sobota, 13 czerwca 2015

3. Do Atlanty.

Prywatny odrzutowiec jest ogromny. Pete sygnalizuje mi, abym weszła przed nim na pokład. Odebrał mnie z mieszkania niecałą godzinę temu. Wygląda bardzo profesjonalnie w
swoim czarnym garniturze stylizowanym na 'Facetów w Czerni'.Wchodzę po schodkach i widzę, że można stać prosto w samolocie, jak w rejsowych. Chociaż w żadnym samolocie jakim miałam okazję latać, nie było takiego luksusu jak tu. Zamsz, skóra, mahoniowe drewno, złote wykończenia i ekrany najnowszej technologii przyozdabiają wnętrze. To asortyment ekstrawagancji w tej wielkiej, niesamowitej zabawce bogacza.Fotele są ustawione w sekcjach, które przypominają małe salony. W pierwszej znajdują się cztery beżowe, skórzane, miękkie siedzenia. Są większe niż miejsce w pierwszej klasie.

Na jednym z nich siedzi Riley, który wstaje, żeby mnie przywitać- i dwóch innych członków ekipy Justina. Jego osobisty trener, Lupe... ma około czterdziestki, jest łysy i wygląda jak tatuś Warbucks z filmu 'Annie', jego gosposia i dietetyczka Diane, w której rozpoznaję kobietę od biletów.
- Miło mi panią poznać, panno Dumas.- Mówi trener Lupe. Patrzy na mnie spode łba, ale w jakiś taki uprzejmy sposób, chyba ma taki wyraz twarzy. Potrząsam jego ręką.
- Nawzajem, proszę pana.
- Och, ba. Mów do mnie Trenerze. Wszyscy tak robią.
- No witam ponownie.- Mówi Diane, jej uścisk jest gładki i delikatny.
- Diane Werner, szefowa kuchni, dietetyczka i dostarczycielka biletów. -Śmieję się.
- Bardzo miło cię poznać, Diane.
Atmosfera między nimi jest bardzo otwarta i prawdziwa. Przepełnia mnie podekscytowanie, że znowu będę należała do drużyny.Tak po prawdzie to tym, co sprawiłoby mi ogromne szczęście i satysfakcję zawodową, byłby Justin Bieber walczący na ringu z siłą tuzina wołów. Szalenie podoba mi się fakt, że będę pracowała z innymi specjalistami, których cel jest taki sam.

- Brooke.- Pete wskazuje na tył samolotu. Na końcu wyłożonego dywanem korytarza, za kolejną sekcją czterech foteli, wielką plazmą i olbrzymim drewnianym barem, znajduje się skórzana ławka, która wygląda prawie jak kanapa. A tam, na jej środku, z ciemną pochyloną głową słuchając muzyki, siedzi Justin Bieber. Wieża testosteronu wielkości stu osiemdziesięciu metrów.Przez moją krew niespodziewanie przemyka ogień, gdy po raz pierwszy widzę go w świetle dziennym. Ma na sobie czarny t-shirt, który przywiera do jego mięśni i nisko opuszczone, znoszone jeansy. Jego niedorzecznie wyciosane ciało sprawia, że wygląda to idealnie, gdy tak siedzi rozłożony na dalekim końcu na przestrzennej kanapie z zamszowej skóry. Moje serce robi koziołki, bo wygląda niemożliwie seksownie jak zawsze i żałuję, że od razu to zauważyłam. Zdaje się, że nie można ukryć czegoś tak jawnie seksownego jak on.

- Prosi cię na tył. - Mówi do mnie Pete. Słyszę, że brzmi prawie przepraszająco. Przełykam ślinę i z trudem przemierzam korytarz. Spogląda w górę, jego oczy spotykają moje. Prawdopodobnie widzę jak się zapalają, ale nie udaje mi się odczytać niczego z jego twarzy, gdy tak intensywnie przypatruje się, jak się zbliżam. Jego wzrok denerwuje mnie i znowu czuję łaskotanie wewnątrz mnie. Jest najsilniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziałam w całym moim życiu. Jestem wystarczająco zaznajomiona z tematem, by wiedzieć, ze to naturalne pragnienie moich genów i DNA na zdrowego potomka. A co za tym idzie, desperacka żądza posiadania tego, kogo uważam za najlepszego męskiego osobnika mojego gatunku. Nigdy wcześniej nie spotkałam mężczyzny, który tak szalenie uaktywniał moje instynkty kopulacyjne jak on. Moja seksualność płonie od jego bliskości. To realne. Ta reakcja. Ten pociąg. Nigdy nie wierzyłam, gdy Melanie próbowała mi to wyjaśnić i nie czułam kotła wrzącej wody pod skórą.
Jak mam się tego pozbyć?

Ściąga słuchawki, gdy zatrzymuję się przy nim. Lekko się uśmiecha jakby bawił go jakiś prywatny żart. Rockowa muzyka zmienia się w ciszę, szybko wyłącza iPoda. Wskazuję ręką na swoją prawą stronę, więc siadam obok. Namiętnie próbuję zablokować efekt jaki ma na mnie. Jego charyzma jest wstrząsająca, większa niż życie jak spotkanie z gwiazdą filmową.
Roztacza wokół siebie aurę czystej, pierwotnej siły. Każdy jego milimetr jest wysportowany i
umięśniony, ale coś uroczo żartobliwego w wyrazie jego twarzy sprawia, że wygląda młodo, tętni życiem.Uderza mnie fakt, że jesteśmy najmłodszymi ludźmi w samolocie. Czuję się jeszcze młodsza niż jestem, kiedy tak siedzę obok niego. Jakbym znowu była nastolatką. Jego usta unoszą się i naprawdę nigdy, przenigdy nie spotkałam tak pewnego siebie mężczyzny. Jest ulokowany w swoim siedzeniu prawie zmysłowo, jego oczom nic nie uchodzi.
 - Poznałaś resztę załogi?- Dopytuje.
- Tak- Uśmiecham się.
Wpatruje się we mnie z tymi swoimi dołeczkami i mierzącym wzrokiem. Światło słoneczne dotyka jego twarz pod odpowiednim kątem, by wydobyć plamki na jego oczach. Bardzo długie i grube czarne rzęsy okalają te karmelowe wciągające mnie baseny. Chcę zacząć profesjonalnie, tylko tak to będzie działało, więc odpinam pas z mojej talii i przechodzę do interesów.
- Zatrudniłeś mnie z powodu jakiejś konkretnej kontuzji czy raczej w ramach profilaktyki?-Pytam.
- Profilaktyki.- Jego głos jest szorstki i powoduje gęsią skórkę na moich ramionach. Po sposobie w jaki jego ciało jest zwrócone do mnie, odkrywam, iż nie uważa za konieczne zapinania pasów w swoim samolocie.Potakuję i pozwalam moim oczom przepłynąć po jego potężnej klatce piersiowej i ramionach. Potem dociera do mnie, że chyba zbyt nachalnie się gapię.
- Jak twoje ramiona? Łokcie? Chcesz, żebym popracowała nad czymś w drodze do Atlanty? Pete mówił, że lot potrwa kilka godzin. -Nie odpowiada mi, tylko lekko wyciąga do mnie rękę. Jest ogromna, a na kostkach widać świeże blizny.

Gapię się na nią aż uświadamiam sobie, że podaje mi ją. Ujmuję rękę w moje obie dłonie. Prąd przebiegający z jego ręki trafia we mnie. Jego oczy ciemnieją, gdy zaczynam masować jego dłoń oboma kciukami szukając zgrubień i supłów mięśniowych. Kontakt z jego skórą jest oszałamiająco potężny. Zapada cisza, przez którą nagle czuję ciężkie powietrze wokół nas.
- Nie jestem przyzwyczajona do tak dużych rąk. Ręce moich studentów są z reguły łatwiejsze w obejściu. -Jego dołeczki nie pojawiają się. Nie jestem pewna czy mnie słyszy. Wydaje się być bardzo zainteresowany obserwowaniem moich palców.
- Dajesz sobie radę.- Mówi niskim głosem.Hipnotyzują mnie wypukłości i wklęsłości jego dłoni, na każdej jest z tuzin nagniotków.
- Ile godzin dziennie trenujesz?- Pytam, gdy samolot startuje tak łagodnie, że prawie tego nie rejestruję.Nadal obserwuje moje palce z lekko przymkniętymi oczami.
- Osiem. Cztery i cztery.
- Bardzo chciałabym cię porozciągać po treningu. Czy to też należy do obowiązków twoich specjalistów?- Pytam. Potakuje, ale nadal na mnie nie patrzy. Potem podnosi wzrok.
- A ty? Kto zajmuje się twoją kontuzją?- Wskazuje na opaskę na moim kolanie, którą widać przez sięgającą do kolan spódniczkę. Musiała się lekko podnieść, kiedy siadałam.
- Już nikt. Skończyłam terapię.- Myśl, że ten mężczyzna zobaczy to żenujące wideo ze mną, napawa mnie mdłościami.
- Wy-googlowałeś mnie czy twoi chłopcy powiedzieli tobie? -Uwalnia rękę z moich i pokazuje na dół.
- Spójrzmy na to.
- Nie ma czego oglądać.- Ale kiedy nadal patrzy na moją nogę spod tych ciemnych rzęs, uginam kolano i unoszę nogę kilka centymetrów w górę, by pokazać opaskę. Chwyta ją jedną ręką, a drugą odpina rzep i patrzy na moją skórę. Głaszcze kciukiem bliznę na mojej rzepce. Jest coś kompletnie innego w tym jak on mnie dotyka. Jego ręka znajduje się na moim kolanie i czuję jego nagniotki na mojej skórze. Nie. Mogę. Oddychać.Uciska lekko, a ja przygryzam dolną wargę i wypuszczam resztki powietrza.
- Nadal boli? -Potakuję, ale mogę myśleć tylko o jego dużej, suchej ręce. Dotykającej moje kolano.
- Biegałam bez opaski, a wiem, że jeszcze nie powinnam. Chyba nigdy w pełni jej nie odzyskam.
- Jak dawno temu to się stało?
- Sześć lat temu. - Waham się, a potem dodaję.- I dwa… drugi raz.
- Aaa, podwójna kontuzja. Więc jest wrażliwe na dotyk?
- Bardzo.- Wzruszam ramionami.
- Zdaje się, że dobrze, bo już przed drugą kontuzją zaczęłam studiować fizjoterapię. Inaczej nie wiem, co bym zrobiła.
- Boli cię, że już nie możesz brać udziału w zawodach? -Patrzy na mnie z całkowitą otwartością i zainteresowaniem. Nie rozmawiałam o tym z nikim otwarcie. To boli każdą część mnie. Moje serce, moją dumę, moją duszę.
- Tak. Boli. Rozumiesz, prawda?- Pytam cicho, kiedy odkłada moją nogę.Podtrzymuje mój wzrok delikatnie głaszcząc kciukiem moje kolano. Potem oboje spoglądamy na jego dotyk jak gdyby tak samo oszołomieni, że tak łatwo było mu mnie dotknąć, a mi pozwolić mu na to. Puszcza i nic nie mówi. Z powrotem zakładam opaskę i zapinam rzep, ale czuję jakby właśnie podlał moją skórę benzyną. Wybuchnie pożar, jeśli jeszcze raz mnie dotknie. Cholera.

Nie jest dobrze, nawet nie wiem co ze sobą zrobić. Mój związek z klientami zawsze był nieformalny. Mówimy sobie po imieniu. Dużo razem pracujemy i mamy bliski kontakt, ale nigdy mnie nie dotykają. Tylko ja to robię.
- Zajmij się tą. -Podaje mi drugą rękę ściśniętą w pięść, a ja jestem wdzięczna za możliwość
przyzwyczajenia się do dotykania tego mężczyzny w celach zawodowych. Obracam się na bok, biorę jego dłoń w swoje ręce i otwieram ją palcami. Opiera się na fotelu i wolną rękę opiera za oparciem mojego siedzenia. Świadomość obecności tego wyciągniętego ramienia wbija się we mnie, choć mnie nie dotyka. Jeszcze raz jestem zdumiona i dziwnie zauroczona jego dłonią. Tym jaka jest szorstka, silna i pełna zgrubień.

Nie wiem dlaczego siedzi na ławce zamiast na pojedynczym fotelu, ale nagle jego udo znajduje się za blisko. Ma ugięte kolana, szeroko rozstawione nogi. Zajmuje dwa miejsca, ja jedno. Mogę poczuć i powąchać każdy jego centymetr.
Nasi czterej pozostali towarzysze podróży śmieją się z przodu i jego oczy patrzą ukradkiem w tamtą stronę. Potem wracają do mnie. Jestem całkowicie świadoma jego wzroku, gdy naciskam dłoń kciukami, wbijając się mocno w tkankę aż mały supeł, który znajduję nie znika. Przyciskam i szukam więcej, ale nic nie znajduję, więc przesuwam się na nadgarstek.Ma najszersza, najsztywniejszy nadgarstek jak widziałam, a jego przedramię jest potężnie zbudowane i zdefiniowane grubymi żyłami, które biegną po jego ramieniu. Okręcam nadgarstek i zatracam się w ruchach jego przegubu, który idealnie się porusza. Potem uciskam jego przedramię i biceps, który twardnieje i zaciska się. Zamykam oczy i pracuję nad muskułami.

Nagle, ramię za mną zgina się i jego ręka obejmuje mój kark. Pochyla się i szepta.
- Popatrz na mnie. -Otwieram oczy i widzę jego połyskujący, rozbawiony wzrok. Myślę, że wie, iż zaczynam trochę odpływać. Pragnę puścić jego ramię i obrócić się, ale nie chcę, by było to tak oczywiste. Ostrożnie opuszczam jego rękę i uśmiecham się.
- Co?
- Nic.- Odpowiada ujawniając dołeczki.
- Jestem pod wielkim wrażeniem. Jesteś bardzo dokładna, Brooke.
- Jestem. I poczekaj aż zabiorę się za twoje ramiona i plecy. Może będę musiała na tobie stanąć.- Unosi jedną ciemną brew i wygląda na bardzo, bardzo rozbawionego.
- Ile ty możesz ważyć?- Mrugam.
- Wyglądam na szczupłą, ale nadal jestem trochę muskularna. -Prycha, a potem z ciekawością przekrzywia głowę i wyciąga rękę. Chwyta mój mały biceps między dwa palce. Szczęśliwie jest twardy, gdy go uciska.
- Hmm.- Mówi, a jego oczy kołyszą się łobuzersko.
- Co? Co oznacza 'hmm'?- Nalegam.
Bezczelnie łapie mnie za rękę i owija moje palce wokół swojego niedorzecznie, seksownego bicepsa. Nawet go nie napina, ale jego gładka, twarda skóra i jędrność pod moimi palcami zostawia mnie bez tchu. Jest takim… nastolatkiem. Pokazującym mi swoje bicepsy. Widzę, że mnie obserwuje, a jego karmelowe oczy świecą intensywną wesołością. W odpowiedzi przygryzam dolną wargę. Skoro moja praca wymaga, bym go dotykała i to często, to byłoby trochę dziwne gdybym zabrała rękę. Więc zamiast tego, ściskam go lekko palcami. To jak próba wbicia się w olbrzymi kamień, który absolutnie się nie podda. Ani trochę.
- Hmm.- Mówię z moją najlepszą pokerową miną próbując zamaskować emocje.
Już po mnie. Całkowicie.

Każdy mój seksualny organ jest pobudzony do życia i obolały. Moje zakodowane w genach instynkty kopulacyjne są postawione w stan najwyższej gotowości i wołają we mnie.
Śmieje się i przesuwa rękę w górę mojego nagiego ramienia. Zanurza koniuszki palców w rękaw mojej zapinanej na guziki koszuli i przebiega nimi po tricepsach, z tyłu moich ramion. W jego oczach połyskują chochliki, bo wie, że mnie złapał. To jest najgorsza część ciała kobiety, miejsce gdzie można zmierzyć ilość tłuszczu nawet małym uszczypnięciem.Na jego ciele nie ma żadnego miejsca, które można by uszczypnąć. Pewnie konsumuje z dwanaście tysięcy kalorii dziennie, by zachować masę mięśniową. Około tylu jadł słynny pływak olimpijski Michael Phelps, kiedy trenował. Ilość kalorii, jakie przyjmuje jest ponad pięć razy większa niż to, co ja jem, żeby zachować moją wagę. Teraz jakoś nie mogę skupić się na matematyce.

Jego palce nadal tam są, w moim rękawie, dotykają mojej skóry. Ma na twarzy ten wesoły uśmiech, w jego oczach tańczy figlarność . Mimo to, atmosfera zmieniła się tak, że nagle dociera do mnie, że nie tylko my jesteśmy niewiarygodnie świadomi naszych ciał, ale także inni ludzie w samolocie.
- Hmm.- Mówi łagodnie i w końcu lekko mnie szczypie. Śmiejemy się.Odchrząkuję i prostuję się. Nie jestem w stanie znieść dłuższego dotykania. Czuję się niebezpiecznie otumaniona i w ogóle mnie to nie cieszy. Wyjmuję iPoda i słuchawki z małej podręcznej torby i kładę je na kolanach. Patrzy na nie, potem porywa mojego iPoda, podłącza do niego swoje słuchawki i zaczyna przeglądać moją muzykę. Podaje mi swój sprzęt. Patrzę na jego playlistę i absolutnie nienawidzę wszystkich jego piosenek. Jest fanem Porządnego rocka. Wyjmuję słuchawki i zabieram mu mojego iPoda.
- Kto umie się przy tym zrelaksować?
- A kto chce się relaksować?
- Ja.
- Proszę.- Podaje mi z powrotem swojego iPoda.
- Muszę mieć coś lekkiego dla ciebie. Posłuchaj jednej mojej, a ja posłucham twojej.-Wybiera dla mnie piosenkę na swoim odtwarzaczu, więc ja szukam jakiejś w moim. Wybieram taką o sile kobiet, nazwaną 'Love Song' Sary Bareilles. Opowiada o dziewczynie, która mówi facetowi, że nie ma u niej szans. Gram ją dla niego.Moja miłość do piosenek o sile kobiet jest prawie legendarna. Stare i nowe. Wszystkie moje koleżanki i ja tego słuchamy. Nawet Kyle je śpiewa.Zakładam moje słuchawki, żeby zobaczyć co dla mnie wybrał. Coś dzieje się z moim ciałem, kiedy słyszę pierwsze słowa piosenki. Oddałbym wieczność, by cię dotknąć…Goo Goo Dolls 'Iris'.
Oddałbym wieczność, by cię dotknąć…
Bo wiem, że w jakiś sposób mnie wyczuwasz…
Jesteś najbliższa niebu w jakim kiedykolwiek byłem i nie chcę teraz wracać do domu…


Opuszczam głowę, nie chcę by zauważył mojego rumieńca. Muszę się zmuszać, aby jej nie wyłączyć. Jest nieznośnie intymne. Słuchać tej piosenki. Którą dla mnie wybrał. Ale nie mam odwagi jej wyłączyć. Nawet, gdy pochyla się by zobaczyć moją minę. Jego kolano ociera się o moje i czuję jak w tym miejscu przeszywa mnie prąd, a piosenka nadal trafia w moje uszy.
I nie chcę, by świat mnie zobaczył… ale chcę, abyś ty wiedziała kim jestem…

Chyba nawet nie oddycham. Nawet nie wiem czy potrafię. On słucha piosenki ode mnie i jego oczy są tak blisko moich, gdy zerkam na niego. Mogę policzyć każdą z jego ciemnych rzęs. Przysięgam, że jego tęczówki są bardziej karmelowe niż Morze Karmelu.
Jego usta drgają uśmiechem i kręci głową, chyba chichocze. Chichot, którego oczywiście nie słyszę, bo słucham końcówki 'Iris'. Pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę w filmie „Miasto Aniołów”. Płakałam po nim przez kilka dni. Facet poświęca dosłownie wieczność, by być z dziewczyną, w której się zakochuje, a potem staje się coś strasznego... jak w filmie Nicolasa Sparks’a. Kiedy piosenka się kończy, powoli wyjmuję słuchawki i oddaję mu iPoda.
- Nawet nie wiedziałam, że masz tam wolne piosenki.- Mamroczę całkowicie skupiona na moim iPodzie, kiedy mi go oddaje.
- Mam dwadzieścia tysięcy utworów, wszystko tu jest.- Jego głos jest niski i intymny.
- Nie!- Mówię w autentycznym niedowierzaniu, kiedy obracam się i sprawdzam jego sprzęt. To prawda. Mel myśli, że jest mistrzem, bo ma dziesięć tysięcy. Będę jej musiała powiedzieć, że się myli. A teraz nie mogę przeżyć tego, że z dwudziestu tysięcy piosenek, wybrał dla mnie właśnie tą?
- Podobała ci się?- Jego oczy przygważdżają mnie i wiem, że widzi mój rumieniec. Nic na
to nie poradzę. Potakuję.
Mój iPod wydaje się być cieplejszy niż zazwyczaj, kiedy nerwowo zaczynam się nim bawić. Odrzucam myśl, że to przez jego rękę. Ale tak jest. Z jego dużej, pełnej blizn, opalonej, pięknej, męskiej ręki. Moje policzki są jeszcze gorętsze i próbuję zanurzyć się w moim własnym świecie muzycznym.

Co jakiś czas podczas lotu podaje mi swoje słuchawki z iPodem i każe słuchać piosenki, a ja szukam jakiejś dla niego. Nie wiem co jest ze mną , ale kiedy się do mnie uśmiecha tym leniwym uśmiechem pokazując dołeczki słuchając tych wszystkich dziewczęcych piosenek, które mu podaję. Na przykład 'I Will Survive' Glorii Gaynor, mam ochotę się rozpłynąć. Zwłaszcza, kiedy w tym samym czasie decyduje się zagrać mi 'Love Bites' Defa Leppard’a i szczerzy się łobuzersko.
Umieram, kiedy basy potężnego Dr. Dre docierają do moich uszu. Wtłaczając niski, męski wokal głęboko w moje ciało. Każde seksowne słowo wydaje się bezwstydnie pulsować między moimi nogami. Słowa są tak cielesne i sprośne. Przez nie myślę o nim i o mnie. Jak dotykamy się, całujemy i kochamy… Przez moment tego nienawidzę i wierzę, że chciał, bym właśnie tak pomyślała.

~~~~
W Atlancie dzielę pokój z Dianą. Bardzo podoba mi się to, że trzyma swoją szczoteczkę do zębów, pastę i wszystkie kobiece niezbędniki w takim porządku jak ja. Jest świetną współlokatorką. Radosną i pozytywną o każdej porze dnia. Uwielbiam, że możemy rozmawiać wieczorami o zdrowej kuchni leżąc w naszych wielkich łóżkach.

Dowiedziałam się, że robi zakupy jedynie w najlepszych lokalnych sklepach. Kupuje najświeższe składniki każdego ranka i karmi Justina jedynie żywnością organiczną.
Codziennie, dokładnie co trzy, cztery godziny.. to chyba dlatego jego treningi są ustawione na
3-2-3 lub 4-4, w przypadku tego drugiego, jeśli posiłki są cięższe.Ten facet je za trzy dorosłe lwy. Dużo białka. Dużo warzyw. A podczas półgodzinnej przerwy po ćwiczeniach, tyle węglowodanów, że nawet ja dostaję skoku cukru od samego myślenia o tych pysznych, słodkich ziemniakach i makaronach, które pochłania. Przyprawia wszystkie jego posiłki naturalnymi przyprawami takimi jak tymianek, bazylia, rozmaryn, szczyptą czosnku lub pieprzu cayenne i jakimiś mieszankami nie z tego świata, które niecierpliwie chcę wypróbować po powrocie do domu.

Jest rozwódką, ma 39 lat i powiedziała mi też, że ostatnim miejscem naszej podróży będzie Nowy Jork, miasto które zawsze chciałam odwiedzić.
Jutro Justin ma swoją pierwszą z dwóch walk w Atlancie. Tego popołudnia kręcę się pod ścianą prywatnej sali gimnastycznej, którą wynajął i czekam, by go rozciągnąć kiedy skończy. To nasz trzeci wieczór tutaj i już odkryłam, że Justin Bieber trenuje jak szaleniec.
Sza. Le. Niec.

Zwłaszcza dzisiaj wydaje się być nie do powstrzymania.
- Jest jakiś powód dla którego ma tyle pary o tej godzinie?- Pete pyta Trenera Lupe.
- Hej, Bieber! Przestań popisywać się przed Brooke! - Krzyczy Trener i słyszymy śmiech z drugiego końca sali, gdzie Justin zabija... bezlitośnie morduje, gruszkę bokserską.
- Nie mogę go wymęczyć.- Mówi Lupe obracając się do nas. Przesuwa rękę po łysej głowie sprawdzając czas na stoperze wokół swojej szyi. Jego tradycyjne patrzenie spode łba pogłębia się.
- Zasuwamy dzisiaj już dziewiątą godzinę, a on nadal ma siłę. Nawet na mnie nie patrz, Pete. Oboje wiedzieliśmy, że tak się stanie odkąd…-Oboje spojrzeli na mnie jakby nie mogli przy mnie rozmawiać. Unoszę brew.
- Co? Chcecie, żebym wyszła? -Lupe kręci głową i wraca do Justina, a on nadal maltretuje gruszkę, która strzela w powietrze niczym kij do bejsbola. Jego ramiona wymierzają ciosy z idealną precyzją, każde uderzenie trafia w sam środek. Dźwięk jest rytmiczny i powtarza się co o ułamek sekundy. Bumbumbumbumbum…

- Dziewięć godzin dziennie to za dużo, nie uważacie? Nawet siedem to szaleństwo.-Mówię do Pete’a. Dzisiaj przekroczyliśmy czas i jestem w szoku, że ten facet nadal ma siłę. Nawet, kiedy ja trenowałam do Olimpiady to tyle nie ćwiczyłam i szczerze mówiąc, rozkład treningów Justina mnie ekscytuje. Dzisiaj robił brzuszki ze zwisu... wisiał do góry nogami i podnosił ciało do kolan tak szybko jak umiał. Idealnie pracował mięśniami brzucha, jakby w ogóle się nie męczył. Robił podnoszenia na drążku, pompki klasyczne, pompki na deskę (plank), pompki na zmianę podciągając nogi do tułowia (mountain climbers). Skakał na jednej nodze na skakance, potem zmieniał na drugą, krzyżował skakankę, kręcił nią , wymachiwał i obracał. Miałam problem, żeby w ogóle ją dojrzeć, bo latała tak szybko rytmicznie odbijając się od podłogi. Ćwiczy ciosy bokserskie sam albo ma sparing z partnerem na ringu. Jeśli jego partner zmęczy się przed nim, tak jak dzisiaj, to Justin wraca do noszenia ciężkich worków albo gruszki.
Na samym końcu jest już przemoczony.

- Lubi dawać sobie wycisk. - Tłumaczy mi Pete, gdy dalej go obserwujemy.
- Jeśli o tak późnej porze jeszcze może ładować, to zawraca głowę trenerowi, że zbyt łatwo się z nim obchodził. Potrzebuje jeszcze godziny, by zwolnić. -Trener gwiżdże po mnie, a ja jestem
wyczerpana samym patrzeniem jak Justin Bieber trenuje. Każdy jego ruch jest tak agresywnie pierwotny, aż seksualny dla mnie.Nawet w spodniach od dresu i przez mokry t-shirt nie daje się nie zauważyć napiętych mięśni jego górnej części ciała. Sposób w jaki jego spodnie nisko zwisają z wąskich bioder sprawia, że moje piersi są ciężkie i obolałe. Przysięgam na Boga, że nie potrafię sobie wyobrazić jakie to będzie uczucie, gdy kiedyś w przyszłości będę miała laktację.

Powstrzymując piekący dreszcz i nakazuję moim nogom ruszyć się kierując się na maty.
Justin stoi tam czekając na mnie, już bez koszulki. Kropelki potu przywierają do jego torsu. Wiem, że jest ciepły i że jego mięśnie zostały wyćwiczone do poziomu wyczerpania. Nie mamy już w zapasach glikogenu, będzie miał niski poziom glukozy. To oznacza, że będzie gorący jak świeżo upieczony precel, gdy będę go dotykać. Moim marzeniem jest poświęcenie temu życia, ale to tak dotykowa praca, że przy tym mężczyźnie staje się ogromnym wyzwaniem. Nie tylko dlatego, że jego mięśnie są o wiele silniejsze od moich. Po prostu nie umiem dotknąć jego opalonej skóry i nie czuć przechodzącego przeze mnie prądu. Każdy por w moim ciele staje na baczności i dudni w każdej części mnie, która go dotyka. Naprawdę nienawidzę tego braku kontroli nad sobą.

Teraz obserwuję jak jego bicepsy napinają się, gdy wyciera się ręcznikiem i przeczesuje nim swoje wilgotne włosy. Są teraz jeszcze bardziej seksowne i najeżone. Ja mam na sobie tenisówki i obcisły strój sportowy, by łatwiej mi było poruszać się przy nim.Te uderzające karmelowe oczy patrzą na mnie, gdy nadchodzę.
Dyszy, nie uśmiechając się i siada na ławce. Obchodzę go i zachodzę od tyłu.

Mruczy, gdy kładę palce na jego ramionach i zaczynam je mocno zaciskać. Kiedy tylko nawiązuję z nim kontakt, iskierki podekscytowania trafiają w dół mojego brzucha. Próbuję walczyć z moimi reakcjami i skupić się na poluzowaniu jego szyi, tricepsów, bicepsów.
Wbijam się w jego mięśnie piersiowe, kręgosłup próbując nie reagować jak kobieta na każdy zacisk jego mięśni pod moimi palcami, niesamowitą twardość jego skóry pod moim dotykiem.
Pracujemy nad każdym włóknem, próbując wszystko obluźnić. Niektóre moje ruchy powodują, że wydobywa się z niego niskie mruki. Mięśnie w dole mojego brzucha zaciskają się i próbuję je zrelaksować, ale za każdym razem, gdy słyszę to mruczenie, zaciskają się jeszcze bardziej.
Nienawidzę, kiedy to robią.
Zdaje się, że sztuka rozluźnienia tego mężczyzny, denerwuje mnie do dziesiątej potęgi.
Ale przynajmniej nie jestem już bezrobotna.
Oddychając wolno i głęboko, nie spieszę się i masuję jego mięśnie naramienne... najbardziej okrągłe części ramion. Rozciągam je i pocieram. Potem przesuwam się do mięśnia nad grzebieniowego... to mały mięsień pierścienia rotatorów i najbardziej kontuzjowany z czterech mięśni otaczających ten rotator. Dalej dyszy kiedy kończę, tylko tym razem ja też.
Trener gwiżdże.

- W porządku, pod prysznic. Widzimy się juto o szóstej rano gotowi do walki. A teraz idź jeść. Całą cholerną krowę. - Justin podnosi mnie do góry z miejsca na podłodze, na której pracowaliśmy nad jego plecami. Jego oczy błyszczą, kiedy ściska moje palce chwilę dłużej niż oczekiwałam.
- Jeszcze na mnie nie stajesz? - Zabiera mi chwilę zanim przypominam sobie o naszej rozmowie w samolocie. Uśmiecham się krzywo.
- Jeszcze nie, ale nie martw się. Jeśli będziesz dalej tak trenował, to ani się obejrzysz, a będę musiała. -Śmieje się, zakłada sobie ręcznik wokół szyi i idzie pod prysznic.

Kilka godzin później zgaduje, że pewnie padł ze zmęczenia i wyczerpania, które sam sobie zgotował. Z drugiej strony ja, leżę w pełni rozbudzona i nie mogę zasnąć. Od naszego przyjazdu już trzy razy ściskam sobie tricepsy z całą stanowczością stwierdzając, że nie jestem gruba.
 I nadal zastanawiam się, co oznacza 'hmm'.

Rozmyślam o samolocie, jego rękach na moim tricepsie, karmelowych oczach patrzących na moją twarz i sposobie w jaki pożera mnie wzrokiem, kiedy podchodziłam by go rozciągnąć. Myślę o sposobie w jaki się ze mną drażnił i bawił się mną przez te trzy ostatnie dni. Po prostu nie rozumiem, dlaczego to wszystko powoduje drżenie mojego wnętrza i gorące dreszcze wokół mnie. Rozwali mi nadnercza, jeśli tak dalej będzie.

Próbuję myśleć o czymś innym, ale moje nogi są niespokojne pod kołdrą. Chcą wyjść i pobiegać. Żałuję, że już nie mogę biegać sprintem, poczuć endorfinę zamiast tych małych, dziwnych ukłuć w moich nerwach, które dopiekają mi do żywego. Dziwna potrzeba rozkwita we mnie, kiedy widzę Justina Bieber'a. Nawet jeśli wyparłam się przed Melanie, to byłam taka pewna, że pragnął mnie tej pierwszej nocy w Seattle. Po prostu nie wiem, co się stało, że zamiast tego zostałam zatrudniona. Ale przecież tego chciałam, prawda? Pracy. Z tym, że cena jaką muszę płacić za moją nową pracę jest seksualną torturą. Wielka sprawa.

Po prostu jutro lepiej go zatrzymam. Z tym nowym postanowieniem, biorę iPoda ze stolika nocnego i włączam muzykę. Przymuszam się do słuchania wszystkich piosenek poza tymi, które on mi zagrał.

__________________________________________________________________________________

*Rozdział miał być w poniedziałek /wtorek ,jednak wyrobiłam się dzisiaj bo mogę być w te dni zajęta.

Rip daje Brooke mieszane sygnały, jak myślicie dlaczego?
Czego nie chciał Pete i trener powiedzieć o Justinie przy Brooke?
Biedna napalona Brookey :D
___________________________________________________________________________________

I tu prośba do was :)
JEŚLI MACIE CHWILKĘ ZAJRZYJCIE NA WATTPAD >> link <<
Z EDYTOWANYM OPOWIADANIEM  MRL. JEŚLI WAM SIĘ PODOBA TO ZOSTAWICIE PO SOBIE GŁOSY I KOMENTARZE :*
Do następnego miśki!

13 komentarzy:

  1. Yeah !!!! Rozdział jest juz dzisiaj bardzo sie cieszę :) czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie! Chyba jeszcze nie spotkałam się z Justinem jako bokserem. Lubię też postać Brooke :'). Biedna sfrustrowana seksualnie dziewczyna haha. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi jej musi się tak męczyc :( ale rozdział genialny :* <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tak kompletnie zmieszana. Dlaczego Rip ją tak traktuje? Już nie mogę doczejać się ich pierwszego pocałunku... Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Dołączam się do koleżanki nade mną /\
    Jestem bardzo zmieszana i jednocześnie podekscytowana! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju ta historia jest niezwykla <3
    I strasznie wciąga <3

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne tłumaczenie. Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam czekam czekam na nastepny !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział. Myślę że Rip wcześniej czy później się w niej zakocha.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  11. co ile dodajesz rozdziały ?? to było genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kilka dni, staram się dawać tak często jak mogę :)
      xx
      JellyBoo

      Usuń