czwartek, 9 lipca 2015

7. Ucieknij ze mną. Part I


Teraz lecimy do Denver.
Pete i Riley siedzą z przodu razem z Diane i Lupe, a ja na tyłach, z Justinem. Ma włączoną własną muzykę, ja nie więc zamiast tego próbuję podsłuchać rozgorączkowaną rozmowę Pete’a z Riley’em. Justin nie trenował od czterech dni, nawet kiedy Riley obudził nas tego poranka. Poszłam się przebrać i czekałam na dole, ale Justin się nie pojawił. W ciągu następnych dni nadal nie wychodził ze swojego pokoju. Chyba, że po mnie.
Coś się dzieje między nami i boję się nadać temu imię. Przez cztery ostatnie noce, przychodził po mnie do mojego pokoju i zanosił do swojego. Za ostatnim razem nawet zostałam tam na cały dzień.
Całujemy się jakby to była jedyna rzecz na jaką czekamy całymi dniami, co w moim przypadku jest całkowitą prawdą. Melanie napisała do mnie po moim pijanym SMS-ie o seksie z Justinem. Chce wiedzieć czy niedługo zacznę wyrzucać z siebie małych Justinków. A ja po prostu nie wiem co my robimy, ale sposób w jaki mnie całuje sprawia, że czuję jakbym była jego kokainą i jakby odlatywał przeze mnie. Kiedy tylko docieramy do łóżka, jego usta miażdżą moje i nie puszczają mnie. Przyciska mnie ramionami do swojego ciała jakbym go zatrzymywała. Czuję się jego kotwicą, a on jest tak potężny i ekscytujący jak upadek z dużej wysokości.

- Jego punkty nie utrzymają go na pierwszym miejscu na zawsze.- Mamrocze teraz Riley i w jego głosie słychać nadchodzącą porażkę.
- Już spadł na drugie miejsce, wisząc nad trzecim. Nie może stracić ani jednej nocy, a już na pewno nie może opuścić choćby jednej walki. -Odpinam pasy i podchodzę do nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Co się dzieje?- Stoję w przejściu i kładę ramię na oparciu fotela Diane.
-Justin nie może opuścić już ani jednej walki. W tych zawodach chodzi o punkty, więc jeśli celujemy w pierwsze miejsce to nie może opuścić ani jednej walki, a już na pewno nie stać go na przegraną.
- Nie je.- Mówi ze smutkiem Diane.
- Nie trenuje. - Dodaje gorzko Trener.
- I jego oczy nadal są czarne. -Patrzę ponuro na Pete’a słysząc to ostatnie i dociera do mnie, że tak… przez ostatnie cztery dni oczy Justina były naprawdę ciemne. Ale też nie spaliśmy. Tylko całowaliśmy się przez całą noc jak maniacy i nasze ciała nakręcają się. Zamawialiśmy jedzenie do pokoju, bo nie mogę go przekonać, żeby pozwolił komukolwiek z zespołu wejść do apartamentu. Gapię się na ich ponure twarze, a Riley kręci głową.
- Jeśli pójdzie walczyć z tymi diabelskimi czarnymi oczami i choćby jedna malutka część jego nie zgodzi się z tym, co mówi sędzia, to może zabić tego pieprzonego dupka.Patrzę nieufnie.
- Nie bądź śmieszny. Zna zasady i nie jest maszyną do trenowania 24/7. Dajcie mu się pozbierać. Trenuje nawet w niedziele i jest niebezpiecznie blisko przetrenowania. Każdy atleta musi czasami zwolnić.
- Justin nie jest każdym atletą. Jeśli nie trenuje, to robi się pobudzony.- Mówi do mnie Pete.
Przewracam oczami, jestem już zmęczona tym terminem.
- Czy jest coś co go nie pobudza?
- Właściwie, tak. Spokój i cisza. Ale w najbliższym czasie nie planuje zostać mnichem, prawda?
-Naprawdę nie wiem, co jest takiego złego w tym, że robi sobie przerwę. Niektórzy z moich znajomych atletów po każdych zawodach mają depresję i są zdruzgotani. To, co się podwyższa w końcu musi opaść, a neurotransmitery czasami są trochę nieobliczalne.
- Posłuchajcie, ciało może sięgnąć jedynie swojego limitu, zwłaszcza jeśli mówimy o sposobie w jaki on to robi. Więc opuścił walkę? Wielka sprawa. Jego siła prawdopodobnie polepszy się po kilkudniowym odpoczynku i skopie tyłki w Denver. -Nie odpowiadają i tylko patrzą na mnie w ciszy. Wiem, że zastanawiają się, co się do diabła dzieje pomiędzy nami. Justin zrobił się bardzo zaborczy w stosunku do mnie.
Patrzy ze złością na Pete’a, kiedy ten ze mną rozmawia, nawet na Riley’a kiedy zaproponował, że pomoże mi z walizkami kilka godzin temu. Zamiast tego Justin po prostu sam je wziął i zapytał go czy nie ma niczego innego do roboty poza gapieniem się na mnie.Tak, wyglądają na zdesperowanych by dowiedzieć się co się dzieje pomiędzy Justinem i mną. Ale skoro nawet ja tego nie wiem, to zdaje się, że dalej będziemy się zastanawiać.

Wzdychając na tą ciszę, obracam się żeby wrócić na swoje miejsce i gdy to robię, przeszywa mnie świadomość tego, że mnie obserwuje.
Jest coś bardzo męskiego w jego oczach, gdy obserwuje mój powrót. To mroczne, zaborcze spojrzenie, które uruchamia dreszcz wzdłuż moich zakończeń nerwowych. Cofam się w czasie do tych czterech nocy, które spędziliśmy w apartamencie, zamknięci przed światem. Czuję się jak w Pięknej i Bestii, z tym wyjątkiem, że ja chętnie zamykałam się z moją bestią, by mógł całować mnie do nieprzytomności. To on jest piękną istotą, która torturuje mnie pożądaniem go.
Prawię pojękuję, gdy mi się to przypomina. Ręka Justina, przesuwająca się w górę mojego gardła. Jego oczy na pół przyćmione gdy patrzy na mnie z góry. Nasze nierówne oddechy. Jego gorące, mokre usta i bezwstydne całowanie mnie. Całuje tylko moje usta, szyję i uszy.
Liże, smakuje i uruchamia wszelkiego rodzaju odczucia w moim ciele.Pamiętam jęki.
Pamiętam sposób w jaki uśmiecha się przy moich ustach na ten gardłowy dźwięk. I sposób w jaki robi się bardzo poważny i spięty, kiedy wraca do smakowania mnie, ssania mojej dolnej wargi, a potem gryzienia mnie i wsysania skóry na moim gardle. Pamiętam jego ciało
przyciskające się do mojego i moją pulsującą cipkę od bliskości jego wzwodu. Nasze języki. Gorące i zdesperowane, liżące i uciskające. Chyba wczoraj go błagałam: 'Proszę...' ale byłam tak odurzona pożądaniem, że nawet nie jestem pewna. To co wiem, to że czasami przestaje, gdy jego oddech jest szalenie szybki i idzie wziąć zimny prysznic.

Wraca w nisko opuszczonych spodniach od dresu albo obcisłych, seksownych bokserkach i po raz kolejny owija moje ciało swoim znacznym rozmiarem jak tarczą ochronną. Schyla swoją ciemną głowę do mojej i dalej mnie torturuje. Pieprzy moje ucho wolnymi, głębokimi liźnięciami swojego języka. To samo robi z moimi ustami. Liże i smakuje moje gardło. Mój obojczyk. Sprawia, że robię się taka napalona, iż szczękam zębami, bo powietrze wydaje się być zimne na mojej skórze. Podniecenie spływa po moich udach.
Moje sutki robią się twarde niczym diamenty. Wzburza mnie do momentu, w którym lekki dotyk
jego ust sprawia, że jęczę tak głęboko jakby dopiero co mnie spenetrowano.
Jest w stosunku do mnie taki delikatny, że czuję jakbym była nastolatką i dziewicą, choć z pewnością nie jestem ani jednym ani drugim. Ale czuję się pochłonięta i związana z nim tak jak robią to zwierzęta. Czuję jakbym już została złapana i uwięziona, a on ledwo mnie oznacza. Zostawia mnie gotującą się w moich własnych sokach i niecierpliwie czekającą na chwilę, gdy weźmie pierwszy kęs mnie.
Naprawdę nie mogę tego znieść i nawet teraz jestem mokra.
Nie rozmawiamy wiele, kiedy 'zacieśniamy więzi' w jego sypialni. Wyczuwam, że teraz jest w swojej męskiej jaskini i rozumiem to. Wczoraj nawet nie pozwolił mi wyjść i trzymał mnie przyszpiloną do jego łóżka. Byłam jak bezradna niewolnica do całowania.
Kiedy musimy przestać to czasami słuchamy muzyki, włączamy telewizor albo jemy, ale głównie się całujemy. Czasami nie słyszę niczego poza śliskimi dźwiękami tego jak mnie całuje i naszymi szybkimi oddechami, wydobywającymi się jeden za drugim.
Przedwczorajszej nocy byłam tak pobudzona kiedy przyszedł po mnie do pokoju, że prawie
wskoczyłam w jego ramiona. Kiedy zatonęliśmy w łóżku, moje ręce były już wczepione w jego
włosy, a język desperacko wpychał się w jego ciepłe, przepyszne usta. Odpowiedział
zwierzęcym warknięciem i potężnym pocałunkiem, który mocno ssał mój język. Czułam jak każde pociągnięcie mojego języka wysyła małe gromy do mojej uwrażliwionej, małej łechtaczki. Nabrzmiewa i pulsuje kiedy się całujemy, mam wizje gdy sobie o tym przypominam. Teraz nawet jedno najmniejsze jego spojrzenie sprawia, że nabrzmiewam.
Kiedy patrzy na moje usta. Kiedy zakłada mi włosy za ucho. Wiem, że tylko wypalamy w diabły nasze nadnercza robiąc to. Nie rozładowywanie tego pożądania jest po prostu niezdrowe, ale nie mogę go powstrzymać. W zasadzie to chcę więcej. Chcę, żeby przestał, ponieważ cierpimy i chcę, by kontynuował dopóki nie umrę z pożądania w jego ramionach, spalona na popiół.
Pragnę go każdej godziny, minuty i sekundy. Pragnęłam go tej pierwszej nocy, kiedy próbowałam sobie pranie mózgu i udawałam, że tak nie jest. A teraz pragnę go tak samo jak oddychać, jeść, żyć szczęśliwym życiem, zobaczyć znowu moją siostrę, być zadowolona moją pracą. Pragnę go tak samo jak pragnę żyć teraźniejszością bez strachu co może albo nie może stać się jutro. Nawet nie boję się, że mnie zrani. Wiem, że to będzie sprawiało ból.
Kiedy wrócę do domu, kiedy to się skończy, będzie bolało. Nic nie trwa wiecznie i wiem o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Ale strach nigdy nie był moim przyjacielem.

Kiedy zdecydowałam się uprawiać biegi, nie było w tym strachu, że przegram ani że złamię nogę w kolanie i okaże się, że zmarnowałam dekadę mojego życia na trenowaniu po nic. Dążysz do czegoś, bo chcesz tego wystarczająco mocno, żeby włożyć każdy twój wysiłek na zdobycie tego. Zaryzykujesz nawet pewne straty, kiedy będziesz do tego dążyć. Teraz, wszystkie wysiłki w moim ciele wydają się być skupione na jednej konsumującej duszy, fizycznej potrzebie bliskości tego mężczyzny. Czasami jest to bardzo przytłaczające, gdy go rozciągam. Potrzeba, by czuć, że jest zagłębiony we mnie jest tak duża, że aż boli. Wtedy już nie wiem co z tym zrobić i muszę przestać. Nawet teraz zdaję sobie sprawę, że usiadłam obok niego tak blisko jak mogę bez
siadania na nim. Moje pokryte różowym jeansem udo napiera na jego pokryte jeansem udo, a on uśmiecha się z dołeczkami. To sprawia, że zwijają mi się palce u nóg, bo wiem, że też lubi mieć mnie tak blisko siebie. Zdejmuje słuchawki, a potem pochyla głowę w moją stronę jakby milcząco prosił mnie bym opowiedziała mu co się dzieje.
- Martwią się o ciebie. -Obraca się i podtrzymuje mój wzrok.
- O mnie czy o moje pieniądze? - Jego ciche pytanie wydaje się być dla mnie tak samo intymne jak szepty, które mówił mi, gdy całował mnie w swoim pokoju zeszłej nocy. Szeptał, że mam odwzajemnić pocałunek, nazywał mnie ładną i powtarzał, że tak ładnie pachnę.
- O ciebie. I o twoje pieniądze.- Mówię mu. Znowu pojawiają się te dołeczki, ale tylko na chwilę. Jak gdyby dwa anioły ścisnęły jego smukłe policzki.
- Wygram. Zawsze wygrywam. -Uśmiecham się, a kiedy jego wzrok opada na mój uśmiech, dociera do mnie jak wyglądają moje usta.
Moje wargi są dzisiaj spuchnięte i podrażnione od jego ust. Jego oczy jeszcze bardziej ciemnieją, gdy na nie patrzy. Przebiega mnie dreszcz. Próbuję go stłumić i jednocześnie walczę, by także nie spojrzeć na jego piękne usta, które wyglądają przepysznie, są nieziemsko różowe i wyglądają na większe przez nasze dzisiejsze pocałunki.
- Chcesz dzisiaj pobiegać, żeby przygotować się na jutro?- Pytam go i mocno się wysilam, by skupić na czymkolwiek poza buzującym we mnie ogniem. Kręci głową.
- Jesteś zmęczony?- Dociekam. Potakuje ze smutnymi oczami. Jego głos jest niski, ale nie przepraszający.
- Tak cholernie zmęczony, że ledwie udaje mi się wstać z łóżka. -Potakuję ze zrozumieniem, ponieważ też trochę tak się czuję. Nie chcę wstawać.
Zwłaszcza, kiedy jestem w tym samym łóżku, co ten ogromny, umięśniony mężczyzna. Chcę
tylko w kółko się torturować pożądaniem go.
Opieram się na fotelu i czuję jego ramię przy moim, opierające się na podłokietniku. Chcę się zwinąć tak jak zrobiłam to zeszłej nocy, kiedy już nie mogliśmy się dłużej całować i pospaliśmy kilka godzin. Myślę, że także wyczuwa moje zmęczenie i lekko się przesuwa bym mogła oprzeć się o niego głową. Podaje mi piosenkę.
Jestem zbyt rozleniwiona, by dać jakąś od siebie, więc tylko słucham. Zaczyna śpiewać
zadymiony, piękny głos Nory Jones w 'Come Away With Me'. Zmysłowo proponuje, żebym
zrobiła dokładnie to, co sugeruje tytuł.
Melodia jest bardzo seksowna i tak mocno przypomina mi o naszych wspólnych nocach, skradzionych chwilach całowania, że dostaję gorączki. Nagle nachyla się i próbuje słuchać przez moje słuchawki. Kiedy wdycham jego czysty, męski zapach tak blisko mnie, moje mięśnie mocno pulsują i zaciskają się. Natychmiast chwytam moją muzykę i wybieram współczesną piosenkę, która ostatnio często leci w radiu. O bokserze, który jest silny i walczy niewiarygodnie mocno. Chciałam mu puścić 'Iris'. Chciałam puścić mu coś, co ubłaga go, by się ze mną kochał.
Ale jego drużyna się martwi i wiem, że to co robimy nocami nie sprzyja dobrym sportowym wyczynom. Nieważne jak bardzo pożądam tych chwil z nim i tego do czego prowadzą, to nie mogę go tak sabotować. Jest zbyt ważny.
Obserwuję jego profil, gdy słucha. Na początku jego wyraz twarzy jest nieczytelny. Kiedy w końcu podnosi głowę, jego wzrok jest ciemny i zasmucony.
- Puszczasz mi piosenkę o bokserze? - Potakuję. Odrzuca mojego iPoda i patrzy na mnie spode łba. Potem sięga i łapie mnie za biodra. Wciąga mnie na swoje kolana i tracę oddech, gdy czuję jak bardzo, bardzo mocno mnie pragnie.
- Daj mi jeszcze jedną. -Nalega. Prymitywne spojrzenie jego oczu powoduje, że drżę. Kręcę głową.
- Nie możemy dalej tego robić, Justin. Potrzebujesz snu. - Szeptam.
- Daj mi inną piosenkę, Brooke. -Jest taki uparty, że chcę spojrzeć na niego ponuro, ale właściwie… to mnie ekscytuje. Chce mojej piosenki tak bardzo jak moich pocałunków i odlatuję. W porządku. Jeśli tego chce, to dzisiaj wieczorem musimy pójść na całość i kochać się, a nie tylko się na siebie napalać. Więc znajduję 'Iris' i podaję mu ją. Prostuję się i obserwuję jego profil, gdy słucha. Po raz kolejny jest nieczytelny, ale gdy tym razem podnosi głowę, jego oczy są torpedami gorąca. Jego erekcja jest twarda pod moimi nogami i czuję jak jego serce rytmicznie tam bije. W jego twardości.
- Jak wyżej.- Mówi.
- W związku z czym? - Spogląda w stronę pozostałych pasażerów, a potem chwyta mnie za włosy i przyciąga moją głowę tak, by mógł polizać moje usta.
- Z każdym słowem. - Drżę i odsuwam się.
- Justin… nigdy wcześniej nie miałam romansu. Ja po prostu nie będę się tobą dzielić. Nie możesz być z nikim innym, kiedy jesteś ze mną. -Przesuwa kciukiem po mojej wilgotnej dolnej wardze, jego wzrok jest intensywny.
- Nie będziemy mieli romansu. - Gapię się otumaniona. Jestem pewna, że właśnie usłyszałam jak pękł organ w mojej piersi. Obejmuje mnie, przygniata do swojego ciała i przesuwa nosem wzdłuż płatka mojego ucha.
- Kiedy cię wezmę, będziesz moja. - Mówi z łagodną obietnicą do mojego ucha. Sunie kciukiem wzdłuż mojej szczęki, a potem delikatnie całuje w ucho.
- Musisz być pewna. -Jego oczy są tak gorące, że płonę od pożądania w jego wzroku, a słowo 'moja' sprawia, że puste miejsce pomiędzy moimi nogami puchnie z tęsknoty.
- Chcę, żebyś najpierw mnie poznała, a potem, chcę byś dała mi znać czy nadal chcesz żebym cię wziął. - Słowo 'wziął' także ma na mnie efekt. Jestem wielką masą drżącej namiętności.
- Ale ja już wiem, że chcę ciebie. - Buntuje się. Patrzy na moje usta z dużą intensywnością, a potem na moje oczy. Jego wzrok jest tak pełen bólu i cierpienia, że jestem oszołomiona mrokiem, który widzę. Przesuwa ręką po moim nagim ramieniu, pobudzając wszystkie jego malutkie włoski.
- Brooke, musisz wiedzieć kim jestem. Czym jestem.
- Miałeś tony kobiet bez tego warunku. - Błagam. Jego duże ręce obejmują mój tyłek, gdy ponownie przysuwa mnie bliżej siebie. Jego oczy połyskują pożądaniem, pożerając moje i topiąc mnie w swoich głębinach.
- To jest mój warunek z tobą. -Przeszywa mnie fala dzikiego pożądania, gdy uświadamiam sobie, co mi mówi. Jeszcze mnie nie weźmie.
Mimo, że jest to wszystko o czym myślę. Wszystko, czego chcę.
Dzisiaj, gdy jest już dzień, ja nadal mieszkam w ostatnim łóżku w jakim byłam z nim, z jego ustami pożerającymi moje. Chce, żebym go poznała i chcę go poznać, ale jeśli go poznam i polubię choć odrobinę bardziej niż teraz, to nasza więź emocjonalna będzie zbyt silna, bym kiedykolwiek mogła wrócić do tego kim byłam przed nim.Jest potężny fizycznie, ale emocjonalnie, zniszczy mnie. Już długo nie wytrzymam i on też nie powinien.
Czując dziwną ciężkość w piersi, nachylam się do jego ucha i szepczę.
- Justin i tak nie możemy tego kontynuować. Nie kiedy na szali jest twoje mistrzostwo. Więc albo przyjedziesz po mnie dzisiaj, żeby się ze mną kochać albo zostawisz mnie w spokoju, byśmy oboje mogli odpocząć. -Spodziewam się, że ta groźba wydobędzie z niego większą reakcję. Jest mężczyzną. To otwarte zaproszenie do nieskomplikowanego seksu. Właśnie tego chcą mężczyźni. Ułatwiam mu to, właściwie akceptując go 'takiego jak jest', bez zbędnych pytań. Albo rozpracuje to ze mną w łóżku i jutro będzie w stanie trenować albo czeka go noc spokojnego snu beze mnie. Nienawidzę widzieć tego, że wydaje się nie być poruszony opcją kochania się. Szczerze, to modliłam się, że na to pójdzie. Zamiast tego obserwuje moją twarz oczami, które z
pewnością, nie są dzisiaj karmelowe.
- W porządku.- Mówi z uśmiechem, który chyba nie sięga jego oczu. Odkłada mnie na moje siedzenie, łapie swojego iPoda, włącza swoją muzykę i już nie daje mi kolejnej piosenki.
Więc zdaje się, że teraz nawet nie będę z nim spała. Wow.
Chyba właśnie sama złamałam sobie serce.

~~~~
Teraz jesteśmy w Los Angeles i tutejsza pogoda jest tak pobłogosławiona przez bogów, że chcę spędzać całe dnie na zewnątrz. Diane i ja znowu jesteśmy współlokatorkami i uwielbiamy jeść śniadanie na naszym małym balkonie. W zasadzie to odkąd dotarliśmy do chłodnego Denver prawie tydzień temu, wróciłyśmy do dzielenia ze sobą pokoju po moim idiotycznym ultimatum kochaj..się..ze..mną.. albo.. umrzyj. Chociaż ja byłam kompletnie zawiedziona, gdy dowiedziałam się, że już nie jestem jego współlokatorką, którą cudownie zabierał w nocy, Diane była tak podekscytowana, kiedy dotarłyśmy do naszego pokoju, że dosłownie doskoczyła do mnie i objęła.
- Powinnaś częściej ze mną mieszkać! -Okazuje się, że Justin zarezerwował dla nas taki sam apartament jak dla siebie.
Każda z nas miała swój pokój, dzieliłyśmy razem salon i jadalnię. Nadal nie wiedziałam czy chcę wzdychać, śmiać się czy płakać. Tak bardzo mną zapanował.
Pamiętam jego ciało w moich rękach podczas wieczoru, w który przyjechaliśmy. Jego spoconą, nagą skórą pod moimi palcami, ledwo udało mi się trzymać puls pod kontrolą, gdy uciskałam i masowałam jego silny, smukły kark. Przysunęłam się i szepnęłam mu do ucha.
- Justin, mógłbyś mi powiedzieć dlaczego Diane i ja mieszkamy w apartamencie? -Pozwala mi obrócić jego szyję na jedną stronę, potem na drugą. Moje palce lekko opierały się na jego szorstkiej szczęce z seksownym kilkudniowym zarostem a on nie odpowiada.
- Justin, nie możesz tego robić.- Dodaje. On wolno obraca głowę i dotknął moich ust tak, że każda część mojego ciała przypomniała sobie jak to jest czuć je na sobie.
- Powstrzymaj mnie. Wyzywam cię. - Powiedział, a potem chwycił swój ręcznik i odszedł.
Po prostu go nie rozumiem. Tęsknie za rozmowami z Melanie.
Chciałabym też móc porozmawiać z Norą. Zawsze była moją młodszą siostrą zauroczoną kimś, napaloną na kogoś albo zakochaną w chłopcu. Jestem pewna, że ona wiedziałaby dlaczego nieziemsko seksowny mężczyzna, singiel, zdrowy i najwyraźniej reagujący fizycznie na ciebie, nie korzysta z okazji seksu z tobą.
Gdybym była trochę mniej pewna siebie, teraz doświadczałabym wielu rodzajów kompleksów.
Nawet zaczęłam się zastanawiać czy moje ciało przestało być atrakcyjne przez tą małą ilość tłuszczu, której nabawiłam się w ciągu ostatnich kilku lat. Może potrzebuję nowej fryzury, a nie takiej zwykłej jaką mam. Może powinnam zrobić sobie grzywkę albo dodać jakieś pasemka?
- Przestań się na siebie gapić, wyglądasz niesamowicie we wszystkim, co założysz.-Mówi mi tego poranka Diane, gdy przyłapuje mnie jak oglądam swój tyłek w wielkim lustrze przy wejściu do naszego pokoju.Śmieję się, ale to nie jest zabawne.

W Los Angeles, Justin znowu zarezerwował apartament dla mnie i Diane. Nie chcę apartamentu, ale nie da mi tego, czego chcę. Już nigdy więcej nie pozwolę nikomu tak mnie przejąć.
Kiedyś czułam się ładna i obojętne mi było czy facet się z tym zgadzał czy nie. Lubiłam siebie i to wystarczało. Teraz czuję się trochę smutna, gdy Diane widzi jak gapię się na głupią ścianę i
bezradnie zastanawiam się, co myśli o mnie Justin.
To nasza trzecia noc w LA i nadal jest na drugim miejscu, ale walczy jak mistrz. Nie widziałam jeszcze, żeby aż tak ciężko pracował. Robi to odkąd jego oczy znowu stały się elektrycznie karmelowe w Denver. Trenuje jak zwierzę. Wiele godzin z Trenerem, a i tak wydaje się świeży jak światło słońca, gdy wieczorami przychodzi pytać mnie czy z nim pobiegam. Energia w jego mięśniach eksploduje jak dynamit z każdym jego ruchem. Prawie widzę źródło jego ATP- transportem chemicznej energii przez nasze komórki dowodzi adenozyna trój-fosforanowa.. tak szybko odnawia się w jego ciele. Wygląda to tak, jakby obrót zajmował mu mniej niż jego
zwyczajowe osiem sekund. Nigdy nie widziałam go tak skupionego. Tak silnego. Ani tak
cudownego. Każda część mnie to widzi. Każda. Ku mojej rozpaczy. Pete i Riley są zachwyceni.
- Brooke! - Woła Pete, kiedy tego popołudnia wchodzę do Podziemia. Tutaj w LA, ring jest umieszczony w piwnicy jednego z najpopularniejszych klubów nocnych i spodziewają się ponad tysiąca ludzi.
- Chodź tutaj, potrzebujemy cię. - Pete wskazuje na przebieralnię. Cały seksowny pakiet Justina Bieber'a siedzi na ławce na dalekim końcu, a Trener owija jego prawą rękę taśmą.
Nigdy nie przyzwyczaję się do tego uczucia, które mam gdy na niego patrzę. Ani tego, kiedy ma walczyć. Czuję się spięta i związana w potrójny węzeł.
Ma włączonego Dr. Dre i myślę, że robi to, by wejść w tryb walki i wygłuszyć wszystko inne.
- Chodź tutaj, Brooke. Rozluźnij chłopaka. -Riley i Trener witają mnie skinięciem i widzę, że w chwili kiedy widzi mnie Justin, zahacza kciuk o kable słuchawek, ściąga je i zakłada sobie wokół szyi. Spojrzenie, którym się wymieniamy jest tak intensywne, że nie uśmiechamy się do siebie. Odpowiadający uśmiech, którym obdarzam Riley’a i Trenera znika z mojej twarzy, gdy ciężki metal piosenki, której słuchał Justin wkrada się do pokoju.
Milcząc pochylam się, by zatrzymać jego iPoda, potem podchodzę do niego od tyłu i łapię za ramiona, metodycznie uciskając kciukami jego mięśnie.
Jest kilka twardych punktów na jego mięśniach naramiennych i czworobocznych z wczoraj.
Były uparte i ciągle wracały, więc jeszcze raz pracuję nad oboma. Pomrukuje w chwili, gdy moja naga skóra dotyka go. Boże. Niski, mruczący dźwięk to dla mnie jak gra wstępna. Wkrada się do każdej kobiecej części mojego ciała, zwłaszcza do tych, które płoną z pożądania.
Moje policzki zaczynają się rumienić, gdy Trener, Pete i Riley obserwują nas.
Opuszczam twarz tak, by nie widzieli mojego rumieńca i opieram się pokusie zabrania rąk.
- Głębiej.- Dociera do mnie szorstki rozkaz Justina i moje łono zaciska się bezradnie, gdy mocniej dociskam. Duży supeł wbija się w mój kciuk, więc pomagam sobie drugim. Justin
spuszcza głowę i głęboko nabiera powietrza. Kiedy supeł znika pod naciskiem, jego pomruk
odbija się głęboko we mnie.
- Powodzenia.- Szepczę mu do ucha odsuwając się. Moje palce mrowią od naszego kontaktu.
Patrzy na mnie, gdy wstaje. Nie uśmiecha się, gdy jego wzrok podtrzymuje mój w takim uchwycie, że mam pustkę w głowie. Widzę tylko brąz jego oczu, czerń jego źrenic i długość jego ciemnych rzęs. Wyciąga ręce, gdy Riley zakłada mu czarne rękawice bokserskie, które są dzisiaj wymagane, uderza nimi. Ktoś mówi z drzwi, że niedługo czas na 'Riptide’a', a on potakuje.
Wbija ramiona w swój czerwony, satynowy szlafrok, a potem udaje się truchtem w stronę szerokiego korytarza prowadzącego do ringu. Cała farma pełna zwierząt budzi się w moim żołądku, i to nie są jedynie motylki. Głęboko nabierając powietrza czekam chwilę, by się pozbierać. Powoli wychodzę, żeby zająć moje miejsce pośród widzów. Hałas jest ogłuszający. Pete powiedział mi tego ranka, że jego fanom odbija, bo Justin nie jest na prowadzeniu i zdaje się, że bilety na dzisiejszy wieczór cieszyły się ogromnym powodzeniem. Zostało szesnastu uczestników i dzisiaj jest pierwsza noc, podczas której Justin będzie walczył ze Skorpionem o finał. Skorpion znajduje się teraz na pierwszym miejscu i moje nerwy mnie zabijają.
- Hej.- Mówi idący za mną Pete, popychając mnie lekko do przodu.
- Idź tam do diabła. Facet będzie cię szukał. - W jakiś sposób udaje mi się niemożliwe: równocześnie śmieję się i patrzę się ponuro.
- Wcale nie! -Jego brwi podskakują do góry w czystym niedowierzaniu.
- Walczy najlepiej, kiedy go obserwujesz i nawet Trener się z tym zgadza. Poziom jego
testosteronu podnosi się jak szalony w wynikach badań, gdy jest z tobą w kontakcie. No chodź.
- Nienawidząc podekscytowania, które przebiega moje żyły jak błyskawica, szybko idę
w stronę ringu i mojego miejsca, gdy słyszę jak wywołują Skorpiona.
- Benny Czarny Skoooorpioon! -To ten ohydny mężczyzna, który podżegał Justina w barze. Nienawidzę go z taką siłą, że momentalnie piorunuję wzrokiem wszystkich, którzy mu wiwatują. Jestem kilka kroków od mojego miejsca i jestem przygotowana, żeby trzymać się moich majtek.. bo ta noc.. będzie brutalna.. kiedy coś zauważam. Przez ring, pomiędzy potężnie zbudowanymi nogami  Justina, widzę twarz w tłumie.
Twarz jest owalna, ma kremową skórę i parę kasztanowych oczu. Kolor tych oczu jest podobny do moich. Oczu, które kiedy ostatnim razem je widziałam, należały do Nory.
Mojej dwudziestojednoletniej siostry. Nora.
Nora, która tak niedawno przysłała kartkę z Australii. Nora, której włosy zostały przefarbowane z łagodnego brązu na krwistą czerwień. Nora, która ma duży, czarny, okropny tatuaż w kształcie skorpiona na lewej kości policzkowej. Nora, która wygląda na zagubioną, chorą i jest całkowitym przeciwieństwem tętniącej życiem dziewczyny, którą znałam. Przez chwilę stoję na środku szerokiego korytarza i gapię się na nią, wmawiając sobie, że nie ma takiej opcji, by to była Nora.
Źle wygląda.Wygląda naprawdę, naprawdę źle.
Jakby wyssano z niej życie, a wszystko co zostało to sztuczne, czerwone włosy, skóra i kości.
Zauważa mnie i mój żołądek opada do stóp, gdy już bez cienia wątpliwości wiem, że to ona. Rozpoznanie zapala się w jej oczach i jej ręka podskakuje do góry, aby zakryć usta.
- Nora. - Dyszę i bez namysłu biegnę w jej stronę odpychając ludzi na boki, a wokół roznosi się dźwięk gongu.
Tłum w pomieszczeniu wybucha wiwatami i okrzykami, a moje oszalałe serce wali mi w piersi. Nora obraca się i zaczyna przepychać między ludźmi próbując uciec ode mnie. Wtapia się w tłum, w ciemność i krzyczę gorączkowo.
- Nora? Zaczekaj. Nora! -Nie mogę uwierzyć, że ucieka. Ode mnie. Nie mogę uwierzyć, że wszystkie ślady młodości zniknęły z jej niegdyś tak żywej twarzy. Moja siostra.
Z którą dzieliłam sypialnię dopóki nie znalazłam sobie mieszkania. Która oglądała ze mną każdą wersję 'Dumy i Uprzedzenia'.
Nagle duży mięśniak, który stał po jej prawej, chwyta mnie i odciąga na bok, kiedy próbuję przejść.
- Trzymaj się od niej kurwa z daleka. - Warczy. Sparaliżowana mieszanką zaskoczenia i strachu, zapominam o wszystkich moich ruchach z lekcji samoobrony, poza tym w pachwinę. Przenoszę ciężar ciała i walę go kolanem.
- Puść mnie. -Zgina się, ale mnie nie puszcza. Zamiast tego konwulsyjnie zaciska ręce na moich ramionach.
- Ty mała suko, zostaw w spokoju własność Skorpiona.- Syczy i ta mokra plama, która właśnie dotknęła mnie w policzek to chyba jego ślina.
- Nie jest jego własnością!- Gorączkowo próbuję się uwolnić i jednocześnie wytrzeć policzek w rękaw mojej bluzki. W pomieszczeniu wybucha nowa fala krzyków i 'buuuu', gdy sędzia krzyczy przez  głośniki.
- Zwycięzcą zostaje Skorpion! Skoooooorpioooon! Justin Bieber został zdyskwalifikowany z tej walki! Zdyskwalifikowany! -Rozpętuje się piekło i nagle ktoś chwyta za łańcuchy na moich ramionach, uwalniając mnie szybko. Potem zostaję pociągnięta do tyłu i para opalonych, muskularnych ramion przyciska mnie do znajomego, dużego, nagiego torsu. Każdy cal mojego ciała rozpoznaje go i oddycham z ulgą. Dopóki nie przypominam sobie o Norze.
Łapię oddech i próbuję się wyrwać z odnowioną siłą.
- Nie. Nie! Justin, puść mnie. Muszę za nią iść.- Walcząc o uwolnienie, próbuję obrócić się w jego uścisku.
- Puść, Justin, puść, proszę. - Ale kiedy wokół nas zbiera się rozwścieczony tłum, przyciska mnie mocniej do siebie i  opuszcza głowę do mojego ucha.
- Nie teraz, petardko.- Jego głos jest niski i spokojny, ale to ostrzeżenie sprawia, że natychmiast przestaję się wyrywać. Używając jedno ramienia przyciska mnie do swojego boku i przepycha nas przez tłum. Jego duże ciało niczym buldożer przeprowadza nas przez masę ludzi.
Wielość, która po raz pierwszy w moim życiu wykrzykuje obelgi w moją twarz.
- Suka. To twoja wina, ty głupia suko!- Rzucają kiedy przechodzimy. Moje oczy rozszerzają się z przerażenia, gdy widzę mordercze twarze fanów Justina. Jestem tak przestraszona, że kulę się w jego ramionach i bez narzekania pozwalam mu się wyprowadzić. Pete, Riley i Trener czekają na nas w samochodzie.
- Kurwa mać! - Zaczyna Trener, kiedy tylko drzwi zamykają się za nami i limuzyna rusza na ulicę.
- Spadłeś do trzeciego miejsca. Do trzeciego. A może i nawet do czwartego. - Informuje nas ponuro Pete, podając mu t-shirt i spodnie od dresu, które zazwyczaj nosi po walce.
- Miałbyś wygraną w kieszeni, Justin. Tak cholernie dobrze trenowałeś, że bez problemu załatwiłbyś tego dupka, stary.
- Dam radę, Trenerze. Spokojnie. - Justin ubiera się pospieszenie, nie zdejmując szortów. Potem momentalnie przyciąga mnie do swojego boku jak gdyby myślał, że wyskoczę z samochodu.
Przesuwa ręką po moim podrapanym ramieniu i spokojnie stawia czoła trzem gniewnym mężczyznom przed nami. Jestem tak zmartwiona, że uwalniam się i przysuwam do okna, gdzieś w poszukiwaniu Nory patrzę na wszystkie twarze wyłaniające się z klubu.
Do mojego rozczarowania spowodowanego tym, że całkowicie zniszczyłam walkę Justina, dokłada się niewiarygodne poczucie winy w stosunku do mojej siostry. Jak mogłam nie widzieć, że ma kłopoty? Jak mogłam przez cały rok kupować te brednie, którymi karmiła nas poprzez pocztówki?
- Od kilku lat nie byłeś na tak niskim miejscu, stary. Twoja koncentracja jest gówniana!
- Pete, kurwa, dam radę. Nie spieprzę tego.
- Uważam, że Brooke powinna zostać w hotelu podczas następnej walki. - Mamrocze Riley.
Śmiech Justina ocieka czystym sarkazmem.
- Brooke idzie ze mną. - Odwarkuje.
- Justin…- Pete próbuje z nim dyskutować.
Kiedy docieramy do hotelu, wszyscy jedziemy tą samą windą i jestem podbuntowana tym, że cyfry zmieniają się wolno jak nigdy. Nie wiem, co zrobię w sprawie Nory, ale wiem, że muszę coś zrobić.Drzwi rozsuwają się na moim piętrze i słyszę jak Pete woła do Justina, kiedy wychodzimy. Poirytowany głos Justina odzywa się zza mnie.
- Pete, porozmawiamy o tym później. Po prostu się uspokójcie, cała trójka.
- Justin, wracaj tutaj. Musimy z tobą porozmawiać!
- Porozmawiajcie sobie ze ścianą! -Zdesperowana, by uciec, wpadam do mojego apartamentu, ale od razu słyszę go za sobą.
- Dobrze się czujesz? -Zamyka drzwi i nagle jego wygląd w tym seksownym przebraniu, które nosi po walce, nisko opuszczone spodnie od dresy, miękki t-shirt, który otula wszystkie jego mięśnie.. ta piękna, opalona twarz pełna troski i  te potargane, sterczące czarne włosy sprawiają, że moje serce podchodzi mi do gardła. Moje nogi chcą pobiec do niego i znowu poczuć siłę jego ramion.
Desperacko pragnę, by te ramiona trzymały mnie w tej chwili, gdy mój umysł biegnie we wszystkich kierunkach, nie radząc sobie z tym, co się właśnie wydarzyło. Ale wiem, że nie
zasługuję, by te ramiona mnie trzymały.
   
       Jest oczywiste, że spieprzył walkę przeze mnie.
    ~~ Ciąg dalszy nastąpi ...

__________________________________________________________________________________

Osobiście sadzę że Nora to kawał samolubnej suki!!
Brooke może spieprzyła walkę Justina, ale każda dobra siostra będzie martwiła się o swoje młodsze rodzeństwo.
__________________________________________________________________________________
Jesteśmy  już w połowie książki :)
Zdradzę że niedługo stanie się to, na co długo czekaliście :D

PS. Jeśli jesteście zapoznani z moim opowiadaniem >> MRL << zapraszam, jest nowy rozdział :)

Do następnego Miśki !!!
xx



18 komentarzy:

  1. owszem Nora to suka... ja chcę już nexta <3 może i Jus spieprzył walkę przez Brook ale właśnie teraz widać że mu na niej zależy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu zakochałam sie w tym opowiadaniu:) cały wieczór siedze i czytam i aaaaa jest cudownie! Świetnie tłumaczysz a to bardzo ważne:) z niecierpliwością czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ BOŻE CO TU SIE DZIEJE. JEJKU JA NIE WYTRZYMAM. POTRZEBUJE NOWEGO ROZDZIAŁU JAK POWIETRZA SERIO. JAK ZOBACZYŁAM ZE JEST NOWY ROZDZIAŁ TO AŻ ZACZĘŁAM PISZCZEĆ HAHAH. Kocham cie po prostu. Czekam na następny, mam nadzieje ze szybko dodasz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tooooo❤❤ I mam nadzieje ,ze niedlugo pojawi sie nastepny rozdzial :* Ale znajac cb mozliwe ,ze bedzie nawet jutro i za to cie kocham :*** Do nastepnego. Buziakiiii💋👅

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudooo *,* Czekam na nexta ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Taaak już niedługo. Jak to połowa książki? Kiedy to minęło? Ale jak to? Cieszę się, że tak szybko dodałaś rozdział :) Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny świetny świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM! <333333

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaa kocham to :* to jest takie zajebiste ! czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to opowiadanie <3 Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezusie!!!! Jestem tak uzależniona od tego opowiadania! Jak zobaczyłam że jest już nowy rozdział krzyczałam i skakałam hahahaha Ja po prostu kocham te opowiadanie i Ciebie że je tak świetnie tłumaczysz <3 <3
    Czekam na next ! xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Ubóstwiam to ff !!!
    Co ta Nora odpierdala ??? Zgadzam się jest suką!
    Chcę już następny tak bardzoooo <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny! Matko, jak ja chcę, żeby oni w końcu byli razem!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. te opowiadanie jest takie super! jeju kocham je!

    OdpowiedzUsuń
  15. Błagam dodaj szybko nowy �������� cudowne ff <3

    OdpowiedzUsuń
  16. ❤❤❤❤ jeju ale akcja!!!
    Kurwa zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń