Ma wejść na scenę, jego imię zostaje wykrzyczane przez mikrofon. Tłum zaczyna szaleć.
- Panie i panowie, przed wami po raz kolejny Riptide!- Nadal nie pozbierałam się po bliskim spotkaniu z nim, a przez moją krew przepływają dziwne rzeczy. W momencie kiedy pojawia się, truchtając przez szeroki korytarz pomiędzy rzędami miejsc w tym błyszczącym, zakapturzonym płaszczu, mój puls przyspiesza, a brzuch zaciska się. Mam ogromną ochotę wrócić do domu.
Ten facet to po prostu za wiele. Jest za bardzo męski. Za bardzo muskularny i jest zbyt dużą bestią. Składając to wszystko razem: jest seksem na kiju i każda kobieta wokół mnie krzyczy z całych sił jak bardzo chce go polizać.
Justin wchodzi na ring i idzie do narożnika. Zdejmuje płaszcz eksponując swoje napięte mięśnie i podaje go młodemu blondynowi. To chyba pomocnik łysego trenera.
- A teraz przed państwem, Młot!
Młot przyłącza się do niego na ringu, a Justin uśmiech się leniwie do siebie. Jego wzrok przesuwa się w moją stronę i dochodzi do mnie, że dokładnie wie, gdzie dzisiaj siedzę.
Uśmiecha się tak jakbym to ja była powodem jego radości, wskazuje palcem na Młota, a potem na mnie, jak gdyby mówił 'To dla ciebie'. Ściska mnie w żołądku.
- Cholera, on mnie dobija. Dlaczego to robi, do diabła? Jest takim pieprzonym alfą, że ledwo wytrzymuję!
- Melanie, weź się w garść!- Syczę, a potem opadam na krzesło, ponieważ mnie też dobija. Nie wiem czego ode mnie chce, ale czuję się zakłopotana, bo nigdy bym nie podejrzewała, że ja także chcę od niego czegoś bardzo seksualnego i osobistego.
Ogarnia mnie żenujące wspomnienie bycia tuż przy nim zaledwie kilka minut temu.
Wznosi się dźwięk gongu, który wyrywa mnie z tej fantazji. Zawodnicy zbliżają się do siebie, Justin robi zmyłkę, a Młot łatwowiernie wymierza cios chwytając przynętę. Kiedy bok ciała Młota wydaje się być nieosłonięty, Justin zachodzi go z lewej i wali w żebra. Odskakują od siebie.
Justin emanuje arogancją, ciągle zmyla przeciwnika,co wkurza Młota. Obraca się do mnie, wskazuje na Młota, potem znowu na mnie i uderza go tak mocno, że faceta odbija się od lin otaczających ring. Upada na kolana, następnie kręci głową i znowu wstaje.
Mięśnie mojej miednicy zaciskają się za każdym razem, kiedy uderza swojego przeciwnika, a gdy tamtemu udaje się oddać cios, moje serce zatrzymuje się.
W ciągu wieczoru walczy z kilkoma wojownikami właśnie w ten sposób. Za każdym razem, gdy ogłaszają go zwycięzcą, patrzy na mnie z zadowolonym z siebie uśmieszkiem.
Jakby chciał, abym wiedziała, że to on jest tutaj dominującym mężczyzną. Moje całe ciało drży, gdy patrzę jak się porusza i nie mogę przestać snuć fantazji. Wyobrażam sobie jak jego biodra wbijają się we mnie, jego ciało na moim, te wielkie ręce na mnie, skóra przy skórze. Podczas kilku ostatnich rund jego twarz jest bardzo skupiona, a pierś podnosi się i opada ciężko ze zmęczenia, połyskuje potem. Nagle uświadamiam sobie, że nigdy nie chciałam niczego tak bardzo w moim życiu.
Chcę zaszaleć. Skoczyć na bungee. Biegać, nawet jeśli w nie dosłownym tego słowa znaczeniu.
Wszystkie te randki, których nigdy nie miałam z powodu treningów do czegoś, co się nigdy nie zdarzyło. Przejażdżki, na które nigdy się nie wybierałam z lęku przed złamaniem kości, która i tak się złamała. Nigdy nie piłam. Starałam się o dobre oceny, by móc dalej trenować.
Justin Bieber jest wszystkim czego nigdy, przenigdy nie robiłam. Mam prezerwatywę w torebce i teraz już wiem dlaczego ją tam włożyłam. Ten facet jest wojownikiem. Chcę dotknąć jego pięknej piersi i pocałować te usta. Chcę poczuć te ręce na sobie. Pewnie dojdę w chwili, gdy we mnie wejdzie.
To najintensywniejsza gra wstępna jakiej doświadczyłam i chcę, by było to czymś więcej niż grą. Chcę, żeby to stało się dzisiaj.
Kiedy wygrywa po raz dziesiąty i ostatni, znowu czuję na sobie jego wzrok. Mogę tylko patrzeć i siłą woli przekazując mu, że go pragnę. Uśmiecha się do mnie cały spocony i nonszalancki. Jego karmelowe oczy świecą, a dołeczki są widoczne. Chwytając linę ringu, przeskakuje przez nią i ląduje z gracją w alejce przede mną.
Melanie nieruchomieje obok mnie, gdy to pięknie wyrzeźbione i opalone ciało zbliża się. Nie ma wątpliwości dokąd zmierza.
Wstrzymując oddech, czuję że moje płuca zaraz pękną, wstaję na chwiejnych nogach. Naprawdę nie mam pojęcia, co innego zrobić. Tłum ryczy, a kobiety za mną krzyczą.
- Pocałuj go, kobieto!
- Nie zasługujesz na niego, ty suko!
- Dajesz dziewczyno!
Pokazuje mi swoje dołeczki, a ja czekam na jego ręce kiedy się pochyla. Prawie czuję w jaki sposób ostatnio jego ręce mnie dotykały. Duże, dziwne i trochę cudowne, gdy praktycznie zakrywały całą moją twarz. Umieram. Umieram z pragnienia. Z lekkomyślności. Z oczekiwania.
Zamiast tego, pochyla swoją ciemną głowę, by szepnąć przy mojej skroni. Jedynym elementem jego ciała, który mnie dotyka jest ciepły oddech otaczający moją skórę. Jego szorstki głos dudni w moim uchu.
- Zaczekaj tu. Przyślę kogoś po ciebie. - Uśmiecha się i wycofuje. Tłum nadal krzyczy. Wraca na ring, a ja mrugam oczami patrząc na niego. Kobieta obok mnie dopiero po minucie drżenia i zapowietrzania się mówi
do mnie.
- O mój Boże, o mój Boże, omójboże,omójboże,omójboże, dotknął mnie łokciem,dotknął mnie łokciem!
- LUDZIE, OTO RIPTIDE!- Krzyczy prowadzący.
Moje kolana miękną i upadam na siedzenie lekka jak bita śmietana. Łączę ręce, by przestały się trząść.
Mój mózg jest tak roztopiony, że nawet nie wiem co się stało po chwili, gdy zeskoczył z ringu i szepnął do mnie tym swoim przerażająco seksownym głosem, że wyśle kogoś po mnie. Samo to wspomnienie powoduje, że kurczą mi się palce u nóg. Melanie gapi się oniemiała, a Pandora i Kyle wpatrują się we mnie jakbym była jakąś niebiańską istotą, która właśnie przyniosła dzikiego zwierza na kolana.
- Co on do diabła powiedział?- Mówi Kyle.
- Jezusie, Mario i Józefie.- Mówi Melanie piszcząc i obejmując mnie.- Brooke, ten facet jest napalony na ciebie. -Kobieta obok dotyka mojego ramienia drżącą ręką.
- Ty go znasz?-Kręcę głową, bo nawet nie wiem, co mam odpowiedzieć. Wiem tylko, że od wczorajszego dnia do dzisiaj, nie minęła ani jedna sekunda, gdy o nim nie myślałam.
Wiem jedynie, że nienawidzę i kocham sposób, w jaki na mnie działa. To jak na mnie patrzy wypełnia mnie pożądaniem.
- Panno Dumas.-Odzywa się głos. Podnoszę głowę i widzę dwóch mężczyzn w czerni, stojących między mną a ringiem. Obaj są wysocy i szczupli. Jeden jest blondynem, a drugi ma kręcone, brązowe włosy.
- Jestem Pete, asystent pana Bieber'a- mówi Brązowo loki.
- A to, Riley. Jest prawą ręką trenera. Proszę z nami. Pan Bieber chce zamienić z panią słowo w swoim pokoju hotelowym.
Na początku w ogóle nie rejestruję kim jest pan Bieber. Potem doznaję olśnienia i przeszywa mnie palący piorun. Chce cię w swoim pokoju hotelowym. A czy ty go chcesz?
Chcesz to zrobić? Część mnie uprawia już z nim seks na setki pozycji w mojej głowie podczas, gdy druga nie chce się ruszyć z tego głupiego krzesła.
- Pani przyjaciele mogą pojechać z nami.- Dodaje blondyn przyjemnym głosem i wskazuje na oszołomione trio. Czuję ulgę. Chyba. Jessu, nie wiem nawet, co czuję.
- Brooke, no chodź, to Justin Bieber!- Melanie wyciąga mnie siłą z krzesła i każe iść za mężczyznami.
Mój umysł zaczyna pracować na najwyższych obrotach, ponieważ nie wiem co zrobię, gdy go zobaczę.
Moje serce jak szalone pompuje adrenalinę, gdy wyprowadzają nas z Podziemia do hotelu po drugiej stronie ulicy, a potem windą na „P”.
Odczuwam jak tętnią we mnie nerwy, gdy winda zatrzymuje się na ostatnim piętrze. Czuję się dokładnie tak jak kiedy brałam udział w zawodach. Wizja tego mężczyzny we mnie było jak przejażdżka kolejką górską. Nagle znalazłam się w szczytowym miejscu, gdzie to może stać się prawdą. Mój brzuch zaciska się na myśl jak ekscytująca może być jazda z górki. Przygodo na jedną noc, oto nadchodzę…
- Proszę powiedz mi, że nie prześpisz się z tym facetem- Mówi Kyle z twarzą wykrzywioną z troską, gdy drzwi otwierają się.- Nie jesteś taka, Brooke. Jesteś za bardzo odpowiedzialna, żeby to zrobić.
Jestem? Naprawdę jestem?
Ponieważ dzisiaj czuję się szalona. Oszalała z pożądania, adrenaliny i dwóch seksownych dołeczków.
- Tylko z nim porozmawiam.- Mówię mojemu przyjacielowi, ale nawet ja nie jestem taka pewna, co zrobię.
Podążamy za dwoma mężczyznami do pierwszej części ogromnego apartamentu.
- Pani znajomi mogą zaczekać tutaj.- Mówi Riley wskazują na gigantyczny, czarny, granitowy bar.
- Proszę się czegoś napić.- Moi przyjaciele podlatują do nowych, błyszczących butelek z alkoholem. Melanie piszczy, a Pete pokazuje, abym poszła za nim. Przechodzimy przez apartament i wchodzimy do
głównej sypialni.
Widzę go siedzącego na ławce w nogach łóżka. Ma mokre włosy i przyciska do szczęki torebkę z żelem. Widok tak pierwotnego mężczyzny leczącego swoje rany po tym jak niszczył faceta za facetem swoimi pięściami, w pewny sposób jest dla mnie seksownie cudowny.
Dwie azjatyckie kobiety klęczą na łóżku za nim. Każda masuje po jednym jego ramieniu. Jest obwiązany ręcznikiem w pasie, a na jego skórze nadal widać kropelki wody. Na podłodze leżą trzy puste butelki Gatorade, a w ręce trzyma kolejną.
Kładzie torebkę z żelem na stole i wypija resztkę Gatorade, gdy płyn znika z butelki, rzuca opakowanie na bok. Jestem zafascynowana jego mięśniami, które napinają się i rozluźniają pod kobiecymi palcami.
Wiem, że masaż to rutynowa rzecz po intensywnych ćwiczeniach, ale nie wiem i nie rozumiem sposobu w jaki wpływa na mnie patrzenie, gdy mu to robią. Znam ludzkie ciało. Czczę je.
Było moim kościołem przez sześć lat do momentu, kiedy zdecydowałam, że muszę poszukać sobie innego zawodu i już nie będę biegać. A teraz moje palce świerzbią mnie chęcią zbadania jego ciała, uciskania i zwalniania, wbijania się w każdy jego mięsień.
- Podobała ci się walka?- Obserwuje mnie z zarozumiałym uśmieszkiem. Jego oczy połyskują jakby wiedział, że bardzo mi się podobała. Kocham i nienawidzę patrzeć jak boksuje, ale nie mogę go komplementować po tym jak pięćset osób krzyczało jak dobry jest. Wzruszam ramionami.
- Sprawiłeś, że była interesująca.
- To wszystko?
- Tak. -Wydaje się być zirytowany, mocno rusza ramionami, by zatrzymać masażystki. Wstaje, wykonuje okrężne ruchy ramion, a potem strzela karkiem.
- Wyjdźcie. -Dwie kobiety uśmiechają się do mnie i wychodzą. Tracę oddech w momencie, kiedy zostajemy sami. Dociera do mnie, że jestem tutaj, w jego pokoju hotelowym i nagle czuję niepokój.
Opalone ręce o długich palcach są rozluźnione przy jego bokach. Przebiega mnie gorączka pożądania, gdy wyobrażam sobie jak przesuwa nimi po mojej skórze. Moje ciało pulsuje, z pewnym wysiłkiem odrywam wzrok i spoglądam na jego twarz. Patrzy na mnie w milczeniu.
Strzela kostkami jednej ręki zakrywając ją drugą, a potem powtarza proces z kolejną.Wygląda na ożywionego, jakby nie pozbył się wystarczającej ilości energii wysyłając na ziemię pół tuzina mężczyzn.
- Ten mężczyzna, z którym przyszłaś.- Mówi prostując palce przy swoich bokach, by uzyskać dodatkowy przepływ krwi. Jego oczy obserwują mnie.
- To twój chłopak?- Szczerze mówiąc nie wiem czego się spodziewałam przychodząc tu, ale bardziej szło to w kierunku błyskawicznego wylądowania w łóżku. Jestem zdezorientowana i trochę zaniepokojona.
Czego on ode mnie chce? Czego ja chcę od niego?
- Nie, to tylko przyjaciel- Odpowiadam. -Jego oczy wędrują do mojego palca serdecznego i z powrotem.
- Żadnego męża? -W moich żyłach wrze dziwna energia, która przepływa do mojej głowy i możliwe lekko
mi słabo od zapachu olejku do masażu, które w niego wmasowano.
- Żadnego męża, w ogóle nic.
Studiuje mnie przez dłuższą chwilę, ale nie wygląda na przepełnionego pragnieniem tak jak moja osoba, przyznaję się ze wstydem. Obserwuje mnie z lekkim uśmiechem i wydaje się być szczerze zainteresowany tym, co mówię.
- Odbyłaś staż w prywatnej szkole zajmując się pielęgnowaniem ciał młodych atletów?
- Sprawdzałeś mnie?
- Właściwie to my to zrobiliśmy.- Mówią dwa znajome głosy mężczyzn, którzy mnie tu przyprowadzili, kiedy wchodzą do pokoju. Pete trzyma kremową kopertę i podaje ją Riley'owi.
- Panno Dumas.- Odzywa się do mnie po raz kolejny Pete z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
- Jestem pewien, że zastanawia się pani dlaczego tutaj jest, więc przejdźmy do rzeczy. Wyjeżdżamy z miasta za dwa dni i obawiam się, że nie ma czasu, by inaczej to załatwić. Pan Bieber chce panią zatrudnić.
Otępiała i zdezorientowana jak diabli gapię się nich przez chwilę.
- A czym dokładnie myślicie, że się zajmuję?- Marszczę brwi.
- Nie jestem dziwką.- Pete i Riley wybuchają śmiechem, ale Justin jest niebezpiecznie milczący, gdy siada z powrotem na ławce.
- Rozgryzła nas pani, panno Dumas. Tak, przyznaję, że kiedy podróżujemy, uważamy za dogodne zabieranie ze sobą jednej z kilku bliskich przyjaciółek pana Bieber'a by… Powiedzmy, by zaspokoić jego potrzeby przed lub po walce.- Wyjaśnia Pete śmiejąc się.
Moja lewa brew unosi się. Naprawdę, jestem świadoma jak działają te sprawy u sportowców.
Brałam udział w zawodach i wiem, że przed lub po uprawianiu sportu, seks jest naturalnym, a nawet zdrowym sposobem na pozbycie się stresu i pomaga w lepszym funkcjonowaniu. Straciłam dziewictwo na tych samych eliminacjach do Olimpiady, na których zniszczyłam sobie kolano. Zrobiłam to ze sprinterem, który był prawie tak samo zdenerwowany zawodami jak ja. Ale sposób w jaki ci faceci mówią o „potrzebach” pana Bieber'a, sprawia, że nagle robi się to tak osobiste, iż czuję płomienie zakłopotania na moich policzkach.
- Jak zapewne się pani domyśla, panno Dumas, mężczyzna taki jak Justin ma bardzo szczególne wymagania
- kontynuuje Riley, blondyn, który wygląda jak surfer.
- Ale wyraźnie powiedział, że nie jest dłużej zainteresowany przyjaciółkami, które dla niego przechowaliśmy na naszą podróż. Chce się skupić na tym, co ważne i zamiast tego zatrudnić panią. -Moje wnętrzności zaciskają się, gdy patrzę na Riley’a, Pete’a, a następnie Justina. Jego szczęka wydaje się być jeszcze bardziej kwadratowa niż pamiętam, tak jakby wyciosana z najwspanialszego, najbardziej bezcennego granitu na ziemi. Nie ma mowy, abym domyśliła się co myśli, ale choć już się nie uśmiecha, w jego oczach nadal widać figlarność.
Lewa strona jego twarzy jest lekko opuchnięta i moje instynkty naprawdę chcą wziąć torebkę z chłodzącym żelem i przyłożyć ją z powrotem do jego szczęki. Do diabła, w moim umyśle już posmarowałam maścią czerwoną bliznę na środku jego dolnej wargi. Jestem tak pochłonięta tymi myślami, że dociera do mnie, że nie mogę ufać sobie przy kimś tak potężnie atrakcyjnym jak on. Jestem nadal w szoku, że znajduję się w tym samym pokoju, co on. Pete przerzuca dokumenty.
- Odbyła pani staż w Akademii Wojskowej w Seattle w zakresie fizjoterapii i widzimy, że skończyła pani studia zaledwie dwa tygodnie temu. Jesteśmy gotowi zatrudnić panią na okres ośmiu miast, które nam zostały oraz późniejszych zawodów,w których pan Bieber będzie brał udział. Będziemy bardzo hojni finansowo. To bardzo prestiżowa sprawa współpracować z tak znanym atletą i będzie to imponująco wyglądało w życiorysie. Może nawet pozwoli pani zostać wolną agentką w przyszłości, jeśli zdecyduje się pani odejść- mówi Pete. Mrugam kilka razy.Odpisywałam na bardzo wielu ofert pracy bez żadnego rezultatu aż do teraz. Szkoła, w której odbywałam staż zaoferowała mi powrót na początku nowego semestru w sierpniu, więc mam przynajmniej tą opcję. Chociaż z drugiej strony to będzie dopiero za kilka miesięcy, a gryzie mnie poczucie bezradności... mam wykształcenie i nic z nim nie czynię.
Nagle uświadamiam sobie, że wszystkie oczy są skierowane na mnie. Jestem szczególnie świadoma oczu Justina.Na mnie.
Myśl o pracy dla niego po tym jak już przespałam się z nim w moich myślach, sprawia, że mam mdłości.
- Będę musiała to przemyśleć. Nie jestem szczególnie zainteresowana pracą poza Seattle przez długi okres.
Patrzę na niego niepewnie, a potem na dwóch pozostałych mężczyzn.
- Jeśli to wszystko, co panowie chcieli mi powiedzieć, to lepiej już pójdę. Zostawię wizytówkę na
barze- Obracam się, ale zatrzymuje mnie rozkazujący głos Justina.- Odpowiedz mi teraz.- Mówi bez ogródek.
- Co? -Kiedy się obracam, pochyla głowę i podtrzymuje mój wzrok. Błysk w jego oczach mówi mi, że już nie żartuje.
- Zaproponowałem ci pracę i chcę znać odpowiedź.- Zapada cisza. Obserwujemy siebie, ten karmelowooki diabeł i ja. Ta wymiana spojrzeń jest niejasna. Nie mogę zdecydować czy to tylko spojrzenie czy coś więcej. Jakaś rzecz żyje, oddycha we mnie i zapala się, gdy patrzę w jego oczy. Widzę jak patrzy na mnie tymi
ujmującymi za serce, intensywnymi oczami. W takim razie dobrze. Pieprzyć głupie pożądanie. Tego potrzebuję o wiele bardziej.
- Będę dla ciebie pracowała przez trzy miesiące, które pozostały do zakończenia tournée, jeśli zapewnisz mi pokój, transport, zagwarantujesz mi referencje do kolejnej pracy i dasz rekomendacje moim przyszłym klientom, że pracowałam dla ciebie. Obracam się podejrzewając, że będzie chciał to przemyśleć. Jego głos znowu mnie zatrzymuje.
- W porządku- Zgadza się znacznie, a ja nie mogę uwierzyć. Zatrudnił mnie?
Wzięłam go jako moją pierwszą pracę? Justin wstaje powoli chwytając ręcznik w pasie, by się nie rozwiązał i patrzy na swoich ludzi.
- Ale chcę mieć na piśmie, że nie odejdzie przed zakończeniem tournee. - Mocniej zawiązuje ręcznik tymi mięśniami w sposób, którego bardzo staram się nie zwracać uwagi. Podchodzi do mnie i jeszcze raz patrzy na mnie drapieżnie. Jego pewny siebie uśmiech sprawia, że jest to wzmożone odczucie. To uśmiech, który mówi, że wie o tym jak mnie fascynuje. I o rany, jak on mnie fascynuje. Patrzę jak ponad sto osiemdziesiąt
centymetrów czystej tężyzny fizycznej podchodzi do mnie z błyszczącą od olejku skórą i ośmiopakiem, który jest fizycznie niemożliwy. Tylko jak temu zaprzeczać skoro tam jest? Boże.
Moje serce przyspiesza, gdy chwyta moją dłoń w swoje wielkie ręce i pochyla głowę, by spojrzeć mi prosto w oczy.
- Umowa stoi, Brooke.- Szepcze, ściskając mnie swoim potężnym uściskiem, jego dotyk jest dla mnie niczym porażenie prądem. Chyba właśnie zemdlałam.
Robi krok do tyłu i ujmuje mnie jego uśmiech o sile tysiąca megawatów. Potem obraca się do swoich ludzi.
- Chcę mieć to do jutra na piśmie i upewnijcie się, żeby bezpiecznie dotarła do domu.
~~~
Melanie odskakuje od barku w momencie kiedy mnie widzi, jej oczy są poszerzone z ciekawości. Chyba właśnie przyłapałam ją na chowaniu miniaturowej buteleczki rumu do kopertówki.
- Co? Szybki numerek? Myślałam, że ten facet ma lepszą kondycję.- Mówi z czystą irytacją.
- Laska, właśnie załatwił dziesięciu facetów wielkości cholernych niedźwiedzi grizzly. Oczywiście, że jest zmęczony.- Mówi Kyle, jedyny z trójki, który nie trzyma drinka w ręce.
- Uspokójcie się. Nie spałam z nim.- Kręcę głową i prawie wybucham śmiechem widząc rozpacz na twarzy Mel
- Ale przyjęłam pracę na wakacje.
- Cooo? -Nawet nie mogę zacząć opowiadać im o szczegółach, bo ludzie Justina stają po obu moich stronach.
- Jest pani gotowa, panno Dumas?
- Proszę, jestem Brooke.- Czuję się idiotycznie, gdy nazywają mnie „panną Dumas”. Moi przyjaciele będą mnie ganiać o to później.
- Naprawdę dam sobie radę. Nie ma potrzeby za mną jechać. -Riley potrząsa swoją blond głową i uśmiecha się krzywo.
- Zaufaj mi, ani Pete ani ja nie pośpimy dzisiaj, jeśli nie będziemy mieć pewności, że bezpiecznie dotarłaś do domu.
- A witam witam, chyba nie zostaliśmy sobie odpowiednio przedstawieni.- Mówi subtelnym głosem Mel. Jej oczy błyszczą rozszerzonymi źrenicami na Rileya. Potem przerzuca swój urok na Pete’a.
- A ty kim jesteś? -Jęczę i szybko ich sobie przedstawiam. Później chwytam obie dziewczyny i kierujemy się do windy, a następnie do samochodu Kyle’a. Moje serce nadal mocno dudni w klatce piersiowej.
Wszyscy oprócz Kyle’a tryskają z podnieceniem z powodu całego tego „Przeżycia”. On patrzy ponuro i siada za kierownicą.
- To była dopiero dziwna rozmowa o pracę. - W cholernym pokoju hotelowym?
- Mi to mówisz.- Moja kobieca duma została dotknięta, bo gdzieś głęboko miałam przekonanie, że ten facet chciał się ze mną przespać. Zamiast tego zaproponował mi pracę?
Nieźle, ale kompletnie niespodziewanie, to na pewno. Chyba radar mi się zepsuł i to pewnie jego wina.
- Czuję się taka ważna widząc, że jadą za nami.- Oświadcza Mel kilka minut później, szybko podnosi telefon i robi zdjęcie.
- Co robisz?- Tak, właśnie zapytałam ją, ale nie jestem pewna czy chcę wiedzieć.
- Tweetuję o tym.
- Przypomnij mi, żebym więcej z tobą nie wychodziła.- Jęczę, ale jestem tak bezsilna, nie mogę siebie znieść. Karmelowe oczy. Dołeczki. Szerokie ramiona. Połyskująca brązowa skóra. Ale żadnego seksu… z pewnością teraz już żadnego seksu z nim.
- Jak myślisz, o co chodzi z tymi facetami?- Pragnąc wiedzieć Mel.
- Nie wiem. Riley, ten blondyn, z którym chcesz się przespać, jest zastępcą trenera,a Pete to chyba asystent.
- Właściwie to chcę się przespać z jednym i drugim. Pete jest uroczy. Wygląda tak grzecznie, ale potrzebuje więcej mięsa na kościach. A Riley to powiew świeżości. Z pewnością oboje są ciepli, prawie gorący. Jak myślisz, ile mają lat? Około trzydziestki? -Wzruszam ramionami.
- Justin ma dwadzieścia sześć lat- Mówi.
- Myślę, że oni są lekko starsi. Justin na pewno jest młodszy. Jak myślisz, jak się poznali?
- To ty znasz te wszystkie ciekawe kąski, więc dlaczego patrzysz na mnie? Ja nie spędzam całego swojego czasu na prześladowaniu ludzi przez Google.- Jedynie jego. Cholera.
- Brooke, opowiedz nam o swojej nowej pracy.- Zakłóca Kyle z przedniego siedzenia.
- Chyba nie myślisz poważnie o tym, by wyjechać z facetem z jego reputacjią?-Zajmuje mi chwilę za nim odpowiadam, ponieważ nadal jestem oszołomiona że mam pracę, nawet jeśli tylko tymczasową.
Kiedy byłam młodsza zawsze mówiono mi, że urodziłam się, aby biegać. Kiedy poniosłam porażkę przez wiele dni... nie dni, miesięcy, czułam, że niczego nie osiągnęłam.
Terapia dla sportowców pomogła mi w sposób, którego się nie spodziewałam. Teraz im więcej o tym myślę, tym bardziej chciałabym pomóc mężczyźnie tak wojowniczemu jak Justin. Jego brutalnie poobijane ciało na pewno potrzebuje porządnego rozciągania.
- Myślę o tym poważnie, Kyle.W zasadzie, jeśli wszystko pójdzie dobrze i warunki ich kontraktu nie są absurdalne, to wyjeżdżam w niedzielę. Obiecuję ci, że potrafię o siebie zadbać. Zapytaj mojego nauczyciela samoobrony. Skopałam mu tyłek kilka razy. Będę podróżowała, co będzie ciekawe i mogę dostać szansę na zostanie wolnym strzelcem, jeśli dostanę dobre referencje. Jeśli tak się stanie, to nie będę musiała znosić kolejnych rozmów o pracę.
- Ten facet umie powalić słonia, Brooke. Nie widziałaś go? Pandora z pewnością go widziała.
- Stary, nie było na co patrzeć oprócz niego. Ten facet mógłby powalić cały pociąg słoni.- Mówi Pandora z przedniego siedzenia. Jest zajęta paleniem swojego elektrycznego papierosa i wydmuchiwaniem pary w powietrze. To jej pierwszy tydzień odkąd 'rzuciła' prawdziwe papierosy.
- Zastanawiam się, co by zrobili faceci za nami, gdybyśmy podjechali do okienka Jack-in-the-Box, złożyli zamówienie i powiedzieli, że oni płacą- Mówi Melanie.
- Melanie.- Ostrzegam ją
- Ile wypiłaś?- Zauważam, że trzyma w ręce małą buteleczkę i domyślam się, że to ta ukradziona z barku Justina. Z powrotem nakładam zakrętkę i chowam ją do torebki.
- Będę pracowała z tymi facetami przez trzy miesiące więc proszę, zachowuj się.
- Tylko, żeby zobaczyć, co zrobią, no zgódź się.- Prosi Pandora.
Kyle śmiejąc się i skręca do restauracji, zaczyna zamawiać po jednej porcji ze wszystkiego z menu. Chwytam moją torebkę, w której znajduje się samotna prezerwatywa i karta kredytowa.
- Ty Kutasie.- Mówię rzucając w niego prezerwatywą.- Jesteście dziecinni. Zatrzymają
się przy tym cholernym okienku z kasą. Zjesz wszystko, co zamówiłeś.- Kyle następnie zatrzymuje się przy McDonaldzie i teraz już poważnie zaczynam się wkurzać. Każę im zapłacić za zamówienie, a sama wysiadam z samochodu i podchodzę do Escalade.Podaję dwa zestawy Happy Meals i dwa ciastka z jabłkami przez okno kierowcy.
- Proszę. Przepraszam za to. Powiedziałam wam, że nie trzeba za mną jechać. Zdaje się, że podróżuję z dziećmi, ale dotrę bezpiecznie do domu. Proszę, wracajcie do hotelu.
- Nie możemy.- Mówi Pete z za kółka, a Riley zabiera się za frytki.
- To najlepsze frytki na świecie- Mamrocze.
- Taa, dzięki, panno Dumas.- Dodaje Pete. Jego wyraz twarzy jest szczerze przyjazny, gdy patrzy na mnie z rozbawieniem.
- Brooke. Proszę.- Spoglądam na moich przyjaciół, którzy siedzą w samochodzie z włączonymi światłami awaryjnymi i patrzą w tą stronę. Wzdycham.
- Więc zawsze wypełniacie rozkazy tak, szczegółowo?
- Dokładnie.- Pete wysiada z samochodu, podchodzi do Altimy Kyle’a i otwiera przede mną tylne drzwi. Wewnątrz samochodu zapada cisza dopóki nie jestem bezpiecznie zapięta w środku i w końcu ruszamy do domu.
- Uważam, że to gorące. Dba o to byś bezpiecznie wróciła do domu.
- Melanie, w tej chwili uważasz, że McDonald jest gorący, a puściłaś pawia po obejrzeniu 'Super Size Me' i od tamtej pory go skreśliłaś. Twój oddech śmierdzi wódką i podwójnym cheeseburgerem.
- Cóż, Brooke, gdybyś się ze mną napiła, to teraz nie byłabyś w stanie mnie wyczuć. Żadnych więcej wymówek. Żadnego 'mam jutro zawody'. Powinnaś się upić i iść dać Justinowi, wszystkie dzieci jakich zapragnie.
- Chce mieć bliźniaki, ale już powiedziałam, że chcę zaczekać aż będziemy po ślubie w Vegas.- Podaję jej tabletkę do ssania z witaminą B i C.
- Masz, ssij to. Wiem, że wolałabyś coś innego, ale to pomoże ci szybciej pozbyć się alkoholu z organizmu.
- Dzięki, doktorze. Będę za tobą tęskniła, ale już najwyższa pora, by nie tylko Nora dobrze się bawiła. Kiepsko, że twoja młodsza siostra ma lepsze życie seksualne od ciebie, a to ty jesteś tą ładniejszą, Brookey. Proszę, proooszę obiecaj mi, że będziesz codziennie do mnie pisała. -Uśmiechając się przysuwam ją do siebie i żałuję, że jest pijana i nie mogę z nią porozmawiać. Nie mam pojęcia, co zrobiłam, ale jestem podekscytowana. Wiem tylko, że na pewno nie wycofam się z tej umowy.
Moja mama i tata ucieszą się, że w końcu daję mojemu życiu kopniaka w nowym kierunku. A ja będę tak zadowolona, że w końcu nie będę musiała odpowiedzieć na ich co niedzielne pytanie 'Jakieś oferty pracy?. W porządku, to tylko na trzy miesiące, ale uczyni cuda z moją karierą. Plus, tak dobrze być potrzebną w profesjonalnym sensie tego słowa po tych wszystkich przygotowaniach.
- Będę, Mel.- Mówię jej i słyszę jak głośno ssie tabletkę.
- Musisz od razu do mnie napisać, kiedy cię pocałuje.
- Mel, zatrudnił mnie jako specjalistkę. Nie będzie żadnego całowania. Sam profesjonalizm.
- Chrzanić profesjonalizm!- Buntuje się.
- Bądź profesjonalna, Brooke.- Mówi Kyle z ostrzeżeniem.
- W innym przypadku wyruszę tam i zamienię z nim kilka słów.
- Cieszę się, że powiedziałeś 'słów', Kyle, bo mężczyzna taki jak ty może tylko tyle zrobić przy Justinie Bieberze.- Mówi do niego Pandora po czym wybucha śmiechem.
Uśmiecham się na wyobrażenie Kyle’a stawiającego się się Justinowi, jest naprawdę zabawne.
Potem w moją głowę nasuwa się inny obraz i widzę go jak patrzy na mnie niezłomny, seksowny jak diabli i zastanawiam się jakie to będzie uczucie, gdy będę miała położyć na nim ręce. Moja praca jest skrajnie związana z dotykaniem.
Nie ma opcji, aby pomóc moim klientom bez jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Pomagałam moim studentom w szkole, pielęgnując ich urazy tak jak pielęgnowałam moje kolano, ale nigdy nie dotykałam mężczyzny, którego pragnęłam tak jak jego. Po każdym jego treningu będzie potrzebował rozciągania, a to właśnie moja działka.
Teraz moim jedynym celem jest upewnienie się, że Justin Bieber nadal będzie walczył jak mistrz. Nagle nie mogę się doczekać powrotu do drużyny, nawet jeśli teraz będę po drugiej stronie.
__________________________________________________________________________________
Oh Justin ty seksowna bestio!!! :D
Brooke ma wielką chętkę na Riptide :)
Przypominam że to dzieło nie należy do mnie tylko do KATY EVANS!
Do następnego Miśki
JEŚLI MACIE CHWILKĘ ZAJRZYJCIE NA WATTPAD >> LINK << Z EDYTOWANYM OPOWIADANIEM MRL. BĘDĘ WDZIĘCZNA JAK ZOSTAWICIE GŁOSY I KOMENTARZE :*
Justin wchodzi na ring i idzie do narożnika. Zdejmuje płaszcz eksponując swoje napięte mięśnie i podaje go młodemu blondynowi. To chyba pomocnik łysego trenera.
- A teraz przed państwem, Młot!
Młot przyłącza się do niego na ringu, a Justin uśmiech się leniwie do siebie. Jego wzrok przesuwa się w moją stronę i dochodzi do mnie, że dokładnie wie, gdzie dzisiaj siedzę.
Uśmiecha się tak jakbym to ja była powodem jego radości, wskazuje palcem na Młota, a potem na mnie, jak gdyby mówił 'To dla ciebie'. Ściska mnie w żołądku.
- Cholera, on mnie dobija. Dlaczego to robi, do diabła? Jest takim pieprzonym alfą, że ledwo wytrzymuję!
- Melanie, weź się w garść!- Syczę, a potem opadam na krzesło, ponieważ mnie też dobija. Nie wiem czego ode mnie chce, ale czuję się zakłopotana, bo nigdy bym nie podejrzewała, że ja także chcę od niego czegoś bardzo seksualnego i osobistego.
Ogarnia mnie żenujące wspomnienie bycia tuż przy nim zaledwie kilka minut temu.
Wznosi się dźwięk gongu, który wyrywa mnie z tej fantazji. Zawodnicy zbliżają się do siebie, Justin robi zmyłkę, a Młot łatwowiernie wymierza cios chwytając przynętę. Kiedy bok ciała Młota wydaje się być nieosłonięty, Justin zachodzi go z lewej i wali w żebra. Odskakują od siebie.
Justin emanuje arogancją, ciągle zmyla przeciwnika,co wkurza Młota. Obraca się do mnie, wskazuje na Młota, potem znowu na mnie i uderza go tak mocno, że faceta odbija się od lin otaczających ring. Upada na kolana, następnie kręci głową i znowu wstaje.
Mięśnie mojej miednicy zaciskają się za każdym razem, kiedy uderza swojego przeciwnika, a gdy tamtemu udaje się oddać cios, moje serce zatrzymuje się.
W ciągu wieczoru walczy z kilkoma wojownikami właśnie w ten sposób. Za każdym razem, gdy ogłaszają go zwycięzcą, patrzy na mnie z zadowolonym z siebie uśmieszkiem.
Jakby chciał, abym wiedziała, że to on jest tutaj dominującym mężczyzną. Moje całe ciało drży, gdy patrzę jak się porusza i nie mogę przestać snuć fantazji. Wyobrażam sobie jak jego biodra wbijają się we mnie, jego ciało na moim, te wielkie ręce na mnie, skóra przy skórze. Podczas kilku ostatnich rund jego twarz jest bardzo skupiona, a pierś podnosi się i opada ciężko ze zmęczenia, połyskuje potem. Nagle uświadamiam sobie, że nigdy nie chciałam niczego tak bardzo w moim życiu.
Chcę zaszaleć. Skoczyć na bungee. Biegać, nawet jeśli w nie dosłownym tego słowa znaczeniu.
Wszystkie te randki, których nigdy nie miałam z powodu treningów do czegoś, co się nigdy nie zdarzyło. Przejażdżki, na które nigdy się nie wybierałam z lęku przed złamaniem kości, która i tak się złamała. Nigdy nie piłam. Starałam się o dobre oceny, by móc dalej trenować.
Justin Bieber jest wszystkim czego nigdy, przenigdy nie robiłam. Mam prezerwatywę w torebce i teraz już wiem dlaczego ją tam włożyłam. Ten facet jest wojownikiem. Chcę dotknąć jego pięknej piersi i pocałować te usta. Chcę poczuć te ręce na sobie. Pewnie dojdę w chwili, gdy we mnie wejdzie.
To najintensywniejsza gra wstępna jakiej doświadczyłam i chcę, by było to czymś więcej niż grą. Chcę, żeby to stało się dzisiaj.
Kiedy wygrywa po raz dziesiąty i ostatni, znowu czuję na sobie jego wzrok. Mogę tylko patrzeć i siłą woli przekazując mu, że go pragnę. Uśmiecha się do mnie cały spocony i nonszalancki. Jego karmelowe oczy świecą, a dołeczki są widoczne. Chwytając linę ringu, przeskakuje przez nią i ląduje z gracją w alejce przede mną.
Melanie nieruchomieje obok mnie, gdy to pięknie wyrzeźbione i opalone ciało zbliża się. Nie ma wątpliwości dokąd zmierza.
Wstrzymując oddech, czuję że moje płuca zaraz pękną, wstaję na chwiejnych nogach. Naprawdę nie mam pojęcia, co innego zrobić. Tłum ryczy, a kobiety za mną krzyczą.
- Pocałuj go, kobieto!
- Nie zasługujesz na niego, ty suko!
- Dajesz dziewczyno!
Pokazuje mi swoje dołeczki, a ja czekam na jego ręce kiedy się pochyla. Prawie czuję w jaki sposób ostatnio jego ręce mnie dotykały. Duże, dziwne i trochę cudowne, gdy praktycznie zakrywały całą moją twarz. Umieram. Umieram z pragnienia. Z lekkomyślności. Z oczekiwania.
Zamiast tego, pochyla swoją ciemną głowę, by szepnąć przy mojej skroni. Jedynym elementem jego ciała, który mnie dotyka jest ciepły oddech otaczający moją skórę. Jego szorstki głos dudni w moim uchu.
- Zaczekaj tu. Przyślę kogoś po ciebie. - Uśmiecha się i wycofuje. Tłum nadal krzyczy. Wraca na ring, a ja mrugam oczami patrząc na niego. Kobieta obok mnie dopiero po minucie drżenia i zapowietrzania się mówi
do mnie.
- O mój Boże, o mój Boże, omójboże,omójboże,omójboże, dotknął mnie łokciem,dotknął mnie łokciem!
- LUDZIE, OTO RIPTIDE!- Krzyczy prowadzący.
Moje kolana miękną i upadam na siedzenie lekka jak bita śmietana. Łączę ręce, by przestały się trząść.
Mój mózg jest tak roztopiony, że nawet nie wiem co się stało po chwili, gdy zeskoczył z ringu i szepnął do mnie tym swoim przerażająco seksownym głosem, że wyśle kogoś po mnie. Samo to wspomnienie powoduje, że kurczą mi się palce u nóg. Melanie gapi się oniemiała, a Pandora i Kyle wpatrują się we mnie jakbym była jakąś niebiańską istotą, która właśnie przyniosła dzikiego zwierza na kolana.
- Co on do diabła powiedział?- Mówi Kyle.
- Jezusie, Mario i Józefie.- Mówi Melanie piszcząc i obejmując mnie.- Brooke, ten facet jest napalony na ciebie. -Kobieta obok dotyka mojego ramienia drżącą ręką.
- Ty go znasz?-Kręcę głową, bo nawet nie wiem, co mam odpowiedzieć. Wiem tylko, że od wczorajszego dnia do dzisiaj, nie minęła ani jedna sekunda, gdy o nim nie myślałam.
Wiem jedynie, że nienawidzę i kocham sposób, w jaki na mnie działa. To jak na mnie patrzy wypełnia mnie pożądaniem.
- Panno Dumas.-Odzywa się głos. Podnoszę głowę i widzę dwóch mężczyzn w czerni, stojących między mną a ringiem. Obaj są wysocy i szczupli. Jeden jest blondynem, a drugi ma kręcone, brązowe włosy.
- Jestem Pete, asystent pana Bieber'a- mówi Brązowo loki.
- A to, Riley. Jest prawą ręką trenera. Proszę z nami. Pan Bieber chce zamienić z panią słowo w swoim pokoju hotelowym.
Na początku w ogóle nie rejestruję kim jest pan Bieber. Potem doznaję olśnienia i przeszywa mnie palący piorun. Chce cię w swoim pokoju hotelowym. A czy ty go chcesz?
Chcesz to zrobić? Część mnie uprawia już z nim seks na setki pozycji w mojej głowie podczas, gdy druga nie chce się ruszyć z tego głupiego krzesła.
- Pani przyjaciele mogą pojechać z nami.- Dodaje blondyn przyjemnym głosem i wskazuje na oszołomione trio. Czuję ulgę. Chyba. Jessu, nie wiem nawet, co czuję.
- Brooke, no chodź, to Justin Bieber!- Melanie wyciąga mnie siłą z krzesła i każe iść za mężczyznami.
Mój umysł zaczyna pracować na najwyższych obrotach, ponieważ nie wiem co zrobię, gdy go zobaczę.
Moje serce jak szalone pompuje adrenalinę, gdy wyprowadzają nas z Podziemia do hotelu po drugiej stronie ulicy, a potem windą na „P”.
Odczuwam jak tętnią we mnie nerwy, gdy winda zatrzymuje się na ostatnim piętrze. Czuję się dokładnie tak jak kiedy brałam udział w zawodach. Wizja tego mężczyzny we mnie było jak przejażdżka kolejką górską. Nagle znalazłam się w szczytowym miejscu, gdzie to może stać się prawdą. Mój brzuch zaciska się na myśl jak ekscytująca może być jazda z górki. Przygodo na jedną noc, oto nadchodzę…
- Proszę powiedz mi, że nie prześpisz się z tym facetem- Mówi Kyle z twarzą wykrzywioną z troską, gdy drzwi otwierają się.- Nie jesteś taka, Brooke. Jesteś za bardzo odpowiedzialna, żeby to zrobić.
Jestem? Naprawdę jestem?
Ponieważ dzisiaj czuję się szalona. Oszalała z pożądania, adrenaliny i dwóch seksownych dołeczków.
- Tylko z nim porozmawiam.- Mówię mojemu przyjacielowi, ale nawet ja nie jestem taka pewna, co zrobię.
Podążamy za dwoma mężczyznami do pierwszej części ogromnego apartamentu.
- Pani znajomi mogą zaczekać tutaj.- Mówi Riley wskazują na gigantyczny, czarny, granitowy bar.
- Proszę się czegoś napić.- Moi przyjaciele podlatują do nowych, błyszczących butelek z alkoholem. Melanie piszczy, a Pete pokazuje, abym poszła za nim. Przechodzimy przez apartament i wchodzimy do
głównej sypialni.
Widzę go siedzącego na ławce w nogach łóżka. Ma mokre włosy i przyciska do szczęki torebkę z żelem. Widok tak pierwotnego mężczyzny leczącego swoje rany po tym jak niszczył faceta za facetem swoimi pięściami, w pewny sposób jest dla mnie seksownie cudowny.
Dwie azjatyckie kobiety klęczą na łóżku za nim. Każda masuje po jednym jego ramieniu. Jest obwiązany ręcznikiem w pasie, a na jego skórze nadal widać kropelki wody. Na podłodze leżą trzy puste butelki Gatorade, a w ręce trzyma kolejną.
Kładzie torebkę z żelem na stole i wypija resztkę Gatorade, gdy płyn znika z butelki, rzuca opakowanie na bok. Jestem zafascynowana jego mięśniami, które napinają się i rozluźniają pod kobiecymi palcami.
Wiem, że masaż to rutynowa rzecz po intensywnych ćwiczeniach, ale nie wiem i nie rozumiem sposobu w jaki wpływa na mnie patrzenie, gdy mu to robią. Znam ludzkie ciało. Czczę je.
Było moim kościołem przez sześć lat do momentu, kiedy zdecydowałam, że muszę poszukać sobie innego zawodu i już nie będę biegać. A teraz moje palce świerzbią mnie chęcią zbadania jego ciała, uciskania i zwalniania, wbijania się w każdy jego mięsień.
- Podobała ci się walka?- Obserwuje mnie z zarozumiałym uśmieszkiem. Jego oczy połyskują jakby wiedział, że bardzo mi się podobała. Kocham i nienawidzę patrzeć jak boksuje, ale nie mogę go komplementować po tym jak pięćset osób krzyczało jak dobry jest. Wzruszam ramionami.
- Sprawiłeś, że była interesująca.
- To wszystko?
- Tak. -Wydaje się być zirytowany, mocno rusza ramionami, by zatrzymać masażystki. Wstaje, wykonuje okrężne ruchy ramion, a potem strzela karkiem.
- Wyjdźcie. -Dwie kobiety uśmiechają się do mnie i wychodzą. Tracę oddech w momencie, kiedy zostajemy sami. Dociera do mnie, że jestem tutaj, w jego pokoju hotelowym i nagle czuję niepokój.
Opalone ręce o długich palcach są rozluźnione przy jego bokach. Przebiega mnie gorączka pożądania, gdy wyobrażam sobie jak przesuwa nimi po mojej skórze. Moje ciało pulsuje, z pewnym wysiłkiem odrywam wzrok i spoglądam na jego twarz. Patrzy na mnie w milczeniu.
Strzela kostkami jednej ręki zakrywając ją drugą, a potem powtarza proces z kolejną.Wygląda na ożywionego, jakby nie pozbył się wystarczającej ilości energii wysyłając na ziemię pół tuzina mężczyzn.
- Ten mężczyzna, z którym przyszłaś.- Mówi prostując palce przy swoich bokach, by uzyskać dodatkowy przepływ krwi. Jego oczy obserwują mnie.
- To twój chłopak?- Szczerze mówiąc nie wiem czego się spodziewałam przychodząc tu, ale bardziej szło to w kierunku błyskawicznego wylądowania w łóżku. Jestem zdezorientowana i trochę zaniepokojona.
Czego on ode mnie chce? Czego ja chcę od niego?
- Nie, to tylko przyjaciel- Odpowiadam. -Jego oczy wędrują do mojego palca serdecznego i z powrotem.
- Żadnego męża? -W moich żyłach wrze dziwna energia, która przepływa do mojej głowy i możliwe lekko
mi słabo od zapachu olejku do masażu, które w niego wmasowano.
- Żadnego męża, w ogóle nic.
Studiuje mnie przez dłuższą chwilę, ale nie wygląda na przepełnionego pragnieniem tak jak moja osoba, przyznaję się ze wstydem. Obserwuje mnie z lekkim uśmiechem i wydaje się być szczerze zainteresowany tym, co mówię.
- Odbyłaś staż w prywatnej szkole zajmując się pielęgnowaniem ciał młodych atletów?
- Sprawdzałeś mnie?
- Właściwie to my to zrobiliśmy.- Mówią dwa znajome głosy mężczyzn, którzy mnie tu przyprowadzili, kiedy wchodzą do pokoju. Pete trzyma kremową kopertę i podaje ją Riley'owi.
- Panno Dumas.- Odzywa się do mnie po raz kolejny Pete z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
- Jestem pewien, że zastanawia się pani dlaczego tutaj jest, więc przejdźmy do rzeczy. Wyjeżdżamy z miasta za dwa dni i obawiam się, że nie ma czasu, by inaczej to załatwić. Pan Bieber chce panią zatrudnić.
Otępiała i zdezorientowana jak diabli gapię się nich przez chwilę.
- A czym dokładnie myślicie, że się zajmuję?- Marszczę brwi.
- Nie jestem dziwką.- Pete i Riley wybuchają śmiechem, ale Justin jest niebezpiecznie milczący, gdy siada z powrotem na ławce.
- Rozgryzła nas pani, panno Dumas. Tak, przyznaję, że kiedy podróżujemy, uważamy za dogodne zabieranie ze sobą jednej z kilku bliskich przyjaciółek pana Bieber'a by… Powiedzmy, by zaspokoić jego potrzeby przed lub po walce.- Wyjaśnia Pete śmiejąc się.
Moja lewa brew unosi się. Naprawdę, jestem świadoma jak działają te sprawy u sportowców.
Brałam udział w zawodach i wiem, że przed lub po uprawianiu sportu, seks jest naturalnym, a nawet zdrowym sposobem na pozbycie się stresu i pomaga w lepszym funkcjonowaniu. Straciłam dziewictwo na tych samych eliminacjach do Olimpiady, na których zniszczyłam sobie kolano. Zrobiłam to ze sprinterem, który był prawie tak samo zdenerwowany zawodami jak ja. Ale sposób w jaki ci faceci mówią o „potrzebach” pana Bieber'a, sprawia, że nagle robi się to tak osobiste, iż czuję płomienie zakłopotania na moich policzkach.
- Jak zapewne się pani domyśla, panno Dumas, mężczyzna taki jak Justin ma bardzo szczególne wymagania
- kontynuuje Riley, blondyn, który wygląda jak surfer.
- Ale wyraźnie powiedział, że nie jest dłużej zainteresowany przyjaciółkami, które dla niego przechowaliśmy na naszą podróż. Chce się skupić na tym, co ważne i zamiast tego zatrudnić panią. -Moje wnętrzności zaciskają się, gdy patrzę na Riley’a, Pete’a, a następnie Justina. Jego szczęka wydaje się być jeszcze bardziej kwadratowa niż pamiętam, tak jakby wyciosana z najwspanialszego, najbardziej bezcennego granitu na ziemi. Nie ma mowy, abym domyśliła się co myśli, ale choć już się nie uśmiecha, w jego oczach nadal widać figlarność.
Lewa strona jego twarzy jest lekko opuchnięta i moje instynkty naprawdę chcą wziąć torebkę z chłodzącym żelem i przyłożyć ją z powrotem do jego szczęki. Do diabła, w moim umyśle już posmarowałam maścią czerwoną bliznę na środku jego dolnej wargi. Jestem tak pochłonięta tymi myślami, że dociera do mnie, że nie mogę ufać sobie przy kimś tak potężnie atrakcyjnym jak on. Jestem nadal w szoku, że znajduję się w tym samym pokoju, co on. Pete przerzuca dokumenty.
- Odbyła pani staż w Akademii Wojskowej w Seattle w zakresie fizjoterapii i widzimy, że skończyła pani studia zaledwie dwa tygodnie temu. Jesteśmy gotowi zatrudnić panią na okres ośmiu miast, które nam zostały oraz późniejszych zawodów,w których pan Bieber będzie brał udział. Będziemy bardzo hojni finansowo. To bardzo prestiżowa sprawa współpracować z tak znanym atletą i będzie to imponująco wyglądało w życiorysie. Może nawet pozwoli pani zostać wolną agentką w przyszłości, jeśli zdecyduje się pani odejść- mówi Pete. Mrugam kilka razy.Odpisywałam na bardzo wielu ofert pracy bez żadnego rezultatu aż do teraz. Szkoła, w której odbywałam staż zaoferowała mi powrót na początku nowego semestru w sierpniu, więc mam przynajmniej tą opcję. Chociaż z drugiej strony to będzie dopiero za kilka miesięcy, a gryzie mnie poczucie bezradności... mam wykształcenie i nic z nim nie czynię.
Nagle uświadamiam sobie, że wszystkie oczy są skierowane na mnie. Jestem szczególnie świadoma oczu Justina.Na mnie.
Myśl o pracy dla niego po tym jak już przespałam się z nim w moich myślach, sprawia, że mam mdłości.
- Będę musiała to przemyśleć. Nie jestem szczególnie zainteresowana pracą poza Seattle przez długi okres.
Patrzę na niego niepewnie, a potem na dwóch pozostałych mężczyzn.
- Jeśli to wszystko, co panowie chcieli mi powiedzieć, to lepiej już pójdę. Zostawię wizytówkę na
barze- Obracam się, ale zatrzymuje mnie rozkazujący głos Justina.- Odpowiedz mi teraz.- Mówi bez ogródek.
- Co? -Kiedy się obracam, pochyla głowę i podtrzymuje mój wzrok. Błysk w jego oczach mówi mi, że już nie żartuje.
- Zaproponowałem ci pracę i chcę znać odpowiedź.- Zapada cisza. Obserwujemy siebie, ten karmelowooki diabeł i ja. Ta wymiana spojrzeń jest niejasna. Nie mogę zdecydować czy to tylko spojrzenie czy coś więcej. Jakaś rzecz żyje, oddycha we mnie i zapala się, gdy patrzę w jego oczy. Widzę jak patrzy na mnie tymi
ujmującymi za serce, intensywnymi oczami. W takim razie dobrze. Pieprzyć głupie pożądanie. Tego potrzebuję o wiele bardziej.
- Będę dla ciebie pracowała przez trzy miesiące, które pozostały do zakończenia tournée, jeśli zapewnisz mi pokój, transport, zagwarantujesz mi referencje do kolejnej pracy i dasz rekomendacje moim przyszłym klientom, że pracowałam dla ciebie. Obracam się podejrzewając, że będzie chciał to przemyśleć. Jego głos znowu mnie zatrzymuje.
- W porządku- Zgadza się znacznie, a ja nie mogę uwierzyć. Zatrudnił mnie?
Wzięłam go jako moją pierwszą pracę? Justin wstaje powoli chwytając ręcznik w pasie, by się nie rozwiązał i patrzy na swoich ludzi.
- Ale chcę mieć na piśmie, że nie odejdzie przed zakończeniem tournee. - Mocniej zawiązuje ręcznik tymi mięśniami w sposób, którego bardzo staram się nie zwracać uwagi. Podchodzi do mnie i jeszcze raz patrzy na mnie drapieżnie. Jego pewny siebie uśmiech sprawia, że jest to wzmożone odczucie. To uśmiech, który mówi, że wie o tym jak mnie fascynuje. I o rany, jak on mnie fascynuje. Patrzę jak ponad sto osiemdziesiąt
centymetrów czystej tężyzny fizycznej podchodzi do mnie z błyszczącą od olejku skórą i ośmiopakiem, który jest fizycznie niemożliwy. Tylko jak temu zaprzeczać skoro tam jest? Boże.
Moje serce przyspiesza, gdy chwyta moją dłoń w swoje wielkie ręce i pochyla głowę, by spojrzeć mi prosto w oczy.
- Umowa stoi, Brooke.- Szepcze, ściskając mnie swoim potężnym uściskiem, jego dotyk jest dla mnie niczym porażenie prądem. Chyba właśnie zemdlałam.
Robi krok do tyłu i ujmuje mnie jego uśmiech o sile tysiąca megawatów. Potem obraca się do swoich ludzi.
- Chcę mieć to do jutra na piśmie i upewnijcie się, żeby bezpiecznie dotarła do domu.
~~~
Melanie odskakuje od barku w momencie kiedy mnie widzi, jej oczy są poszerzone z ciekawości. Chyba właśnie przyłapałam ją na chowaniu miniaturowej buteleczki rumu do kopertówki.
- Co? Szybki numerek? Myślałam, że ten facet ma lepszą kondycję.- Mówi z czystą irytacją.
- Laska, właśnie załatwił dziesięciu facetów wielkości cholernych niedźwiedzi grizzly. Oczywiście, że jest zmęczony.- Mówi Kyle, jedyny z trójki, który nie trzyma drinka w ręce.
- Uspokójcie się. Nie spałam z nim.- Kręcę głową i prawie wybucham śmiechem widząc rozpacz na twarzy Mel
- Ale przyjęłam pracę na wakacje.
- Cooo? -Nawet nie mogę zacząć opowiadać im o szczegółach, bo ludzie Justina stają po obu moich stronach.
- Jest pani gotowa, panno Dumas?
- Proszę, jestem Brooke.- Czuję się idiotycznie, gdy nazywają mnie „panną Dumas”. Moi przyjaciele będą mnie ganiać o to później.
- Naprawdę dam sobie radę. Nie ma potrzeby za mną jechać. -Riley potrząsa swoją blond głową i uśmiecha się krzywo.
- Zaufaj mi, ani Pete ani ja nie pośpimy dzisiaj, jeśli nie będziemy mieć pewności, że bezpiecznie dotarłaś do domu.
- A witam witam, chyba nie zostaliśmy sobie odpowiednio przedstawieni.- Mówi subtelnym głosem Mel. Jej oczy błyszczą rozszerzonymi źrenicami na Rileya. Potem przerzuca swój urok na Pete’a.
- A ty kim jesteś? -Jęczę i szybko ich sobie przedstawiam. Później chwytam obie dziewczyny i kierujemy się do windy, a następnie do samochodu Kyle’a. Moje serce nadal mocno dudni w klatce piersiowej.
Wszyscy oprócz Kyle’a tryskają z podnieceniem z powodu całego tego „Przeżycia”. On patrzy ponuro i siada za kierownicą.
- To była dopiero dziwna rozmowa o pracę. - W cholernym pokoju hotelowym?
- Mi to mówisz.- Moja kobieca duma została dotknięta, bo gdzieś głęboko miałam przekonanie, że ten facet chciał się ze mną przespać. Zamiast tego zaproponował mi pracę?
Nieźle, ale kompletnie niespodziewanie, to na pewno. Chyba radar mi się zepsuł i to pewnie jego wina.
- Czuję się taka ważna widząc, że jadą za nami.- Oświadcza Mel kilka minut później, szybko podnosi telefon i robi zdjęcie.
- Co robisz?- Tak, właśnie zapytałam ją, ale nie jestem pewna czy chcę wiedzieć.
- Tweetuję o tym.
- Przypomnij mi, żebym więcej z tobą nie wychodziła.- Jęczę, ale jestem tak bezsilna, nie mogę siebie znieść. Karmelowe oczy. Dołeczki. Szerokie ramiona. Połyskująca brązowa skóra. Ale żadnego seksu… z pewnością teraz już żadnego seksu z nim.
- Jak myślisz, o co chodzi z tymi facetami?- Pragnąc wiedzieć Mel.
- Nie wiem. Riley, ten blondyn, z którym chcesz się przespać, jest zastępcą trenera,a Pete to chyba asystent.
- Właściwie to chcę się przespać z jednym i drugim. Pete jest uroczy. Wygląda tak grzecznie, ale potrzebuje więcej mięsa na kościach. A Riley to powiew świeżości. Z pewnością oboje są ciepli, prawie gorący. Jak myślisz, ile mają lat? Około trzydziestki? -Wzruszam ramionami.
- Justin ma dwadzieścia sześć lat- Mówi.
- Myślę, że oni są lekko starsi. Justin na pewno jest młodszy. Jak myślisz, jak się poznali?
- To ty znasz te wszystkie ciekawe kąski, więc dlaczego patrzysz na mnie? Ja nie spędzam całego swojego czasu na prześladowaniu ludzi przez Google.- Jedynie jego. Cholera.
- Brooke, opowiedz nam o swojej nowej pracy.- Zakłóca Kyle z przedniego siedzenia.
- Chyba nie myślisz poważnie o tym, by wyjechać z facetem z jego reputacjią?-Zajmuje mi chwilę za nim odpowiadam, ponieważ nadal jestem oszołomiona że mam pracę, nawet jeśli tylko tymczasową.
Kiedy byłam młodsza zawsze mówiono mi, że urodziłam się, aby biegać. Kiedy poniosłam porażkę przez wiele dni... nie dni, miesięcy, czułam, że niczego nie osiągnęłam.
Terapia dla sportowców pomogła mi w sposób, którego się nie spodziewałam. Teraz im więcej o tym myślę, tym bardziej chciałabym pomóc mężczyźnie tak wojowniczemu jak Justin. Jego brutalnie poobijane ciało na pewno potrzebuje porządnego rozciągania.
- Myślę o tym poważnie, Kyle.W zasadzie, jeśli wszystko pójdzie dobrze i warunki ich kontraktu nie są absurdalne, to wyjeżdżam w niedzielę. Obiecuję ci, że potrafię o siebie zadbać. Zapytaj mojego nauczyciela samoobrony. Skopałam mu tyłek kilka razy. Będę podróżowała, co będzie ciekawe i mogę dostać szansę na zostanie wolnym strzelcem, jeśli dostanę dobre referencje. Jeśli tak się stanie, to nie będę musiała znosić kolejnych rozmów o pracę.
- Ten facet umie powalić słonia, Brooke. Nie widziałaś go? Pandora z pewnością go widziała.
- Stary, nie było na co patrzeć oprócz niego. Ten facet mógłby powalić cały pociąg słoni.- Mówi Pandora z przedniego siedzenia. Jest zajęta paleniem swojego elektrycznego papierosa i wydmuchiwaniem pary w powietrze. To jej pierwszy tydzień odkąd 'rzuciła' prawdziwe papierosy.
- Zastanawiam się, co by zrobili faceci za nami, gdybyśmy podjechali do okienka Jack-in-the-Box, złożyli zamówienie i powiedzieli, że oni płacą- Mówi Melanie.
- Melanie.- Ostrzegam ją
- Ile wypiłaś?- Zauważam, że trzyma w ręce małą buteleczkę i domyślam się, że to ta ukradziona z barku Justina. Z powrotem nakładam zakrętkę i chowam ją do torebki.
- Będę pracowała z tymi facetami przez trzy miesiące więc proszę, zachowuj się.
- Tylko, żeby zobaczyć, co zrobią, no zgódź się.- Prosi Pandora.
Kyle śmiejąc się i skręca do restauracji, zaczyna zamawiać po jednej porcji ze wszystkiego z menu. Chwytam moją torebkę, w której znajduje się samotna prezerwatywa i karta kredytowa.
- Ty Kutasie.- Mówię rzucając w niego prezerwatywą.- Jesteście dziecinni. Zatrzymają
się przy tym cholernym okienku z kasą. Zjesz wszystko, co zamówiłeś.- Kyle następnie zatrzymuje się przy McDonaldzie i teraz już poważnie zaczynam się wkurzać. Każę im zapłacić za zamówienie, a sama wysiadam z samochodu i podchodzę do Escalade.Podaję dwa zestawy Happy Meals i dwa ciastka z jabłkami przez okno kierowcy.
- Proszę. Przepraszam za to. Powiedziałam wam, że nie trzeba za mną jechać. Zdaje się, że podróżuję z dziećmi, ale dotrę bezpiecznie do domu. Proszę, wracajcie do hotelu.
- Nie możemy.- Mówi Pete z za kółka, a Riley zabiera się za frytki.
- To najlepsze frytki na świecie- Mamrocze.
- Taa, dzięki, panno Dumas.- Dodaje Pete. Jego wyraz twarzy jest szczerze przyjazny, gdy patrzy na mnie z rozbawieniem.
- Brooke. Proszę.- Spoglądam na moich przyjaciół, którzy siedzą w samochodzie z włączonymi światłami awaryjnymi i patrzą w tą stronę. Wzdycham.
- Więc zawsze wypełniacie rozkazy tak, szczegółowo?
- Dokładnie.- Pete wysiada z samochodu, podchodzi do Altimy Kyle’a i otwiera przede mną tylne drzwi. Wewnątrz samochodu zapada cisza dopóki nie jestem bezpiecznie zapięta w środku i w końcu ruszamy do domu.
- Uważam, że to gorące. Dba o to byś bezpiecznie wróciła do domu.
- Melanie, w tej chwili uważasz, że McDonald jest gorący, a puściłaś pawia po obejrzeniu 'Super Size Me' i od tamtej pory go skreśliłaś. Twój oddech śmierdzi wódką i podwójnym cheeseburgerem.
- Cóż, Brooke, gdybyś się ze mną napiła, to teraz nie byłabyś w stanie mnie wyczuć. Żadnych więcej wymówek. Żadnego 'mam jutro zawody'. Powinnaś się upić i iść dać Justinowi, wszystkie dzieci jakich zapragnie.
- Chce mieć bliźniaki, ale już powiedziałam, że chcę zaczekać aż będziemy po ślubie w Vegas.- Podaję jej tabletkę do ssania z witaminą B i C.
- Masz, ssij to. Wiem, że wolałabyś coś innego, ale to pomoże ci szybciej pozbyć się alkoholu z organizmu.
- Dzięki, doktorze. Będę za tobą tęskniła, ale już najwyższa pora, by nie tylko Nora dobrze się bawiła. Kiepsko, że twoja młodsza siostra ma lepsze życie seksualne od ciebie, a to ty jesteś tą ładniejszą, Brookey. Proszę, proooszę obiecaj mi, że będziesz codziennie do mnie pisała. -Uśmiechając się przysuwam ją do siebie i żałuję, że jest pijana i nie mogę z nią porozmawiać. Nie mam pojęcia, co zrobiłam, ale jestem podekscytowana. Wiem tylko, że na pewno nie wycofam się z tej umowy.
Moja mama i tata ucieszą się, że w końcu daję mojemu życiu kopniaka w nowym kierunku. A ja będę tak zadowolona, że w końcu nie będę musiała odpowiedzieć na ich co niedzielne pytanie 'Jakieś oferty pracy?. W porządku, to tylko na trzy miesiące, ale uczyni cuda z moją karierą. Plus, tak dobrze być potrzebną w profesjonalnym sensie tego słowa po tych wszystkich przygotowaniach.
- Będę, Mel.- Mówię jej i słyszę jak głośno ssie tabletkę.
- Musisz od razu do mnie napisać, kiedy cię pocałuje.
- Mel, zatrudnił mnie jako specjalistkę. Nie będzie żadnego całowania. Sam profesjonalizm.
- Chrzanić profesjonalizm!- Buntuje się.
- Bądź profesjonalna, Brooke.- Mówi Kyle z ostrzeżeniem.
- W innym przypadku wyruszę tam i zamienię z nim kilka słów.
- Cieszę się, że powiedziałeś 'słów', Kyle, bo mężczyzna taki jak ty może tylko tyle zrobić przy Justinie Bieberze.- Mówi do niego Pandora po czym wybucha śmiechem.
Uśmiecham się na wyobrażenie Kyle’a stawiającego się się Justinowi, jest naprawdę zabawne.
Potem w moją głowę nasuwa się inny obraz i widzę go jak patrzy na mnie niezłomny, seksowny jak diabli i zastanawiam się jakie to będzie uczucie, gdy będę miała położyć na nim ręce. Moja praca jest skrajnie związana z dotykaniem.
Nie ma opcji, aby pomóc moim klientom bez jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Pomagałam moim studentom w szkole, pielęgnując ich urazy tak jak pielęgnowałam moje kolano, ale nigdy nie dotykałam mężczyzny, którego pragnęłam tak jak jego. Po każdym jego treningu będzie potrzebował rozciągania, a to właśnie moja działka.
Teraz moim jedynym celem jest upewnienie się, że Justin Bieber nadal będzie walczył jak mistrz. Nagle nie mogę się doczekać powrotu do drużyny, nawet jeśli teraz będę po drugiej stronie.
__________________________________________________________________________________
Oh Justin ty seksowna bestio!!! :D
Brooke ma wielką chętkę na Riptide :)
Przypominam że to dzieło nie należy do mnie tylko do KATY EVANS!
Do następnego Miśki
JEŚLI MACIE CHWILKĘ ZAJRZYJCIE NA WATTPAD >> LINK << Z EDYTOWANYM OPOWIADANIEM MRL. BĘDĘ WDZIĘCZNA JAK ZOSTAWICIE GŁOSY I KOMENTARZE :*
Kocham to ff. Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńBd razem pracować !!! Czuć zbliżający sie sex ;D
OdpowiedzUsuńChce następny *!!
Boskie *-* chce nexta <3 szybko pisz następny xc
OdpowiedzUsuńwspaniały
OdpowiedzUsuńświetny kc
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba:-) mam tylko nadzieje ze nie będzie ich relacja oparta jedynie na seksie:-)
OdpowiedzUsuńZnajoma Samobójcy
Wow! Ubustwiam to ff. Serio rewelacyjne. Świetny rozdział chodź myślę że wyniknie coś ostrego z tego profesjonalizmu".
OdpowiedzUsuńKocham to !!! Chce juz nastepny !!!
OdpowiedzUsuńRewelacja !!! Mam nadzieje ze nastepny pojawi sie tak samo szybko ;)
OdpowiedzUsuńMogłabyś dodać dzisiaj nexta? Proszę !!!! Cudo chce juz nn !!!!!!!!!!!!! ��
OdpowiedzUsuńJa chce nastepny i to szybko. Ubóstwiam to
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham <3
OdpowiedzUsuńOd dziś będę stałą czytelniczką
Weny
I żebyś szybko dodała nowy rozdział a w między czasie zapraszam do siebie na:
http://lovemeharder-justin.blogspot.com/
Mam nadzieję, że zajrzysz, skomentujesz i będziesz czytać kolejne rozdziały
Proszę proszę proszę dodaj dzisiaj nastepny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDzisiaj praktycznie pół dnia była u mnie burza, nie chciałam ryzykować włączając komputer.
UsuńJutro nie ma mnie w domy. Poniedziałek lub we wtorek dodam.
Xx
Jellyboo
Postaramy sie doczekać poniedziałku lub wtorku
UsuńKocham to: *
OdpowiedzUsuńBrak słów by opisać zajebistość tego rozdziału !
OdpowiedzUsuń