówi przewracając swoimi serferowo-chłopięcymi oczami.

_________________________________________________________________________________

Justina rodzice to źli... źli ludzie :/ Współczuje Justinowi :(
Brooke jest tak sfrustrowana zachowaniem  Jusa, pragnie jej ale jej nie weźmie :P
Ale to się zmieni.. mam nadzieję że jesteście na to gotowi :D

Następny rozdział będzie w poniedziałek lub wtorek :)
Do następnego Miśki  
xx

21 komentarzy:

  1. Nie rozumiem Justina. On jest taki tajemniczy i dlatego kocham to ff. Jest zupełnie inne niż wszystkie. Nigdy się z takim nie spotkałam, a przeczytałam już dużo. Serio. Zwariowałabym już ba miejscu Brooke. Mówisz, że to się zmieni? Hmm... czekam z niecierpliwością ;) Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  2. biedny Justin :((( jak rodzice mogą zrobić coś takiego swojemu dziecku ... i jeszcze teraz męczy się jeszcze myślą o tym że Brookie podobają się inni faceci ... on jest taki biedny zagubiony . Ale odcinek świetny w końcu wiemy coś więcej o Justinie. Czekam na następny . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny :* nie moge się doczekać w końcu zbliżenia między nimi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteśmy gotowi :3 mam nadzieje że ją weźmie w następnym odcinku XD

    OdpowiedzUsuń
  5. O MÓJ BOŻE NIE KAZ MI CZEKAĆ TAK DŁUGO, JA UMRĘ!!!! Dzisiaj przez cały dzień odświeżałem stronę żeby zobaczyc czy dodałas hahaha To obsesja mowie ci!
    Jejku biedny justin, nie dziwie sie ze nie chce z nimi gadać. Fajnie, ze jest trochę o jego przeszłości. Zazdrosny justin jest taki słodki aww. Rozdział jak zwykle wspaniały! Czekam z niecierpliwoscią na następny. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham! Biedna Brooke...:D Justin jest skomplikowany ale musi mu dać czas. Świetny rozdział, do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze mega! ������

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Justin:( rozdział świetny ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Weszłam tutaj, żeby przeczytać drugi raz siódmy rozdział, a tu już następny! :D Biedny Justin. Dlaczego jego rodzice zainteresowali się nim dopiero teraz? Brooke, dziewczyno! Czemu jesteś taka napalona? Haha. Pozdrawiam! / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  10. No no szybko lubię to wręcz kocham ❤❤💋💋💋

    Ale się porobiło u nich, dawać mi tu nexa bo spragniona 😂≧﹏≦

    OdpowiedzUsuń
  11. Uhuhu Juatin jest strasznie zły i zaborczy względem niej. Czekam na dalszy rozwój sytuacji :) czekam do poniedziałku !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny Jus ...jak jego rodzice mogli zamknąć go w psychiatryku?! Teraz nie dziwie się że jest taki trudny...
    Rozdział jak zwykle boskiii <3 Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie rozumiem do końca Brooke. Justin chcę zaczekać bo mu na niej zależy , nie chcę się nią tylko zabawić..
    Ona powinna się z tego cieszyć , a nie gada mu że to się robi nudne! Biedny Justin myśli że podobają jej się inni a jego chcę tylko w łóżku :-(
    Czekam z niecierpliwością na next! Ciekawe jak to się wszystko rozwinie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Biedny Justin :-( Na jego miejscu też bym nie chciała gadać z tymi rodzicami ! Niech się bujają!
    Brooke jest taaaka niecierpliwa hahha Ja zresztą też , czekam aż ją weźmie hahhaha XD

    OdpowiedzUsuń
  15. Zazdrosny Justin>>>>>>>>
    Jego rodzice to debile!!! Jak mogli zrobić coś takiego swojemu dziecku?!
    Rozdział GENIALNY i czekam na kolejny :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem już zdezorientowana! Justin robi się coraz dziwniejszy(?)
    W każdym bądź razie czekam na kolejne rozdziały mam nadzieję, że coś się w końcu wyjaśni

    OdpowiedzUsuń
  17. Ej bez kitu :D Uwielbiam to opowiadanie :P dodaj szybko kolejny rozdział ! ::D

    OdpowiedzUsuń
  18. RODZIAL MEGA ������
    Justina rodzice są tak bardzo zjebani zeby własne dziecko do szpitala psychiatrycznego?!!
    Mniejsza hahaha Justin jest taki aww zazdrosnik ��
    WGL Brooke jest mega sflurstrowana bosh
    Justin dałbys jej to co chce a nie!!!! Noo czekam z niecierpliwoscia na next :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale jaaaazda :D Normalnie to KOCHAM *-*

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny, ale niech Justin się ogarnie.

    OdpowiedzUsuń