wtorek, 23 czerwca 2015

4. Bieg. Part II

Musi być rozgrzany od biegu i zmęczony po walce, a ja pragnę kontaktu z jego ciałem jak narkomanka. Zanim orientuję się, co robię, zakładam welurowy kombinezon. Idę do jego apartamentu i pukam do drzwi.
Nie wiem, co powiem. Nie wiem niczego poza tym, że prawdopodobnie w ogóle nie zmrużę oka dopóki go nie zobaczę. Zaoferuję jedynie, że ochłodzę jego kontuzje piersiowe albo że posmaruję go maścią przeciwzapalną albo nie wiem. Dlaczego poprosił mnie, żebym z nim pobiegała?
Dlaczego Pete myślał, że celowo pozwala sobie robić krzywdę, żebym go dotykała?
Czy tak bardzo pragnął mojego dotyku?
Riley energicznie otwiera drzwi. Przez jego ramię widzę kobietę w prześwitującej bieliźnie, która tańczy seksownie na stoliku do kawy w salonie. Słyszę też inny kobiecy głos.
-… mały ptaszek powiedział nam, że chcesz się z nami pobawić, Justin…
- Taa?- Pyta mnie Riley, a ja tylko gapię się jak idiotka. Mój żołądek robi się ciężki, bo oczywiście to są te dziwki, które… Opuszczam głowę i szybko próbuję wymyślić, co powiedzieć.
- Czy zostawiłam tutaj mój tel… o cholera, mam go. - Spoglądam na komórkę w mojej ręce i przewracam oczami, jakbym była głupia. I jestem.
Cholera, naprawdę, naprawdę jestem.
- Nie ważne. Dobranoc, Riley. - Słyszę głęboki głos Justina.
- Kto to? -Biegnę do mojego pokoju i zamykam drzwi. Czuję się odrętwiała. Tym razem, kiedy
kładę się do łóżka, wiem, że każdy milimetr pożądania jaki czułam, zniknął z mojego
organizmu. Nadal nie mogę zasnąć, ponieważ teraz kobieta, którą Justin całuje w mojej
głowie tak żarłocznie tymi swoimi pełnymi, pięknymi ustami; kobieta, która może polizać
jego rozciętą wargę, którą posmarowałam maścią, to niestety nie ja.

~~~~
Justin jest w trakcie sparingu i walczy tak jak według Trenera powinien był walczyć wczoraj.
Mimo, że położył na łopatki dwóch ze swoich czterech partnerów, to Trener jest teraz jeszcze bardziej wkurzony.
- To partnerzy do sparingu, Bieber. Jeśli mógłbyś przestać ich nokautować i po prostu na luźno popracować nad swoimi ruchami, to nadal miałbyś z kim dzisiaj trenować… A tak to już nie mam ci kogo dać.
- Więc proszę mi przestać dawać cioty, Trenerze.- Pluje z ringu.
- Przyślij mi Riley’a.
- Ha. Nie zrobiłbym tego nawet gdyby miał myśli samobójcze. Potrzebuję go jutro przytomnego.
- Hej, ja wiem na czym polega sparing.- Mówię do Riley’a z miejsca, w którym obserwujemy walkę, czyli przy zewnętrznym rogu ringu.
Jego blond głowa obraca się do mnie i nagle wygląda jakby był pod wrażeniem.
- Ty chyba właśnie nie zaproponowałaś, że wejdziesz na ring z tym facetem?
- A właśnie, że tak. Mogę pokazać temu facetowi ruchy, których jeszcze nigdy nie widział.
- Przechwalam się. Szczerze mówiąc, chcę tylko mieć okazję skopać dupę Justinowi Bieber’owi za to, że jest takim kobiecym magnesem, przez którego fantazjuję w dzień i w nocy. I za to, że lizał torebkę elektrolitową zaraz po tym jak ja to zrobiłam. Co za flirtujący kutas.

- W porządku, Justin, mam coś dla ciebie.- Woła Riley klaszcząc, by zwrócić na siebie uwagę.
- Jestem pewien, że tego partnera nie znokautuje, Trenerze.- Woła do Lupe stojącego w drugim rogu i śmiejąc się pokazuje na mnie.
Justin widzi mnie i rzuca swój kask na podłogę obserwując jak wskakuję na ring w moim obcisłym, jednoczęściowym dresie. Pożera mnie wzrokiem tak jak zawsze. Jest takim facetem, nie może powstrzymać się przed lustrowaniem mnie za każdym razem, gdy do niego podchodzę. Kiedy się teraz zbliżam, jego oczy połyskują rozbawieniem i pojawia się jego powolny uśmiech, który jeszcze bardziej podjudza moją irytację.
Dzisiaj był humorzasty, z tego co ja i jego pokonani partnerzy widzieli. Moja upierdliwość też już osiągnęła solidny dziesiąty stopień. Nawet poranna kawa nie poprawiła mi nastroju, ale wiem, że to poprawi. Nawet, jeśli przegram, to cholernie chcę się z kimś zmierzyć.
- Nie uśmiechaj się tak. Mogę posłać cię na łopatki moimi nogami. - Ostrzegam go.
- To nie kickboxing. Będziesz też gryzła? -Podnoszę nogę do góry i wymierzam kopniaka kick-boxera. Bardzo łatwo go unika i unosi brew.

Próbuję jeszcze raz, a on znowu robi unik. Wtedy zauważam, że stoi na samym środku ringu, a ja właściwie krążę wokół niego. Wiem, że nie mam szans, jeśli chodzi o siłę, ale mój plan to otumanić go i wtedy spróbować posłać na podłogę. Riley nazywa to, co chcę zrobić
'falowaniem'. Oznacza to obracanie się i krążenie wokół przeciwnika aż tamten spudłuje.
Więc faluję lekko, a on najwyraźniej dobrze bawi się moim kosztem, więc próbuję uderzyć go
pięścią. Bez trudu łapie ją w swoją rękę, a potem opuszcza moje ramię.
- Nie. - Upomina łagodnie i owija swoją rękę wokół mojej, by nauczyć mnie jak prawidłowo układać palce do pięści.
- Kiedy uderzasz, musisz zrównać twoje dwie niższe kości ramienne, łokciową i promieniową z twoim nadgarstkiem. Twój nadgarstek nie może być luźny, więc trzymaj go w idealnej linii prostej. Teraz zacznij od przybliżenia ramienia do twarzy, zaciśnij kostki i kiedy będziesz wymierzała cios, obróć ramię tak, że twoja kość łokciowa, promieniowa i nadgarstek będą wydawały się być jedną kością. Spróbuj. -Próbuję, a on potakuje.
- Teraz użyj drugiego ramienia do gardy. -Unoszę jedną rękę zakrywając twarz, a potem znowu atakuję i znowu. Widzę, że on tylko się chroni, nie oddaje ciosów.
Adrenalina już krąży w moim ciele i nie wiem czy to przez to udawaną walkę czy te skupione na mnie karmelowe oczy, ale czuję nagłe wyładowania elektryczne.
- Pokaż mi ruch, którego nie znam. - Mówię bez tchu. To podoba mi się bardziej niż podejrzewałam. Sięga po moje obie ręce i ustawia je tak, by pilnowały mojej twarzy.
- W porządku. Teraz spróbujmy podwójnego ciosu. Zawsze osłaniaj twarz rękami, a tors ramionami. Nawet kiedy zadajesz cios. Najpierw zamachnij się lewą.- Przyciąga moje ramię w stronę swojej szczęki.
- Potem przesuń równowagę na nogach w taki sposób, żebyś mogła od razu wykonać mocny cios prawą. Tutaj jest potrzebna dobra praca nóg. Czerp siłę z uderzenia stąd. - Przykłada palec do mojego brzucha, a potem przesuwa rękę w górę mojego
nagiego ramienia do zaciśniętej pięści.
- I wyślij całą tą siłę do kostek u rąk.

Robi w powietrzu podwójny cios, który jest płynny, idealny i sprawia, że małe kropelki potu pojawiają się między moimi piersiami. Potem moja kolej.
Uderzyć lewą, lekko przykucnąć, przesunąć środek ciężkości i uderzyć mocniej prawą.
Jego oczy błyszczą z zadowolenia.
- Spróbuj jeszcze raz. Uderz mnie w inne miejsce drugim ciosem.- Ustawia się do pozycji z uniesionymi otwartymi rękami, by złapać moje uderzenia.
Według polecenia używam najpierw jednej ręki i uderzam nią w jego lewą, bez problemu łapie mój cios. Potem mocno uderzam prawą. Ku mojemu zadowoleniu moje uderzenia są całkiem znośne, ale chyba muszę włożyć w nie więcej siły.
- Podwójny cios po twojej lewej. - Mówi i unosi wyżej rękę, aby złapać moje ciosy.
- Po twojej prawej. - Mówi i pierwszym ruchem uderzam jego otwartą dłoń pięścią, puf.
Potem decyduję, że go zaskoczę i celuję moim prawym mocnym w jego brzuch, który
automatycznie się napina i przesyła zaskakujący ból do moich kostek. Nawet on wygląda na
zaskoczonego, że udało mi się go trafić tym ostatnim.
- Jestem taka zdolna. - Drażnię się z nim, odsuwając się podskakuję w miejscu tak jak on to robi. Żartobliwie pokazuję mu język.
Przegapia to, bo jest zajęty obserwowaniem jak podskakują moje piersi.
- Naprawdę zdolna. - Mówi wracając do pozycji. Jego oczy pociemniały w sposób, który gotuje moje wnętrze. Decyduję, że ta chwila, w której jest rozkojarzony moimi dziewczynkami będzie najlepszą okazją.
Robię wykop, którego nauczyłam się podczas zajęć z samoobrony. Nogi są najsilniejszą częścią ciała kobiety, a już na pewno byłej sprinterki. Moim celem jest uderzenie w ścięgno Achillesa i strącenie jego dużego ciała i jego ego na ziemię.
Niestety porusza się w momencie mojego ciosu i zamiast tego uderzam w jego but. Ból ryczy wzdłuż mojej kostki. Remy szybko łapie mnie za ramię i prostuje. Jego brwi marszczą się.
- Co to miało być?
- Miałeś upaść.- Patrzę posępnie. Po prostu na mnie patrzy, przez chwilę jego twarz jest pusta.
- Żartujesz, prawda?
- Przewracałam mężczyzn o wiele cięższych od ciebie!
- Pieprzone drzewo prędzej się przewróci niż Justin, Brooke.- Krzyczy Riley.
- Cóż, widzę. - Zrzędzę i ujmuję usta w dłonie krzycząc:
- Dzięki za ostrzeżenie, Riley. -Przeklinając pod nosem, Justin trzyma mnie za ramię i prowadzi do narożnika. Upada na krzesło, a że jest tylko jedno to sadza mnie na sobie i ogląda moją kostkę.
- Spieprzyłaś sobie kostkę, co?- Pyta i po raz pierwszy słyszę, że brzmi na tak … zdenerwowany  na mnie.
- Wygląda na to, że nieodpowiednio przeniosłam całą swoją wagę do kostki.- Przyznaję niechętnie.
- Dlaczego chciałaś mnie uderzyć? Jesteś na mnie zła? - Patrzę spode łba.
- A dlaczego miałabym być?- Jego oczy wbijają się w moje i wygląda na przerażająco spokojnego i z pewnością  poirytowanego.
- Ty mi powiedz. -Opuszczam głowę i przyglądam się swojej kostce. Odmawiam wylewania żali
wszystkim poza Melanie.
- Hej, możemy tu dostać trochę wody? - Woła, a w jego słowa słychać ostrą nutę frustracji. Riley przynosi Gatorade i zwykłą butelkę wody stawiając je na podłodze ringu obok moich stóp.
- Będziemy kończyć. - Mówi do nas, a potem z troską pyta mnie.
- Wszystko w porządku, B?
-Świetnie. Proszę, wezwij mnie jutro. Nie mogę się doczekać, żeby wrócić na ring z tym kolesiem. -Riley śmieje się, ale Justin nawet nie raczy na niego spojrzeć.
Jego pierś jest mokra od potu, a ciemna głowa opuszczona. Bada moją kostkę, jego kciuki przyciskają ją wokół kości.
- To boli, Brooke? - Chyba się martwi. Ta nagła delikatność z jaką do mnie mówi, sprawia, że ściska mnie w gardle i nie wiem dlaczego. Tak jak kiedy upadasz i to nie boli, ale płaczesz, bo czujesz upokorzenie. Ja upadłam gorzej i to przed całym światem. Żałuję, że płakałam wtedy tak samo mocno jak teraz nie chciałabym się załamać przed jednym z najsilniejszych mężczyzn
na świecie. W zamian za to, patrzę posępnie i schylam się, by zbadać kostkę, ale on nie odsuwa ręki i nagle kilka naszych palców obejmuję moją kostkę. Czuję jedynie jego kciuki na mojej skórze.
- Ważysz tonę. - Narzekam tak jakby to była jego wina, że jestem idiotką.
- Gdybyś ważył trochę mniej, to bym cię przewróciła.Przewróciłam nawet mojego instruktora.
-Zerka w górę spode łba.
- Co mogę powiedzieć?
- Że jest ci przykro? Dla zdrowia psychicznego mojej dumy?- Kręci głową najwyraźniej nadal poirytowany, a ja uśmiecham się sarkastycznie, sięgam w dół po Gatorade i odkręcam zakrętkę.
Jego oczy przesuwają się na moje usta, kiedy biorę łyk i nagle czuję coś czego nie można pomylić na jego kolanach pod moim tyłkiem. Kiedy zimny płyn spływa po moim gardle, dociera do mnie, że cała reszta mojego ciała jest rozgorączkowana i robi się coraz gorętsza.
- Mogę trochę?- Jego głos jest dziwnie zachrypnięty, kiedy wskazuje na butelkę.
Kiedy potakuję, chwyta butelkę w swoją dużą rękę i przechyla ją do swoich ust. Moje hormony budzą się do życia na widok jego ust przyciskających się do gwintu.
Dokładnie w tym samym, gdzie właśnie były moje.
Jego grdyka przesuwa się, kiedy przełyka. Potem opuszcza butelkę, jego usta są teraz wilgotne, i kiedy oddaje mi Gatorade nasze palce dotykają się. Iskra uderza w moje żyły.
Jestem zafascynowana sposobem, w jaki pociemniały jego źrenice i tym jak wpatruje się we
mnie bez żadnego rozbawienia w oczach. Kiedy automatycznie próbuję zakryć moje
zdenerwowanie kolejnym łykiem, obserwuje mnie zbyt mocno, jego usta nie uśmiechają się.
Są pięknie różowe. Rozcięcie na jego wardze nadal się goi. To, które chcę polizać.
Wstęga  tęsknoty rozwija się głęboko we mnie i to boli. Jestem na jego kolanach i uświadamiam
sobie, że jedna potężna ręka obejmuje mnie w pasie. Nigdy nie byłam tak blisko. Tak blisko, by go dotknąć, pocałować, owinąć się wokół niego. Nagle czuję, że umieram i latam. Już nie mogę udawać, że to nic takiego. Pragnę go. Pragnę go tak bardzo, że nie potrafię jasno myśleć.
To jest coś. Coś wielkiego. Nigdy się tak nie czułam.

Wiem, że to szalone i nigdy się nie wydarzy,  nigdy nie może się wydarzyć, ale nic
nie mogę na to poradzić. Jest jak moja Olimpiada, coś czego nigdy nie będę miała, ale czego
pragnę całym moim bytem. Absolutnie nienawidzę myśli, że jego ramiona obejmowały jedną, a może nawet dwie kobiety mniej niż dwadzieścia cztery godziny temu, kiedy to ja tego chciałam.
Po raz kolejny poruszona tym wspomnieniem, ostrożnie próbuję wstać, a on zabiera mi Gatorade i stawia z boku, chwyta dwa ręczniki z kosza i kładzie jeden wokół swojej szyi.
Potem to samo robi mi z drugim, cały czas trzyma mnie w pasie.
- Pomogę ci dojść do pokoju, żebyś mogła przyłożyć lód. - Opuszcza mnie z ringu tak jakbym nie ważyła więcej od chmury, a później muszę się o niego opierać obejmując ramieniem jego wąski pas, gdy wychodzimy.
- Nic mi nie jest. - Powtarzam nieustannie.
- Przestań się kłócić. - Mówi.

W windzie trzyma mnie blisko siebie, jego głowa jest pochylona i czuję jego oddech przy mojej skroni. Jestem boleśnie świadoma tego jaki jest duży w porównaniu ze mną.
Jestem też świadoma jego pięciu palców wokół mojej talii i dokładnego momentu, w którym
przesuwa nos za moje ucho. Łaskocze mnie, kiedy wydycha powietrze i że jest tak blisko aż jego usta dotknęłyby mojego ucha gdyby się odezwał. Słyszę jak głęboko nabiera powietrza i moje narządy płciowe zaczynają pulsować tak mocno, że chcę tylko obrócić się do niego, zanurzyć nos w jego skórze i nabrać w płuca tyle powietrza, ile to możliwe. Oczywiście nie robię tego.Odprowadza mnie do mojego pokoju, a moje ciało jest w takim stanie, że mój mózg nie potrafi wymyślić żadnego tematu rozmowy, dzięki której pozbylibyśmy się towarzyszącej nam napiętej ciszy.
- Hej, stary. Gotowy do walki?- Pyta z drugiego końca korytarza członek obsługi hotelowej, który najwyraźniej jest fanem.
Justin pokazuje mu kciuki w górę i uśmiecha się z dołeczkami, a potem obraca do mnie przyciskając szczękę do włosów za moim uchem.
- Klucz.- Mówi gardłowym szeptem powodującym gęsią skórkę. Przesuwa kartę i wprowadza mnie do środka. Nie ma Diane.
Pewnie właśnie przygotowuje dla niego jakąś super luksusową kolację.
Sadza mnie na krańcu drugiego podwójnego łóżka. Pewnie domyśla się, że to moje, ponieważ Diane ma przy swoim zdjęcie dwójki swoich dzieci. Chwyta wiaderko do lodu.
- Przyniosę ci lodu.
- Remy, nic mi nie jest. Mogę to zrobić później… -Drzwi zamykają się zanim mogę dokończyć i wypuszczam powietrze. Schylam się, żeby zbadać moją kostkę i ocenić jakie szkody wyrządziłam. Odblokował drzwi od środka, więc nie musi pukać.
Sztywnieję, kiedy wraca i zatrzaskuje drzwi. Puszcza wodę w łazience, a potem wraca. Jest taki olbrzymi i dominujący w moim pokoju hotelowym, kiedy stawia wiaderko na dywanie.
Klęka u moich stóp i widząc jego potężne ciało i ciemną głowę pochylającą się, by się mną zająć, czuję dreszcze pożądania. Przeszywają mnie z taką siłą, że gapię się na lód i chcę
zanurzyć głowę w wiaderku. Zdejmuje mojego tenisowego buta i skarpetkę. Chwyta delikatnie łydkę i wkłada moją nogę do wiaderka.
- Kiedy to naprawimy, pokażę ci jak zwalić mnie z nóg.- Szepcze. Kiedy nie mogę odpowiedzieć i jestem całkowicie rozłożona na łopatki jego dotykiem, spogląda w górę. Jego oczy są zarówno czułe jak i intymne.
- Zimno? - Chociaż reszta mnie na pewno taka nie jest, to moje palce u nóg zaczynają zamarzać w lodowatej wodzie.
- Tak. -Kiedy zanurza moją stopę głębiej, moje całe ciało tężeje od zimna i zatrzymuje nogę w
połowie drogi.
- Więcej wody? -Kręcę głową i zsuwam ją na dno myśląc 'Bez bólu nie ma wygranej'.
Moje płuca kurczą się, gdy ciało próbuje poradzić sobie z zimnem.
- O cholera.- Widzi mój grymas i wyciąga stopę. Następnie doznaję szoku, gdy kładzie moją
lodowatą stopę na swoim brzuchu, aby mnie ogrzać. Jego mięśnie brzucha zaciskają się pod
moimi palcami u stóp, a jego wzrok podtrzymuje mój w tak potężnym uścisku, że tonę.
Napięcie elektryczne przenika przeze mnie. Jego ciepła, duża, szorstka ręką jest owinięta wokół mojego podbicia. Trzyma moją stopę na swoim brzuchu tak stanowczo, że wydaje się jakby chciał mnie tam czuć. Chciałabym, żeby moje ręce były moimi stopami.
Chciałabym poczuć ten kaloryfer pod moimi palcami. Każde wybrzuszenie idealnie przyciśnięte do mojej stopy i palców. Odrętwienie całkowicie mnie opuściło.
- Nie wiedziałam, że zajmujesz się robieniem pedicure, Justin. - Mówię i nie rozumiem dlaczego jestem taka zdyszana.
- To taki mój fetysz. - Strzela do mnie swoim leniwym uśmiechem, który mówi mi, że robi sobie jaja, a potem sięga wolną ręką do wiaderka i wyciąga jedną kostkę lodu. Kładzie ją delikatnie na
mojej kostce i przesuwa po wrażliwej skórze dokładnie obserwując co robi. Moja reakcja jest
szybka i bezlitosna. Moje ciało ogarnia całkowita i totalna świadomość jego dotyku.
Mój puls nagle zaczyna krzyczeć w głowie. Boże, ten facet jest dokładniejszy ode mnie.
Potem, jakby by potwierdzić moje myśli, ręka którą trzyma moją stopę przesuwa się lekko.
Jego kciuk masuje moje podbicie, a zimny lód moją kostkę. W środku mojego brzucha zaczyna się łaskotanie i boję się, że w przeciągu kilku minut obejmie całe ciało.
Mój głos drży tak jak reszta mnie.
- Robisz też manicure? -Znowu podnosi na mnie wzrok, a moje serce przewraca się przez sposób w jaki jego karmelowe oczy działają na mnie.
- Pozwól, że najpierw zajmę się twoimi stopami, a potem resztą. - Mój brzuch zaciska się, gdy kończy zdanie z kolejnym dość powolnym uśmiechem.
Każdy mięsień między moimi nogami zaczyna tętnić, gdy lód powoli próbuje ugasić rosnący
ogień w moim wnętrzu. Jestem urzeczona, kiedy obserwuje jak lód sunie po mojej kremowej skórze.  Powietrze naładowane jest od elektryczności. Bezradnie przesuwam stopą po jego brzuchu czując wzgórki mięśni. Spogląda w górę i ta przyszpilająca intensywność jego oczu wciąga mnie aż nie mogę złapać tchu i tonę.
- Lepiej się czujesz? -Mruczy unosząc ciemne brwi. Nie mogę uwierzyć jaki efekt ma na mnie jego głos, dotyk, zapach. Jak druga istota ludzka może mieć nade mną taką władzę.
Nie mogę na to pozwolić. Nie mogę.Na to. Pozwolić.

Przypominam sobie, że kiedy pragnie się mężczyzny, to ma się kontrolę nad tym, co mu się oddaje. Kontrolę nad tym, co pozwala mu się wziąć. Ale nie mogę zablokować obrazów jego i mnie razem. Jak ja zdzieram jego ubrania i jak on przyciąga mnie do siebie. Jak jego usta przyciskają się do moich. Jak upadamy razem na łóżko. Jak rytmicznie na mnie napiera.
Sprawia, że czuję się jak osiemnastolatka. Jak napalona dziewica. Sama myśl o chłopcach…
tylko, że on sprawia, że myślę tylko o jednym. I jest bardzo samczy. Bardzo męski, ale też trochę dowcipny, jak chłopiec.
Duży, niegrzeczny chłopiec, który zabawiał się ze swoimi małymi dziwkami na stoliku do kawy zeszłej nocy…
To nagłe, brutalne przypomnienie ochładza mnie jak zanurzenie w lodowatych wodach Alaski.
- Teraz już idealnie. Dziękuję. - Mówię głosem chłodnym niczym rozpuszczający się lód i próbuję wydostać stopę z jego uścisku.
Właśnie mam się uwolnić, gdy drzwi otwierają się przesunięciem karty i wchodzi Diane.

- Tutaj jesteś. Muszę cię teraz nakarmić, żebyś miał energię na jutro! - Justin patrzy na mnie rozdarty, nagłą zmianą we mnie. Lekko marszczy brwi i wrzuca do wiaderka topniejący lód, odkłada moją stopę z powrotem na dywan i wstaje.
- Jest mi przykro z powodu twojej kostki. - Mówi do mnie łagodnie i prostuje się. Jego wyraz twarzy jest zdezorientowany i prawie podatny.
- Nie martw się, jeśli nie będziesz w stanie przyjść na walkę.
- Nie. To nie była twoja wina. Nic mi nie będzie - Mówię szybko.
- Poproszę Pete’a, żeby załatwił ci jakieś kule.
- Nic mi nie będzie. Mam nauczkę za zadzieranie z drzewami. -Zatrzymuje się w drzwiach, zerka na mnie siedzącą na łóżku, jego twarz jest nieczytelna.
- Powodzenia, Justin. - Mówię.
Patrzy na mnie, potem na Diane. Przeczesuje ręką włosy i wychodzi wyglądając na…
poruszonego. Diane wpatruje się we mnie z kompletnym niezrozumieniem.
- Przyszłam w złej chwili?
- Nie.- Kręcę głową.
- Przyszłaś w samą porę. Chwilę później zrobiłabym z siebie kompletną idiotkę.
Nie żeby próba zwalenia z nóg mężczyzny takiego jak on, była bardzo mądrym pomysłem.


__________________________________________________________________________________

Czyżby Brookey była zazdrosna o te dzi*ki?
Jak myślicie czy RIP przespał się z nimi? :O
Czy zgadzacie się z reakcją Brooke na Justina?

__________________________________________________________________________________

Nie zapomnijcie Zajrzeć na Wattpad i na Who I Really Am :)
 Do następnego Miśki :)

22 komentarze:

  1. Cudo! Myślę, że się nie przespał z tymi dziewczynami, ale kto go tam wie? Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu cudo! Kocham ten rozdział, czytałam go chyba z 3 razy bo nie mogłam sie odciągnąć. Moim zdaniem dobrze, ze Brooke tak zrobiła tez bym tak postąpiła. Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślę że Brook jest zazdrosna o te dziw*i. Nie, myślę że Rip się z nimi nie przestał, bo coś go ciągnie do tej dziewczyny. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny rozdzial ojeju:) Brooke coraz bardziej i bardziej ciągnie do Justina i na odwrot hmmm ciekawe co to będzie... Czekam na nowy i zycze weny<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny!!! Mam nadzieje ze sie z nimi nie przespał :) czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny :P czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. kurdeczki *-* chcę więcej <3 dawaj nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny😱 Uwielbiam Cie •••Czekam z niecierpliwoscia na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja juz chce nastepny. Proszę,proszę,proszę !!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mega ciekawy rozdział. Juz nie moge sie doczekać kiedy zrobią pierwszy krok ku sobie. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. Robi się coraz ciekawiej ! Nie mogę się doczekać następnego wspaniałego rozdziału !
    Dużo weny xx

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój boże kiedy kolejny ! Zabije się jeśli mam teraz czekać ! Ja muszę przeczytać kolejny rozdział !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj Brooke zazdrosna :D
    Nie oby nie , ale to Jus bóg sexu więc hymmm może :D
    Rozdział zajebisty !! chce next !! to tak uzależnia <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejuuu chce już nowy bo nie mam co czytac:(((( Kocham! ����

    OdpowiedzUsuń
  15. Co dalej? Chcę żeby już był następny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dodaj nowy aaa plissss <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Proszę dodaj nastepny. Proszę, proszę, prosze!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham to! dodaj już nowy plose:((

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy będzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam dziwne uwielbienie do ff o bokserach, a Justin idealnie pasuje do tej roli ;)
    Zwłaszcza, że jest mało tego typu ff
    Życzę weny i do następnego:)

    OdpowiedzUsuń